– W tej chwili wiele drukarń jest w trakcie negocjacji kontraktów na dostawę prądu od stycznia 2023 roku – tłumaczy Jacek Kuśmierczyk. – Dostajemy sygnały z branży, że proponowane stawki są kilkakrotnie wyższe niż dotychczas. Już teraz niektóre małe drukarnie decydują się na zawieszenie działalności, a te większe znajdą się pod ścianą, gdy dostaną rachunki według nowej taryfy – ocenia Kuśmierczyk.
Rachunki za prąd wielokrotnie wyższe
Tego samego zdania jest dyrektor Polskiej Izby Druku Marek Pakosz. W rozmowie z „Presserwisem” podkreśla, że niektórzy drukarze rozważają nawet zamknięcie zakładu.
– Dwa tygodnie temu rozmawiałem z prezesem drukarni książkowej, któremu stawki na dostawę prądu od nowego roku wzrosną aż pięciokrotnie. Wygranymi w tej sytuacji są tylko ci, którym umowa na dostawę prądu wygasła rok lub pół roku temu. Dzięki temu mogą dłużej korzystać z niższych stawek, jeszcze sprzed czasów największego kryzysu – ocenia Marek Pakosz.
Jednocześnie podkreśla, że „producenci papieru, odczuwający szybujące koszty energii elektrycznej, zapowiadają już kolejne podwyżki cen, a to z kolei może znów poturbować rynek”. – Rozmawiam z drukarzami i każdy kalkuje koszty, bojąc się tego, co wydarzy się po okresie wakacyjnego przestoju. Obecna sytuacja może tylko przyspieszyć proces konsolidacji rynku poligraficznego: małe drukarnie będą po cichu się zamykać – przewiduje Pakosz.
Walka o przetrwanie
Takiego rozwoju wypadków obawia się Marek Słomski, właściciel drukarni prasowej w Nowogardzie oraz wydawnictwa DJ Media, którego nakładem ukazują się „Dziennik Nowogardzki”, „Dziennik Stargardzki”, „7 dni Gryfina”, „Nowy Tygodnik Łobeski” i „Dziennik Goleniowski”. Jak tłumaczy, już teraz wydaje i drukuje kilka dzienników lokalnych na granicy opłacalności.
– Na początku roku podwyższyłem ceny gazet z 3 zł do 4 zł, co było w przypadku mojego wydawnictwa największą skokową podwyżką w historii. Dziś, przy obecnych cenach papieru, powinienem podnieść ceny do 5 zł, ale obawiam się reakcji czytelników – zaznacza Słomski. I podkreśla, że obecnie najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest cięcie kosztów redakcyjnych. Przyznaje, że musiał ograniczyć współpracę z autorami zewnętrznymi i siłą rzeczy dokłada więcej obowiązków dziennikarzom etatowym.
Słomski nie ukrywa, że gwoździem do trumny dla jego drukarni mogą okazać się niebawem podwyżki rachunków za prąd. – Drukarnia to przemysł energochłonny: na drukowanie kilku gazet już teraz wydaję około 3 tys. zł miesięcznie. Jeśli ta stawka wzrośnie kilkukrotnie, pozostanie mi tylko walka o przetrwanie – dodaje Słomski.
Fala zwolnień w drukarniach?
Jak przestrzega z kolei Andrzej Palacz, redaktor naczelny branżowego pisma „Wydawca” i portalu Wydawca.com.pl, trudna sytuacja na rynku poligraficznym pociągnie za sobą falę zwolnień w drukarniach, a w długim okresie przyspieszy proces robotyzacji. – W wielu drukarniach na Zachodzie stawia się już na robotyzację elementów technologicznych w produkcji. Szczególnie jeśli chodzie o przenoszenie lub przewożenie materiałów – mówi Andrzej Palacz.
Nie tylko polskie drukarnie borykają się z trudną sytuacją na rynku. Jak donosi branżowy serwis niemiecki Borsenblatt, różowo nie jest również za Odrą. Wolfgang Poppen, prezes Niemieckiej Federacji Przemysłu Drukarskiego (BVDM), alarmował niedawno: „Doszliśmy do punktu, w którym musimy zadbać o to, by pomimo dramatycznego wzrostu cen papieru branża poligraficzna była nadal opłacalna”.