Dziennikarka TVN24 Monika Olejnik skrytykowała artykuł „Super Expressu” (Grupa ZPR Media) opisujący jej pierwszego męża. – Pewne medium epatuje moją historią sprzed lat. Przypomina mi o moim pierwszym mężu, przypominając mi o bólu spowodowanym przemocą! Sami sobie ułożyli historie manipulując – podkreśliła. Nie zapowiedziała natomiast działań prawnych wobec dziennika.
Maciej Gąsiorowski w tekście „Był pierwszym mężem Moniki Olejnik. Zmarł w zapomnieniu” przypomniał, że Monika Olejnik wyszła za mąż za inżyniera elektryka Mateusza Praczuka jeszcze przed rozpoczęciem pracy w mediach. Natomiast kiedy byli w trakcie rozwodu, skierowała do instytucji państwowych wniosek o wydanie mu zakazu wyjazdu za granicę.
Dziennikarz „Super Expressu” dodał, że Praczuk zmarł nagle w lutym 2014 roku w wieku 62 lat.
Gąsiorowski specjalizuje się w opisywaniu losów życiowych i okoliczności śmierci znanych osób. Odwiedza też ich groby, relacjonując to na kanale youtube’owym Niezapomniani mającym obecnie 115 tys. subskrybentów.
Monika Olejnik: mój ówczesny mąż był przemocowcem
Do tekstu o swoim pierwszym mężu Monika Olejnik odniosła się na Instagramie, podkreślając, że w trakcie tego małżeństwa była ofiarą przemocy domowej.
– Byłam studentką, a w zasadzie 20-letnim dzieckiem, kiedy nie zastanawiając się wyszłam za mąż. Moje życie szybko stało się koszmarem. Mateusz, mój ówczesny mąż był przemocowcem, bił mnie! Miałam w sobie na tyle siły, że nie czekałam – szybko wyprowadziłam się od niego i rozwiodłam się. Bałam się, że jak ucieknie z Polski, to nie otrzymam rozwodu – opisała.
– Nie chciałam trwać w bólu i doprowadziłam do rozwodu. Tak, mam rozwód z orzeczeniem winy – mojego pierwszego męża! Po rozwodzie nigdy nie spotkaliśmy się i nie miałam, też kontaktu z jego rodziną. Przez lata żyłam w traumie, że go zobaczę, że będzie się mścił! – wyliczyła dziennikarka.
Olejnik zwróciła uwagę, że rzadko przedstawia swoje życie prywatne. – Ale piszę o tym, ponieważ pewne medium epatuje moją historią sprzed lat. Przypomina mi o moim pierwszym mężu, przypominając mi o bólu spowodowanym przemocą! Sami sobie ułożyli historie manipulując. Mateusz nie żyje. Od czasu rozwodu nie mam z nim nic wspólnego! – podkreśliła.
– Ludzie nazywający się „dziennikarzami” nie zadzwonili do mnie, nie zapytali o powody rozstania, o rozwód! Mam pytanie do tych, którzy to napisali: Byliście kiedyś bici? Doznaliście przemocy fizycznej i psychicznej? Chcieliście zadać mi ból? Robicie, to sami z siebie dla klikalności, czy na czyjeś zlecenie?? Czy to przedwyborcze wazeliniarstwo?? – spytała.
– Nie zastraszycie mnie! Na szczęście mam w życiu bliskie mi osoby, które były i są dla mnie wsparciem. Pomagam i będę pomagać wszystkim, którzy doznali przemocy psychicznej i fizycznej. Nie rońcie łez nad grobami sprawców, tylko wspierajcie pokrzywdzonych! Stop Agresji. Stop Przemocy fizycznej i psychicznej – dodała dziennikarka TVN24.
Profil instagramowy Moniki Olejnik obserwuje 140 tys. użytkowników.
Prawie dekadę temu Monika Olejnik skierowała pozew przeciw wydawcy książki „Resortowe dzieci”. Była jedną z osób, których wizerunki z czerwonymi krawatami umieszczono na okładce, a na tylnej okładce napisano m.in. że opisane osoby „szydzą z patriotyzmu, polskich tradycji i w ogóle z polskości”.
Na mocy ugody Wydawnictwo Fronda przeprosiło dziennikarkę za naruszenie dóbr osobistych, przeprosiny ukazały się w trzech tytułach prasowych, m.in. „Rzeczpospolitej”.
Olejnik wygrała też prawomocnie proces o przeprosiny z wydawcą i redaktorem naczelnym tygodnika „Sieci”, chodziło o zamieszenie jej zdjęcia przy tekście „Brunatne pióra”.