Po sprawie Klich-Siewiorek w „GW”: kierownicy działów omówią temat z adwokatem

– Cieszę się, że zachowania Aleksandry Klich zostały zdiagnozowane jako niepożądane – mówi Adam Leszczyński

Komisja ds. przeciwdziałania dyskryminacji i mobbingowi w Agorze – powołana w związku z zarzutami kierowanymi wobec Aleksandry Klich-Siewiorek, byłej już naczelnej „Wysokich Obcasów” i wicenaczelnej „Gazety Wyborczej” – ustaliła, że w redakcji dochodziło do zachowań niepożądanych, ale nie ma mowy o mobbingu i dyskryminacji. W tym tygodniu kierownicy redakcji „Gazety Wyborczej” spotkają się adwokatem, który pracował w komisji, by omówić konkretne przypadki.

Jak dowiedział się „Presserwis”, po przesłuchaniu w charakterze świadków osób skarżących się na mobbing ze strony byłej szefowej „Wysokich Obcasów” i wicenaczelnej „GW”, dyrektor ds. pracowniczych w Agorze Łukasz Sowiński przesłał zainteresowanym pismo, w którym twierdzi, że komisja ds. przeciwdziałania dyskryminacji i mobbingowi nie stwierdziła, aby „w trakcie współpracy pomiędzy Panem a Aleksandrą Klich-Siewiorek doszło do mobbingu lub dyskryminacji wobec Pana”. Jednak – jak pisze Łukasz Sowiński, „jednocześnie komisja ustaliła, że we wskazanym przez Pana okresie podlegającym badaniu, dochodziło do zachowań w postaci braku wystarczającej komunikacji, które komisja uznała za niepożądane”.

Łukasz Długowski: „To korporacyjny bełkot”

Adam Leszczyński – były dziennikarz „GW”, a obecnie w OKO.press – przyznaje, że spodziewał się takiego wyniku pracy komisji.

– Cieszę się, że zachowania Aleksandry Klich zostały zdiagnozowane jako niepożądane – mówi „Presserwisowi” Leszczyński, który twierdzi, że m.in. z powodu Aleksandry Klich ostatnie lata spędzone w „GW” przypłacił załamaniem nerwowym. – Jednak generalnie działalność komisji nie spełnia oczekiwań osób biorących udział w tym postępowaniu – podkreśla.

Aleksandra Klich-Siewiorek, kiedy w niedzielę zwróciliśmy się do niej o komentarz, poprosiła o telefon w poniedziałek.

Łukasz Długowski, były autor „Gazety Wyborczej”, który jako jeden z pierwszych sformułował zarzuty pod adresem Aleksandry Klich-Siewiorek, gdy ta w mediach społecznościowych pochwaliła Renatę Kim za ujawnienie przypadków mobbingu w „Newsweek Polska”, nie kryje irytacji oświadczeniem komisji. – Agora sprowadziła tę sprawę do uchybień w komunikacji. Ale zeznania, ani moje, ani innych, nie dotyczyły komunikacji. Zachowania niepożądane to korporacyjny bełkot. To była przemoc – mówi „Presserwisowi”. – Zadowalające jest dla mnie to, że kilkunastu dziennikarzy i dziennikarek zeznawało, opowiadając o swoich doświadczeniach. Mam nadzieję, że po zmianach, które zaszły w Agorze w związku ze sprawą, będą czuli się bezpieczniej. Ja, podobnie jak inni zeznający, czekamy na udostępnienie przez Agorę treści raportu komisji. Agora konsekwentnie odmawia – dodaje Łukasz Długowski.

Definicja mobbingu nie daje pracownikom zabezpieczenia

Aleksandra Sobczak, wicenaczelna „Gazety Wyborczej”, stwierdza, że raport komisji zawiera dane osób zeznających w charakterze świadków. – Mogą w nich być treści wrażliwe, czasem wręcz intymne, których w żadnym przypadku nie możemy podać do publicznej wiadomości – mówi „Presserwisowi” Sobczak.

Wicenaczelna „GW” zaznacza, że priorytetem w tej sprawie jest dokładne określenie, czym są działania niepożądane. – Będziemy to omawiać w tym tygodniu podczas spotkania kierowników z udziałem adwokata, który pracował w komisji przeciwdziałania mobbingowi. Wnioski będą uwzględnione w szkoleniach kierowników – mówi Aleksandra Sobczak.

W ocenie wicenaczelnej „Wyborczej” definicja mobbingu w polskim prawie nie daje pracownikom wystarczającego zabezpieczenia. – Na przykład zachowania aroganckie czy chamskie same często nie wyczerpują znamion mobbingu. Niezależnie od sytuacji prawnej, w „Wyborczej” oczekujemy, że ludzie będą się wzajemnie traktować z szacunkiem. W Agorze jest specjalna procedura do zgłaszania mobbingu i innych zachowań niepożądanych – mówi Aleksandra Sobczak.

Aleksandra Klich-Siewiorek w listopadzie 2022 roku odeszła z Agory i została dyrektorką Powiatowej i Miejskiej Biblioteki w Rybniku, skąd pochodzi.