Telewizja publiczna jak za Gierka

Łączy nie tylko propaganda

"Gierek od razu pojął, że można zaspokoić społeczeństwo tanim kosztem, dając mu swoiste opium w postaci czy to Zamku, czy też jasełek w telewizji" – pisze w swoich "Dziennikach" Stefan Kisielewski

„Krwawy Maciek by tego nie wymyślił”, ewentualnie „Jak za towarzysza Szczepańskiego” – po każdym propagandowym materiale „Wiadomości” wraca wspomnienie Macieja Szczepańskiego, szefa Telewizji Polskiej za czasów Edwarda Gierka.

Specjalne wydanie „Wiadomości” TVP z okazji otwarcia przekopu Mierzei Wiślanej, 17 września 2022 roku. Przekaz: historyczny moment, Polska wzmacnia swą suwerenność. To ostatnie słowo pada wielokrotnie, powtarzane jak zaklęcie. Przemawiają prezes, prezydent, premier. Po kilku minutach pojawia się krytyka Donalda Tuska, który rządził przed ośmiu laty. Zły Tusk, był przeciwko przekopowi mierzei i do tego sprzyjał Putinowi. Tusk z Putinem – jedno ujęcie, drugie, trzecie. I komentarz: „Historyczny przełom przyniosły rządy Prawa i Sprawiedliwości”. Kilkanaście dni później otwarcie gazociągu Baltic Pipe – w „Wiadomościach” schemat podobny: znów patos („gazociąg wolności i suwerenności”) i ponownie widzowie karmieni są złym Tuskiem, co skumał się z władcą Kremla.

Po podobnych materiałach propagandowych TVP w mediach społecznościowych pojawiają się komentarze: „Propaganda jak za późnego Gierka, tylko bardziej tępa”, „Jak Dziennik TV tow. Szczepańskiego”, „Maciej Szczepański 2.0 i wszystko już jasne”, „Maciek Szczepański to był jednak amator”.

Maciej Szczepański, nazywany „Krwawym Maćkiem”, był przewodniczącym peerelowskiego Komitetu ds. Radia i Telewizji w latach 1972–1980.

„Sam ją wymyśliłem, na wzór amerykański. Miała być odreagowaniem na marazm i niemożność okresu gomułkowskiego” – tak mówił Szczepański o propagandzie sukcesu w wywiadzie, którego udzielił Teresie Torańskiej do książki „Byli” z 2006 roku.

Trochę się przechwalał, bo to nie on był ojcem samego terminu propaganda sukcesu. – Na dobrą sprawę nie wiemy, kto jest autorem tego pojęcia – mówi dr hab. prof. Marcin Zaremba, historyk z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Po raz pierwszy pojawiło się w wystąpieniach Jerzego Łukaszewicza, odpowiedzialnego za propagandę sekretarza Komitetu Centralnego PZPR. Szef propagandy gierkowskiej użył tego sformułowania na Zjeździe Dziennikarzy Polskich w grudniu 1974 roku i wówczas weszło ono do języka publicznego. W „Trybunie Ludu” były nawet teksty o „sztuce propagandy sukcesu”, „sztuce sukcesu” i różnych jej aspektach.

– Przekonanie o tym, że trzeba zmienić charakter propagandy, istniało we władzach PRL już przed VI Zjazdem PZPR, czyli przed grudniem 1971 roku, kiedy szefem Radiokomitetu wciąż był Włodzimierz Sokorski – wskazuje prof. Zaremba.

Owszem, już za Sokorskiego – w Boże Narodzenie 1971 roku – widać zmiany. „W radio i telewizji pełno w tym roku kolęd, pastorałek i podobnych rzeczy. Mądrzejszy jest w tych sprawach Gierek od Gomułki i Kliszki (co zresztą nie sztuka)” – zapisuje w swoich „Dziennikach” Stefan Kisielewski. „Gierek od razu pojął, że można zaspokoić społeczeństwo tanim kosztem, dając mu swoiste opium w postaci czy to Zamku, czy też jasełek w telewizji”.

POKAŻMY, ŻE WŁADZA JEST ZAWSZE DOBRA

„Polski rząd konsekwentnie walczy z kryzysem, z którym zmaga się cała Europa. Kolejne tarcze antyinflacyjne przynoszą realne i odczuwalne ulgi oraz ograniczają wzrost cen” – rozbrzmiewa w „Wiadomościach” TVP 14 września 2022 roku.

– Dzisiejsze zaangażowanie polityczne TVP jest większe niż w czasach Szczepańskiego – mówi prof. Krystyna Doktorowicz, medioznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego. – Mimo że współczesna telewizja publiczna ma zupełnie inne regulacje ustawowe. Po to zmieniliśmy w 1992 roku ustawę medialną, by już nie było takich sytuacji, że telewizja jest państwowa i reprezentuje rząd, uprawiając politykę propagandową w jego interesie.

Doktorowicz uważa, że telewizja czasów Szczepańskiego nie miała takiego wpływu na społeczeństwo jak obecna TVP. – W latach 70. propaganda „Dziennika telewizyjnego” oddziaływała silnie, ale nie na tyle, by trwale ukształtowała poglądy wszystkich ludzi – nastąpiły przecież zmiany i wypadki potoczyły się w innym kierunku, niż chciała władza. Dziś 30 procent społeczeństwa jest na indoktrynację podatna. To propaganda w najgorszym tego słowa znaczeniu – ocenia ekspertka.

Surowa wobec współczesnej TVP jest też Bożena Walter, gwiazda telewizji lat 70. i jedna z najpopularniejszych jej prezenterek. Współtworzyła wtedy i współprowadziła Studio 2, telewizyjny blok programowy o nowoczesnej formule, który narodził się za sprawą Mariusza Waltera, jej męża. Gdy dzwonię do niej z prośbą o opinię na temat telewizji Szczepańskiego, nie odbiera telefonu. Jednak szybko odpowiada na SMS. „I tu, i tam była propaganda, ale tamta nie była tak bezczelna i tak nachalna” – pisze. I dodaje: „Tamta telewizja była robiona przez inteligentów, którzy potrafili przemycać w sposób subtelny swój inteligencki ogląd świata”.

Sam Szczepański po latach trzeźwo oceniał modus operandi kierowanych przez siebie mediów: „Jasne, że chcąc wyrwać ze świadomości społecznej pesymizm, musiałem jednostronnie przedstawiać rzeczywistość” – mówił w 1998 roku w „Press”, w rozmowie z Marianem Szymańskim i Andrzejem Skworzem. I dalej: „Koncentrowaliśmy się na prawdziwych osiągnięciach, których było mało, a unikaliśmy pokazywania niedociągnięć, których było dużo więcej”.

– Propaganda lat 70. miała pokazywać osiągnięcia partii i rządu, nawet te najbardziej banalne. Praktycznie każdy program informacyjny przesączony był więc sukcesami kraju rozwijającego się i modernizującego pod kierownictwem Gierka i Jaroszewicza – mówi prof. Zaremba.

Dostrzega jednak wyraźną cechę współczesnej TVP, odróżniającą ją od telewizji epoki gierkowskiej. Obecnej telewizji nie przynosi to chluby.

– Dziś telewizja jest znacznie bardziej konfrontacyjna, atakująca niż telewizja Szczepańskiego – mówi. – Donald Tusk i cała opozycja jako negatywny przykład nie schodzą z ekranu. Tym zaś, co różniło propagandę gierkowską od gomułkowskiej, było ograniczenie ataku na wrogów rzekomo zagrażających krajowi. W porównaniu z dzisiejszą Telewizją Polską mniej zatem było tam propagandy napastliwej i ataków personalnych. Choć to się znów zmieniło w latach 80., zwłaszcza w okresie stanu wojennego.

– Dziś w programach informacyjnych i publicystyce kpi się z inteligencji oglądających – krótko recenzuje Wojciech Domagała, który w Telewizji Katowice pracował od 1972 roku, były szef „Aktualności”, obecnie prezes Oddziału Katowickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy RP.

BAWMY SIĘ JAK POLACY

Recepta Szczepańskiego na telewizję do pewnego momentu była skuteczna. Nie tylko lud pracujący miast i wsi zasiadał przed telewizorami i wybaczał propagandę. Stefan Kisielewski pod datą 11 lutego 1977 roku zapisał w swoich „Dziennikach”: „Innym sposobem usypiania społeczeństwa jest telewizja. Pisywałem źle o Macieju Szczepańskim, jej dyrektorze, a teraz powiedzieć jednak muszę, że to w swoim rodzaju wielki menadżer. Daje mnóstwo amerykańskich filmów, coraz lepsze programy rozrywkowe i sportowe, i oto cała Polska siedzi bez przerwy przed telewizorem, ja sam bym siedział, i nie myśli, tylko chłonie tę opiumową strawę. Ameryka – opium dla ludu, to dobre hasło – ten spryciarz wie dobrze, że jakby pokazywał Rosję, toby ludzi szlag trafił. I tak Polska śpi – a oni rządzą”.

Zarazem programy informacyjne oceniał Kisielewski jak najgorzej: „Dzienniki i informacje są koszmarne, wciąż w kółko i drętwo o sprawach gospodarczych, jak się po tej nudzie dobrnie do amerykańskiego filmu (»Columbo«), to po prostu ogrzać się można czymś ciepłym i ludzkim. Jacyż oni głupi”.

Oprócz seriali zagranicznych, jak „Columbo”, „Aniołki Charliego” czy „Kosmos 1999”, telewizja nadal emitowała rodzime, wciąż popularne serialowe hity poprzedniej dekady, jak „Czterej pancerni i pies” bądź „Stawka większa niż życie”. Jednak w latach 70. jej oferta była już znacznie bardziej urozmaicona i – dosłownie – barwniejsza. W jakiejś mierze symbolizuje to kontrast między czarno-białą komedią obyczajową „Wojna domowa” z lat 1965–1966, o fabule osadzonej w realiach gomułkowskiej Polski (zarysowanej z pewną dozą inteligentnej ironii), a należącym do tego samego przecież gatunku, kolorowym „Czterdziestolatkiem” z 1975 roku, którego akcja toczy się w PRL Gierka. Widzowie z zapartym tchem śledzili też perypetie bohaterów serialu obyczajowego „Daleko od szosy” (1976) czy historycznego „Czarne chmury” (1973), zaś Marek Perepeczko, grający tytułowego Janosika w serialu przygodowym z 1973 roku (telewizyjna premiera w roku 1974) stał się symbolem męskiej krzepy i uroku. O lepsze walczyli z nim Bronisław Cieślak jako porucznik Borewicz z serialu kryminalnego „07 zgłoś się” (premiera w 1976 roku) i Karol Strasburger w roli podchorążego Władysława Niwińskiego w serialu wojennym „Polskie drogi” (wszedł na antenę w 1977 roku). Także za rządów Szczepańskiego miał premierę w Telewizji Polskiej serial „Dom” (1980). Na mały ekran trafiły też serialowe, błyskotliwie zrealizowane adaptacje klasyki literatury polskiej – „Chłopi” (1972), „Noce i dnie” oraz „Lalka”. Dwa ostatnie miały premierę w 1977 roku. Wtedy też wszedł na antenę popularnonaukowy program „Sonda” – skromnymi środkami, lecz z wyjątkowym talentem stworzony przez Zdzisława Kamińskiego i Andrzeja Kurka. Wszystko jednak przebił koncert zespołu ABBA. Będący wtedy u szczytu światowej popularności Szwedzi przylecieli do Polski i wystąpili w Studiu 2 za darmo (zamiast honorarium, które trzeba by im uiścić w dewizach, otrzymali wyłączne prawa do dystrybucji nagrania na Zachodzie). Koncert nagrano 7 października 1976 roku, a wyemitowano 13 listopada. Było to więc zaledwie kilka miesięcy po czerwcowym buncie w Radomiu i Ursusie, do którego doszło w wyniku ogłoszenia rządowych planów drastycznych podwyżek cen żywności, a także po wprowadzeniu reglamentacji cukru (co nastąpiło w sierpniu 1976 roku). Nieprzypadkowa zbieżność wydarzeń.

– W pierwszej połowie dekady lat 70. przekaz propagandowy współgrał z rzeczywistością. Można dyskutować, czy inwestycje były słuszne i czy modernizacja postępowała tak szybko, jak zapewniały władze, ale społeczeństwo odczuło pozytywną zmianę – ocenia profesor dr hab. Rafał Habielski z Wydziału Dziennikarstwa Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego. – Propaganda uzmysławiała Polakom wyjątkowość czasu. Natomiast od 1976 roku zaczynają się kłopoty aprowizacyjne, następuje rozejście się wizji mediów i rzeczywistości.

Michał Jagiełło, wówczas współtwórca telewizyjnego Studia Faktu i Sensacji, usłyszał od Macieja Szczepańskiego wprost, że ten nie oczekuje odeń kremlowskich kurantów – bo od tego ma innych na placu Powstańców Warszawy. Natomiast „tu, na Woronicza, musicie robić wysoką sztukę i przyzwoitą rozrywkę. Widzi pan przecież, co się z ludźmi dzieje, w sklepach biją się o żółty ser. Ja im muszę dać dobre teksty, znanych aktorów, wybitnych reżyserów” – mówił Szczepański (o czym Jagiełło opowiadał w wywiadzie dla Teresy Torańskiej).

W roku 1978 ogłoszono, że Polska jest dziesiątą potęgą ekonomiczną świata, co brzmiało dość kuriozalnie w kraju, w którym zaczynało brakować wszystkiego, a wkrótce nadeszła epoka reglamentacji żywności. Niedoborów w zaopatrzeniu nie mogła przesłonić niespotykanie intensywna kampania propagandowa po locie kosmicznym pierwszego Polaka, Mirosława Hermaszewskiego w 1978 roku. Nim rok ten dobiegł końca, innego Polaka wybrano na papieża – klimat się zmieniał. Gierek propagandowo przegrywał.

Wróćmy do rozmowy ze Szczepańskim z 1998 roku. Bo dobrze tam widać jego wiarę w moc propagandy: „Za moich czasów społeczeństwo nie miało możliwości skonfrontowania tego, co my mówiliśmy, z innymi przekazami. Jeśli do świadomości jednostek lub grup społecznych wysyła się strumień informacji, podczas gdy inne przekazy nie mogą tam dotrzeć, to utrwalają się te tezy, na których nam zależy” – opowiadał.

Pod koniec gierkowskiej dekady zadziałał efekt bumerangu. W wyniku konfrontacji fałszywego przekazu medialnego z gorszą, niż on głosi. rzeczywistością wiarygodność nadawcy skrzywionego obrazu legnie w gruzach.

– Myślę, że z efektem bumerangowym możemy mieć do czynienia także dziś – mówi Marcin Zaremba. – Wówczas nie było wielu możliwości ucieczki od propagandy. A dziś mamy internet, możemy wcisnąć pilota i oglądać konkurencyjne stacje albo przełączyć stację w radiu.

Z kolei prof. Habielski wątpi w efekt bumerangu we współczesnym, spolaryzowanym politycznie społeczeństwie: – Medioznawcy stawiają tezę, że ludzie w Polsce wybierają sobie takie media, z których przesłaniem się identyfikują – mówi. – W związku z tym nie funkcjonuje schemat: „ktoś słyszy w telewizji, że w kraju jest dobrze, po czym w sklepie przekonuje się o wysokich cenach, co w efekcie neutralizuje przekaz”. Ludzie wierzą w przekaz i wierzą swoim mediom, przez co rzeczy, które spotykają ich w życiu realnym, nie odnoszą do przekazu i nie dyskwalifikują go.

WSKAŻMY WROGA

Słynne „Für Deutschland” z przemówienia Donalda Tuska po niemiecku, które setki razy puszczały „Wiadomości”, jest dowodem instrumentalnego traktowania odbiorców przez telewizję Jacka Kurskiego i obecnie Mateusza Matyszkowicza. Dziś – w czasie wojny w Ukrainie, kryzysu paliwowego, pisowskiej krucjaty antyunijnej – widać, że to również element szerszego planu propagandowego: przy okazji uderzenia w Tuska wskazuje się wroga zewnętrznego.

Wygląda na to, że współczesna TVP twórczo rozwinęła tu koncepcję propagandy Szczepańskiego, który działał z Gierkiem w specyficznej sytuacji międzynarodowej. – Novum polityki propagandowej po grudniu 1970 roku sprowadzało się do tego, że wycieniowano figurę wroga. Zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego w postaci świata zachodniego – przypomina prof. Habielski.

Tuż przed dojściem do władzy Edwarda Gierka Polska zawarła z Republiką Federalną Niemiec układ o normalizacji stosunków i uznaniu granicy na Odrze i Nysie. Do tego Gierek zdawał sobie sprawę, że agresywna retoryka w stosunku do Zachodu nie zachęci tamtejszych banków do udzielania Polsce kredytów. Nie było więc wyjścia – odwetowcy, rewizjoniści, syjoniści, imperialiści na chwilę chociaż musieli zniknąć z czołówek oficjalnego przekazu. Co nie znaczy, że zniknęli w ogóle.

I tak Polacy w grudniu 1972 roku dowiadywali się o „eskalacji amerykańskich bombardowań Demokratycznej Republiki Wietnamu” i „protestach światowej opinii publicznej przeciwko terrorystycznym nalotom USA”.

Już wkrótce jednak, po wizycie w Polsce prezydenta Nixona, w telewizji wprowadzono embargo na informacje o (dogasającej zresztą) wojnie wietnamskiej. Jak wspominał Stefan Kisielewski, za ich publikowanie groziły najsurowsze konsekwencje ze strony Szczepańskiego.

Dziś ataki na Niemców, podobnie jak wcześniej ataki na uchodźców (w 2015 roku kryzys migracyjny pomógł Prawu i Sprawiedliwości), to modus operandi zarówno polityki, jak i politycznej propagandy. Wroga numer dwa (po Tusku) wprowadza się do najbardziej absurdalnych tematów. Mamy więc materiały i paski: „Niemcy mają problem z rasizmem”, „Rosnące zarobki Polaków irytują Niemców” czy swego rodzaju combo wrogów: „Niemcy cieszą się z powrotu Tuska”.

Krystyna Doktorowicz nie ma żadnych wątpliwości: – Obecna prorządowa, a raczej propartyjna propaganda, ma na celu zniszczenie przeciwnika.

NIE LICZMY SIĘ Z PIENIĘDZMI

– Szczepański miał ambicję zrobienia z Telewizji Polskiej instytucji nowoczesnej, na wzór publicznych telewizji na Zachodzie – mówi prof. Krystyna Doktorowicz.

Bożena Walter podkreśla: – Miał dobre kontakty z Edwardem Gierkiem i w związku z tym mógł załatwić dla niej każde pieniądze.

– Szczepański dostawał ogromne środki dewizowe, by sprowadzać nowoczesny sprzęt. Pojawiają się pieniądze na kupowanie atrakcyjnych filmów i seriali zachodnich, których w telewizji gomułkowskiej było niewiele. Proponowano też więcej sportu, w tym transmisji imprez zagranicznych – wylicza Rafał Habielski.

No i upowszechniła się telewizja kolorowa. Jeden z najważniejszych dla Szczepańskiego projektów udało się zrealizować szybko. Choć – trzeba dodać – zaczęli poprzednicy, którzy także przy tej okazji nie zapomnieli o partii matce. Pierwszą transmisję kolorową przeprowadzono z VI Zjazdu PZPR w grudniu 1971 roku.

– Szczepański telewizję kochał i rozumiał jej znaczenie, jej potęgę przekazu, starał się realizować wszystkie zamówienia fachowców telewizyjnych – dodaje Bożena Walter.

Bożena Walter ma tu na myśli także swojego męża Mariusza Waltera. – W czasie prezesury Szczepańskiego Mariusz Walter odgrywał w TVP ogromną rolę – przypomina prof. Doktorowicz. – To on był autorem Studia 2, które prowadzili między innymi Bożena Walter, Edward Mikołajczyk, Tomasz Hopfer. A także wielu innych nowatorskich programów.

– Na antenie były kabarety Olgi Lipińskiej, programy muzyczne Wojtka Manna i dużo innych artystycznych tworów telewizyjnych – wspomina Bożena Walter.

Wojciech Domagała przywołuje oglądane do dziś spektakle Teatru Telewizji, które powstawały w studiu TVP Katowice. – Pamiętam, jak w telewizyjnym bufecie na swoje wejście czekali Holoubek, Łapicki czy Olbrychski, a znudzona czekaniem Kalina Jędrusik pomagała paniom z bufetu serwować dania. Takie to były czasy.

Ta rewolucja formy nie byłaby możliwa bez rewolucji technologicznej. – Całkowicie przeorientował telewizję sprzętowo – mówi o Szczepańskim Krystyna Doktorowicz.

Beneficjentami postępu z czasów gierkowskich były również ośrodki lokalne. W Telewizji Katowice najstarsi pracownicy do dziś pamiętają osobiste przekazanie przez Szczepańskiego, w jubileuszowym prezencie, dwóch kamer mogących zarazem nagrywać dźwięk. Szczepański rzeczywiście działał szybko – stację w swoim śląskim mateczniku obdarował tak hojnie już w grudniu 1972 roku (na 15-lecie ośrodka), czyli raptem parę tygodni po powołaniu go na przewodniczącego Radiokomitetu.

Co ciekawe, Maciej Szczepański do końca nie stracił swej wiary w ośrodki regionalne. W 1998 roku mówił: „Jeśli telewizja publiczna chce wygrać w konkurencji ze stacjami komercyjnymi, musi sięgnąć po swoją tajną broń: ośrodki regionalne. (…) Na razie robią one program, który jest miniaturą programu ogólnopolskiego. A ponieważ ten jest do kitu, miniatury są jeszcze bardziej do niczego” („Press”, nr 10/33).

Za swojej kadencji Jacek Kurski wielokrotnie podkreślał – intencjonalnie czy nie naśladując Szczepańskiego – jak leżą mu na sercu regiony: „Chciałbym (…) żeby TVP 3 była traktowana równorzędnie z TVP 1 TVP 2. (…). To ważne, żeby tematyka samorządowa mogła być lepiej relacjonowana przez oddziały terenowe telewizji” – mówił na konferencji prasowej w marcu 2018 roku.

Nowy prezes TVP Mateusz Matyszkowicz basował mu we wrześniu 2021 roku podczas konkursu ośrodków TVP: „Ośrodki Telewizji Polskiej są niezwykle ważną częścią naszego myślenia o spółce; to jest nasza siła, to nas odróżnia od telewizji komercyjnych”.

Jacek Kurski często także chwalił się, że za jego czasów TVP wkroczyła w technologiczną rewolucję. Pieniądze TVP ma. Prawie 2 mld zł rocznie tytułem rekompensaty za utracone wpływy abonamentowe są symbolem rządowej troski o swoją armię propagandową.

Na Woronicza ma także powstać nowa siedziba Telewizyjnej Agencji Informacyjnej za ponad 600 mln zł. W styczniu 2022 roku ruszyła budowa hali zdjęciowej Telewizji Polskiej, która ma kosztować ok. 150 mln zł i być najnowocześniejsza w Polsce.

– Rozpędziliśmy tę maszynę i się nie zatrzymamy. Hala zdjęciowa, której budowę symbolicznie dzisiaj rozpoczynamy, jest obiektem, który nada produkcji telewizyjnej zupełnie nowy wymiar, pozostawi konkurencję daleko w tyle, wprowadzi nową jakość w produkcji Telewizji Polskiej – mówił wówczas Kurski.

W sztuce propagandy dzisiejszej TVP nowa jakość już niepotrzebna. System działa idealnie.

***

Ten tekst Tomasza Borówki pochodzi z archiwalnego wydania magazynu „Press”