Szpakowski komentował mecz Argentyna – Francja z Sebastianem Milą. W trakcie spotkania podziękował widzom za 12 finałów Mistrzostw Świata w piłce nożnej. – Bycie w Państwa domach było zaszczytem, przyjemnością i wyróżnieniem – mówił na antenie komentator, który w 1978 i 1982 roku sprawozdawał mundiale dla Polskiego Radia, a od roku 1986 dla TVP.
Dariusz Szpakowski przeprosił za błędy
– Co jakiś czas chciałbym być z państwem. Przepraszam za wszystkie pomyłki, potknięcia, przejęzyczenia w trakcie komentarzy. Zaszczytem było goszczenie w Waszych domach – powiedział Szpakowski. Później, oddając głos do studia, ponownie usłyszeliśmy jego legendarne „halo, Warszawa!”.
Roman Kołtoń w rozmowie z „Presserwisem” 15 grudnia mówił, że czeka na „niezwykły finał, bo stary Messi przeciwko młodemu Mbappe. Młody i starzejący się Bóg piłki, komentowani boskim głosem Dariusza Szpakowskiego”. Ostatecznie wygrał go Messi, którego drużyna pokonała obrońców tytułu 4:2 w karnych (w regulaminowym czasie gry było 2:2, po dogrywce 3:3).
– Czy Dariusz Szpakowski mylił się w minionych latach w sposób, jaki nie przystoi komentatorowi? Tak. Zapłacił za to cenę, która musiała go zaboleć: popodaniem w śmieszność. Czy, jak powiedziałoby młodsze pokolenie: memicznieniem – stwierdza Leszek Milewski, dziennikarz sportowy i redaktor serwisu Goal.pl. – Ile tych błędów wynikało z niedostatecznego nieprzygotowania? Na pewno nie wszystkie, bo przecież ikoniczna pomyłka – naprawdę tak ją można nazwać: ikoniczną – Messiego z Maradoną na mundialu 2014 nie brała się przecież z niewiedzy. Natomiast nie wszystkie błędy były błędami niewytłumaczalnymi, podświadomymi. O tym też należy pamiętać, właśnie dlatego, by oddać Szpakowskiemu sprawiedliwość. By w tonie naszego mówienia o Szpakowskim nie było fałszywej nuty, która siłą rzeczy podważałaby i to, co dobre.
„Najlepszy głos do komentowania”
– Nie pomogło też Szpakowskiemu to, że był utożsamiany jako głos przegranych przez Polaków meczów – dodaje Milewski. – Przy meczach Polaków pojawia się potężny bagaż emocjonalny, który kibic zaczyna wiązać również z głosem, który towarzyszy tym meczom. Nie miał oczywiście na to najmniejszego wpływu – tak wypadło, jego pech. Ale to też w pewnym momencie zaczęło ciążyć.
I dalej Milewski: – Tego mu bardzo życzę – z mundialami się żegna, ale przecież nie z komentowaniem, nie z polską piłką. Życzę mu, by zespolił się emocjonalnie z sukcesem polskiej piłki – przypomnijmy sobie, jak potrafił dać wielkość karnemu Błaszczykowskiego w sparingu z Niemcami. Jego „TAAAAAAAAAAAAAAAK” po tym strzale to były ciarki. Co mógłby wyczarować po autentycznym wielkim triumfie? – zastanawia się.
– Szpakowski ma najlepszy głos do komentowania, idealny tembr, tempo, grę emocjami – to jest oczywiste dla każdego. Ale ten warsztat przekładał się na to, że był najlepszy w podsycaniu emocji w wielkich momentach, w wielkich meczach. Tam potrafił stanowić najcelniejszą interlinię. I paradoks Szpakowskiego polega na tym, że choć czas zrobił swoje, tak wciąż ma swoje cele, stawki, wciąż – kto wie! – być może jego potencjał nie został w pełni zrealizowany. Bo wciąż czeka na wielki sukces Polski, z którym mógłby wejść w legendarny mariaż, godny Jana Ciszewskiego i Polaków z ich złotej ery – kończy Milewski.
Telewizja Polska transmitowała wszystkie spotkania w Katarze. Komentowali je poza Szpakowskim i Milą: Mateusz Borek, Jacek Laskowski, Przemysław Pełka, Janusz Michalik, Marcin Żewłakow, Robert Podoliński, Sławomir Kwiatkowski, Kamil Kosowski, Maciej Iwański i Kazimierz Węgrzyn. Gospodarzami studia byli natomiast: Maciej Kurzajewski, Rafał Patyra, Marcin Rams, Mariusz Jankowski i Kacper Tomczyk. Do Kataru poleciało ponad 40 pracowników TVP Sport, w tym eksperci, komentatorzy, obsługa techniczna studia, wydawcy oraz podwydawcy, jednak większość z nich wróciła do Polski po tym, jak z turnieju odpadła reprezentacja naszego kraju.