Zbrodni dopuścił się w swoim domku letniskowym. Powodem zbrodni był fakt, że młody dziennikarz, wpadł na trop zbrodni, jakich w przeszłości dokonał P. Policja zatrzymała P. na terenie Śląska.
Chodzi o zabójstwo dziennikarza Marka Pomykały, jakiego P. miał dokonać w 1997 roku.
Rodzina Marka Pomykały, który zaginął w 1997 r. może w końcu odetchnąć z ulgą. Choć przez lata o zniknięcie ich syna podejrzewano jednego człowieka, ten wymykał się organom ścigania. Po latach udało się zgromadzić dostateczna liczbę dowodów, które pozwoliły na zatrzymanie Tadeusza P. i postawienie mu kilku zarzutów, w tym zarzutu zabójstwa Pomykały. – W 1 Wydziale Śledczym Prokuratury Okręgowej w Krakowie prowadzone jest postepowanie w sprawie śmierci w 1997 roku dziennikarza z Sanoka przygotowującego materiały do publikacji w sprawie wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym do którego doszło 21 listopada 1985 roku w miejscowości Łączki woj. podkarpackie. – podaje w komunikacie Prokuratura Okręgowa w Krakowie.
Bieszczadzka zmowa milczenia
Żeby zrozumieć całą sprawę, należy przenieść się w czasie do nocy 21 listopada grudnia 1985 r. Wtedy Tadeusz P., funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej, pełniący funkcję Zastępcy Szefa Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lesku, prowadząc auto w stanie nietrzeźwym, doprowadził do śmiertelnego potrącenia. Chcąc zatuszować wypadek, o pomoc w przejęciu odpowiedzialności, za dokonany czyn, poprosił swojego ojca. Ten potwierdził później, że feralnej nocy prowadził auto.
Całkowicie przypadkowym świadkiem tego zdarzenia był, młody milicjant, pochodzący z Częstochowy Krzysztof Pyka. Usłyszał, że w sprawę ma się nie mieszać. Potem miano mu dawać do podpisania dokumenty, które nie miały niczego wspólnego z prawdą o wypadku, do którego doszło w Łączkach. W nocy z 12 na 13 grudnia 1985 r. Krzysztof Pyka zaginął. Później jego ciało zostało odnalezione w zbiorniku wodnym. Do zabójstwa młodego milicjanta doszło w Polańczyku. Prokuratura Okręgowa w Krakowie, nie ma wątpliwości, kto stał za śmiercią Krzysztofa Pyki. Po zatrzymaniu w dniu 22 listopada 2022 r. , o zbrodnię został oskarżony Tadeusz P.
– Chcąc uniknąć odpowiedzialności karnej i dyscyplinarnej za spowodowanie w stanie nietrzeźwości wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym, do którego doszło 21 listopada 1985 roku w miejscowości Łączki woj. podkarpackiego pozbawił życia jednego z funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej posiadającego wiedzę o prawdziwym przebiegu i okolicznościach wypadku drogowego doprowadził do jego zgonu w ten sposób, że zepchnął go do Jeziora Solińskiego z pomostu do cumowania łodzi w wyniku czego pokrzywdzony zmarł na skutek utonięcia. – podaje dalej Prokuratura Okręgowa w Krakowie.
Dlaczego Marek Pomykała zginął?
W 1997 r. dziennikarz pracował nad sprawą potrącenia w miejscowości Łączki oraz śmierci młodego milicjanta, który tuż po wypadku, zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Prawdopodobnie posiadał wiedzę o tuszowaniu obu przestępstw. W dniu, w którym zaginął, miał skontaktować się z Tadeuszem P., który zaprosił go do swojego domku letniskowego na rozmowę.
Dziennikarz zaginął i nigdy więcej nie skontaktował się ze swoją rodziną, która od 25 lat próbuje dociec prawdy, odnaleźć ciało syna i należycie go pochować. Śledczy z krakowskiego „Archiwum X” oraz Prokuratura Okręgowa w Krakowie, połączyli ze sobą wszystkie fakty, czego efektem są kolejne zarzuty, dla Tadeusza P., który został zatrzymany w Bytomiu. – Pozbawił życia znanego dziennikarza przygotowującego do publikacji materiały w sprawie tego wypadku komunikacyjnego, w ten sposób, że pod pozorem udzielenia mu wywiadu o okolicznościach wypadku podstępnie zwabił pokrzywdzonego do domku letniskowego, następnie doprowadził go do stanu nietrzeźwości, i wykorzystując ten stan udusił pokrzywdzonego. – informuje Prokuratura Okręgowa w Krakowie.
Kto pomógł w ujęciu Tadeusza P.?
W zebraniu odpowiedniego materiału dowodowego, pomogły zeznania dwóch kobiet. Byłej żony i byłej partnerki Tadeusza P., którym ten miał wyznać, co przed laty zrobił. Co więcej, P. jedną z nich, również chciał pozbawić życia.
– W okresie od bliżej nieustalonego dnia i miesiąca 2015 roku do bliżej nieustalonego dnia listopada 2016 roku w Bytomiu oraz innych miejscowościach, działając w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru pozbawienia życia swojej żony poprzez spowodowanie zatrucia jej organizmu, usiłował pozbawić ją życia. Działał w ten sposób, że systematycznie dodawał do wypijanych przez nią napojów znaczne dawki określonych leków. Zaś jesienią 2016 roku umieścił w jej papierosach rtęć, co w przypadku ich wypalenia, z uwagi na wdychanie wytworzonych pod wpływem temperatury oparów rtęci, skutkowałoby bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia lub zdrowia. Mogło też skutkować zgonem pokrzywdzonej, przy czym zamierzonego celu nie osiągnął z względu na ujawnienie przez pokrzywdzoną powyższych okoliczności i odstąpienie od wypalenia tych papierosów – czytamy dalej.
Przy okazji zatrzymania, Tadeusz P. posiadał przy sobie około 25 gramów marihuany. Tadeusz P. nie przyznaje się do winy. Sprawę rozstrzygnie sąd.