Czy zniszczony wizerunek TVP można odbudować?

Tak, ale pod licznymi warunkami

TVP może polepszyć swój wizerunek, na przykład produkując seriale wartościowsze niż Korona królów

Zdewastowanej przez rządy Zjednoczonej Prawicy Telewizji Polskiej bardzo trudno będzie odbudować wizerunek medium rzetelnego i cieszącego się społecznym zaufaniem. Nie jest to jednak wykluczone. – O ile bardzo trudno będzie odbudować markę TVP w kategorii programów informacyjnych, to znacznie łatwiej można uzdrowić kanały tematyczne – uważa prof. Krystyna Doktorowicz, medioznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego.

Podczas „Sylwestra marzeń z Dwójką” w Zakopanem zespół Black Eyed Peas wyszedł na scenę z tęczowymi opaskami. A za kulisami jeden z muzyków mówił: „Jesteśmy z Black Eyed Peas. Można powiedzieć Black Eyed Peace. Jesteśmy za pokojem, jednością, harmonią. Nie jesteśmy Black Eyed PiS” – zapewnił.

Występ Black Eyed Peas wypadkiem przy pracy?

„Prezes TVP od razu uspokajał, że było to uzgodnione. Pokazaliśmy światu, że nie ma u nas dyskryminowania osób o innym światopoglądzie” – mówił w publicznym radiu dzień po Nowym Roku wiceminister ds. turystyki Andrzej Gut-Mostowy.

Były wieloletni redaktor TVP i wysoki rangą działacz PiS (prosi o zachowanie anonimowości) w rozmowie z „Presserwisem” zwraca uwagę na obowiązującą definicję misji publicznej radiofonii i telewizji. Artykuł 21 punkt 1 Ustawy o radiofonii i telewizji stanowi, że „Publiczna radiofonia i telewizja realizuje misję publiczną, oferując, na zasadach określonych w ustawie, całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowane programy i inne usługi w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu”.

– Trudno sobie wyobrazić doskonalszą realizację tego przepisu. Sylwester marzeń w Zakopanem to była oferta znakomitej rozrywki, nacechowana pluralizmem, bo na scenie pojawiał się symbol mniejszości seksualnych – mówi były redaktor TVP. – Prezes TVP Mateusz Matyszkowicz, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, nie przemówił ze sceny do publiczności. To znak, że telewizja pod jego rządami porzuca przaśność, którą została nasączona pod rządami Jacka Kurskiego, realizuje misję w sposób mniej kontrowersyjny – dodaje.

– Nic bardziej mylnego. Występ zespołu Black Eyed Peas podczas „Sylwestra marzeń” to był wypadek przy pracy. Władze TVP najpewniej uznały, że lepiej wpuścić go na scenę, niż odwołać koncert w sytuacji, gdy swój występ odwołała już wcześniej inna zagraniczna gwiazda Mel C – mówi w rozmowie z „Presserwisem” Robert Kwiatkowski, były prezes TVP, obecnie poseł koła parlamentarnego PPS.

I dodaje: – Mateusz Matyszkowicz nie poprawi jakości telewizji publicznej ani jej wizerunku. To prezes tymczasowy. Został wybrany, bo wcześniej jako wiceprezes dobrze znał firmę. Ale w kluczowym dla TVP segmencie programów informacyjnych nie ma nic do powiedzenia. Tu rządzi niepodzielnie szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski. To oznacza, że TVP będzie trzymać paździerzowo-tandetny kurs wyznaczony przez Jacka Kurskiego. Telewizja publiczna będzie stale łamać zasady rzetelności i bezstronności – dodaje.

Uzależnienie TVP od dotacji rządowych „największą szkodą”

Robert Kwiatkowski zaznacza, że w czasie jego prezesury TVP utrzymywała się głównie z reklam i opłat abonamentowych. – To zapewne jeden z powodów, dzięki którym cieszyła się zaufaniem społecznym sięgającym 70 procent, porównywalnym ze strażą pożarną, która niepodzielnie jest w czołówce tego rankingu.

Były prezes TVP podkreśla, że największą szkodą wyrządzona telewizji przez rządy Zjednoczonej Prawicy było jej całkowite uzależnienie od dotacji rządowych, wypłacanych jako rekompensaty za utratę wpływów z abonamentu.

Juliusz Braun, były przewodniczący KRRiT, zauważa, że w tegorocznym budżecie państwa wsparcie mediów publicznych sięgnie zawrotnej kwoty 2,7 mld zł. – Ale gdyby z poparcia tego projektu wycofała się np. skonfliktowana z premierem Solidarna Polska, TVP zostałaby bez pieniędzy nawet na bieżące utrzymanie. To uświadamia, w jak ogromnym stopniu znajduje się na łasce polityków strony rządzącej – dodaje Braun.

– Niestety tego trującego uzależnienia mediów publicznych od polityków partii rządzącej nie da się znieść w korzystnym dla mediów publicznych scenariuszu, w którym tegoroczne wybory parlamentarne wygrywa opozycja – mówi Robert Kwiatkowski.

W jego ocenie powrót do idei radykalnego odseparowania mediów publicznych od polityki jest nierealny w dającej się przewidzieć perspektywie. Przypomnijmy, że w 2009 roku założenia nowej ustawy medialnej przygotowywała grupa twórców, m.in. reżyserka Agnieszka Holland, publicysta „Polityki” Jacek Żakowski, plastyk Iwo Zaniewski, producent telewizyjny Maciej Strzembosz. Według tej koncepcji zarządy i rady nadzorcze publicznej telewizji i radia miała zastąpić Rada Mediów Publicznych wybierana w otwartym konkursie przez złożony z ludzi kultury Komitet Obywatelski. W tym modelu media publiczne byłyby finansowane z tzw. opłaty audiowizualnej wnoszonej przez płatników podatku PIT i CIT.

Telewizję publiczną trzeba zbudować od nowa

– Politycy strony rządowej biorą odpowiedzialność za państwo, więc nie mogą zostać pozbawieni wpływu na media publiczne. Dzisiejsza opozycja parlamentarna zdaje sobie sprawę, że jeśli przejmie władzę, nie będzie mogła natychmiast odseparować TVP od polityki, bo oznaczałoby to dla niej samobójstwo i zapewne przedterminowe wybory po roku, które wygrałaby PiS – mówi Robert Kwiatkowski.

– Telewizję publiczną trzeba utrzymać, ale żeby odzyskała swój wizerunek, należy ją zbudować od nowa – uważa Juliusz Braun. – Zmiany muszą być radykalne, dotyczyć zarówno struktury, jak i ludzi. Czy potrzebujemy dwóch głównych kanałów TVP? Moim zdaniem w warunkach obecnej konkurencji – nie. Natomiast warto utrzymać i rozwijać kanały tematyczne, zwłaszcza sportowe, gdzie straty wizerunkowe ostatnich prawie ośmiu lat rządów Zjednoczonej Prawicy są proporcjonalnie najmniejsze – dodaje.

– Zmiana profilu politycznego mediów publicznych po ewentualnym zwycięstwie dzisiejszej opozycji w wyborach parlamentarnych na pewno spowoduje masowy odpływ widzów, którzy stanowią twardy elektorat Zjednoczonej Prawicy i w TVP odnajdują potwierdzenie swoich poglądów – mówi prof. Krystyna Doktorowicz, medioznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego. – Tak zmienione redakcje nie odzyskają wizerunku rzetelnych i wiarygodnych, bo będą działać pod szyldem antymarki TVP. W najlepszym razie będą postrzegane jako rządowe, a nie partyjne. Nawet jeśli będą przygotowywać kontent rzetelnie i obiektywnie – dodaje.

Jednak – w opinii Krystyny Doktorowicz – wizerunek TVP nie został pogrzebany na zawsze. – Na wysoką pozycję marki pracuje się długo, zniszczyć ja można relatywnie szybko. Zjednoczona Prawica na bazie telewizji publicznej stworzyła antymarkę – mówi medioznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego. – Co nie oznacza, że sprawa jest całkiem beznadziejna. O ile bardzo trudno będzie odbudować markę TVP w kategorii programów informacyjnych, to znacznie łatwiej można uzdrowić kanały tematyczne, jak np. TVP Historia, który stoi na dość przyzwoitym poziomie. Obszarem rozwoju są też kanały edukacyjne.

W ocenie Krystyny Doktorowicz próbę odbudowy marki TVP warto podjąć także na polu produkcji filmowej i telewizyjnej. – O tym, że można w Polsce kręcić doskonałe produkcje, świadczy choćby serial „Wielka woda” wyprodukowany przez Netflix i Telemark. Niestety TVP serwuje widzom tandetę, taką jak np. „Korona królów” – ocenia medioznawczyni. O tym, czy TVP uda się odbudować, zdecydują konkretni ludzie: dziennikarze, producenci, scenarzyści, reżyserzy, aktorzy. Wielokrotnie przekonywaliśmy się, że dobre, nawet wybitne produkcje mogą powstawać nawet w instytucjach systemowi wadliwych – podsumowuje Krystyna Doktorowicz.