Przez lata koncerty „Lata z Radiem” odbywały się w każdy weekend wakacji. Stacja odwiedzała nawet 20 miejscowości i w każdej grało po kilku artystów. – Samorządy biły się o to, by to u nich zorganizować kolejny przystanek na trasie koncertowej „Lata z Radiem”. Problemem dla nas nigdy nie było to, gdzie się zatrzymać, tylko jak ułożyć listę miast, które odwiedzimy – przypomina Kamil Dąbrowa, były szef radiowej Jedynki. Jego następca, Rafał Porzeziński dodaje: – Warto byłoby poszukać innego sposobu na rodzinne świętowanie w ramach trasy.
Trzydzieści lat mija od pierwszej wakacyjnej trasy koncertowej „Lata z Radiem”. W 1992 r. była ona zupełnie inna niż w ostatnich latach. Koncerty odbywały się przed południem, czyli w godzinach trwania audycji. Przez trzy lata polscy artyści grali na żywo między godz. 9 a 12. Dopiero od 1995 r. koncerty zaczęto organizować popołudniami i wieczorem. Pomysł, by „wyjść” ze studia i zorganizować muzyczne trasy „Lata z Radiem” miał rozpromować audycję i przyciągać tłumy na występy najpopularniejszych gwiazd.
Paradoksalnie po dwóch latach obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa, gdy organizowane są występy muzyczne w plenerze bez ograniczeń, a Polskie Radio może świętować 30-lecie trasy koncertowej, radiowa Jedynka z niej zrezygnowała. Pytaliśmy nadawcę, czemu tak się stało, ale nam nie odpowiedziano. Jak nieoficjalnie słyszymy, powodem mają być brak pieniędzy i wojna za naszą wschodnią granicą. Tyle że impreza od lat w dużej mierze była finansowana z pieniędzy sponsorów i samorządów, które gościły u siebie ekipę „Lata z Radiem”. A jeśli prawdą jest argument o rosyjskiej agresji, to być może dlatego radiowa Jedynka w te wakacje stawia na solidarność z Ukraińcami.
Motywem przewodnim tegorocznego „Lata z Radiem” jest hasło „MAMY SIEBIE – Pochwalmy się Polską”. – Chcemy wyjść naprzeciw oczekiwaniom słuchaczy i pokazać nasz kraj, najczęściej nieznany, ogromnej rzeszy uchodźców z Ukrainy. Pragniemy zwrócić uwagę na to, jak ważne są wzajemny szacunek, spokój, bezpieczeństwo. Jak na co dzień dostrzegać i doceniać małe rzeczy, które budują międzyludzkie relacje, tworząc naszą wspólnotę – wyjaśniał w maju Marcin Kusy, redaktor naczelny Programu Pierwszego Polskiego Radia.
W ostatnich latach trasa koncertowa radiowej Jedynki była znacznie skromniejsza niż przy poprzednich edycjach. W zeszłym roku – z okazji okrągłego jubileuszu, gdy „Lato z Radiem” świętowało swoje 50. urodziny – stacja zorganizowała koncerty online. Gwiazdy (m.in. Cleo, Maryla Rodowicz, Pectus, czy De Mono) wystąpiły np. w scenerii Zamku Książ i w Pałacu w Nieborowie, część koncertów nadawano z prywatnych domów artystów. Jedynie finałowy występ gwiazd w Zakopanem odbył się z udziałem słuchaczy.
W 2020 r. odwołano trasę „Lata z Radiem” z powodu pandemii, a trzy lata temu zaproszono publiczność tylko na cztery koncerty. Kilka lat wcześniej w każde wakacje ekipa radiowej Jedynki odwiedzała przynajmniej 20 letnich miejscowości w Polsce.
Przychodzi Czabański, odchodzi Czejarek
Zerknijmy wstecz. 15 lat temu „Lato z Radiem” odwiedziło z koncertami 21 miast, w tym dwa poza granicami naszego kraju – Lwów i Wilno. Podobnie zresztą było rok później. W 2007 r. na imprezach „Lata z Radiem” bawiło się ponad pół miliona osób. Gwiazdą trasy był zespół Perfect, ale oprócz koncertów na scenie można było zobaczyć występy najpopularniejszych kabaretów. W 2008 r. Polskie Radio w porze emisji „Lata z Radiem” (godz. 9-12) notowało gorszą słuchalność niż rok wcześniej w tym samym czasie. Z danych Radio Track za okres czerwiec – sierpień 2008 r. wynika, że przedpołudniowe pasmo Jedynki miało 14,1 proc. udziału w czasie słuchania, a w 2007 r. – 16,9 proc. Wówczas Jedynka ogólnie notowała 13-proc. słuchalność. Dziś o takim wyniku może pomarzyć. Ostatnie dane Radio Track pokazują, że tej stacji słucha mniej niż 5 proc. wszystkich włączających radio (4,8 proc. za okres kwiecień – czerwiec 2022 r.).
Być może słabsze wyniki to efekt braku znanych osób prowadzących koncerty i audycję. W 2006 r. – niedługo po tym, gdy prezesem Polskiego Radia został Krzysztof Czabański, obecny przewodniczący Rady Mediów Narodowych – Roman Czejarek rozstał się z Jedynką i odszedł z mediów publicznych. Dołączył wtedy do radia VOX FM (wówczas grało muzykę w formacie „oldies”). Czejarek związany był z „Latem z Radiem” od 1991 r., a rok później został jej szefem. – Trudno mi było sobie wyobrazić, że zostanę zwolniony – mówił nam Roman Czejarek w 2010 r., wspominając zmiany personalne w zarządzie Polskiego Radia z nominacji PiS. – W ostateczności sam odszedłem, ale wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię, to mnie zwolnią, tak jak choćby Marię Szabłowską.
Roman Czejarek do Polskiego Radia wraca w 2010 r. Na fotelu prezesa instytucji nie ma już Krzysztofa Czabańskiego, a jego miejsce zajął Jarosław Hasiński. W maju 2010 r. pytaliśmy Czejarka, który tuż po powrocie do Jedynki miał przygotować trasę koncertową „Lata z Radiem”, czy uda mu się tak ją zorganizować, by nie tylko zarobiła na siebie, ale również przyniosła stacji dochód. – To był najważniejszy warunek, jaki przed moim powrotem do Jedynki postawił mi zarząd Polskiego Radia. Przez ostatnie trzy lata, gdy mnie tu nie było, radio zaczęło poważnie dokładać do tej imprezy. To się wcześniej nie zdarzyło. Tegoroczna impreza ma nie tylko sprawić, by ta trasa wróciła na właściwe tory i odzyskała renomę, ale również aby na siebie zarobiła. Bo na „Lecie z Radiem” można zarobić i te pieniądze są Polskiemu Radiu potrzebne – mówił nam wtedy Roman Czejarek.
Ze smutkiem przyznał, że przez kilka lat sporo sponsorów uciekło od Polskiego Radia. – Tych starych i sprawdzonych udało się przekonać do powrotu. Gorzej było z tymi, którzy w 2007-2008 r. sondowali rynek, potem weszli w „Lato z Radiem” po raz pierwszy i się zrazili. Ich odzyskać jest najtrudniej – przyznał w rozmowie z nami Czejarek.
Znaleźć sponsorów, by zwróciły się koszty
W 2010 r. na trasie „Lata z Radiem” znalazło się 20 miast i miasteczek. Wystąpiła też wtedy rekordowa liczba 17 polskich artystów. Wszystkie koncerty zapowiadali ze sceny Roman Czejarek i Zygmunt Chajzer. – Bardzo się cieszę, że udało nam się połączyć misję z rozrywką, ponieważ oprócz wspaniałej zabawy, nasi słuchacze mogli podczas koncertów skorzystać z nieodpłatnych porad lekarskich, a panie dodatkowo poddać się dyskretnym, darmowym badaniom mammograficznym. Ponadto popularyzowaliśmy zasady bezpiecznego poruszania się po drogach i zachęcaliśmy słuchaczy do poznawania naszego kraju – mówił Czejarek po zakończeniu „Lata z Radiem” w 2010 r.
Dwa lata później – mimo Euro 2012 w Polsce – odbyła się trasa koncertowa „Lata z Radiem”. Ekipa wakacyjnej audycji radiowej Jedynki odwiedziła znów 20 miejscowości. – Kiedy wróciłem w 2010 r. do Polskiego Radia zastałem „Lato z Radiem” w rozsypce. Trzeba było wszystko „montować” prawie od zera, mam tu na myśli przede wszystkim trasę koncertową i konkursy. W tym roku imprezy wyszły nam zdecydowanie najlepiej od kilku lat. Przyszły tłumy ludzi, wszystkie koncerty można było, po raz pierwszy na taką skalę, oglądać w internecie – mówił nam Roman Czejarek w 2012 r. – Drugim plusem jest to, że zwróciły się pieniądze wydane na te koncerty. W tym roku budżet był wyjątkowo trudny. Warunek Zarządu Polskiego Radia był taki, że jak nie znajdziemy zewnętrznych pieniędzy, to tej trasy po prostu nie będzie. Tymczasem reklamodawcy woleli w tym roku wydać swoje pieniądze na projekty związane z Euro 2012 oraz z Igrzyskami w Londynie. Nam udało się mimo wszystko ich pozyskać. Wrażenie robi także niesamowicie duża widownia. Przyszło pół miliona widzów.
Roman Czejarek podkreślał, że koncerty są finansowane w całości ze środków zewnętrznych, czyli przez sponsorów. W kolejnych latach znów odbywały się trasy „Lata z Radiem”. Dopiero w 2018 r. zamiast koncertów w różnych miejscowościach Polskie Radio zdecydowało się zorganizować jeden festiwal muzyczny w Gdyni pod koniec sierpnia. „Lato z Radiem Festiwal” odbywało się na dwóch scenach muzycznych. Impreza była transmitowana przez wszystkie anteny Polskiego Radia, a za dobór artystów odpowiadał Piotr Metz, ówczesny szef muzyczny Trójki. Na scenie pojawiło się wielu artystów, których na co dzień nie można było usłyszeć w „Lecie z Radiem”. Rok później w nieco podobnej formule zorganizowano dwudniowe koncerty w czterech miastach. Z jednej strony był to ogromny sukces frekwencyjny, bo wzięło w nim udział ok. 100 tys. osób, a z drugiej – stali słuchacze Jedynki narzekali na brak mniejszych wydarzeń i trasy reporterskiej. Negatywne zdanie o audycji „Lato z Radiem” miała także rada programowa rozgłośni. Wówczas też wymyślono, że wydarzenia polityczne w wakacyjnej audycji będą komentować prawicowi publicyści, m.in. Rafał Ziemkiewicz i Krzysztof Feusette. W III RP polityka nie była obecna w „Lecie z Radiem”.
„Koło zamachowe Jedynki”
Jak twierdzą nasi informatorzy, w tym roku pierwotnie planowano trasę koncertową Polskiego Radia. – Miasta, w których miało się pojawić „Lato z Radiem”, miały za to płacić, więc argument, że Polskie Radio traci na tym finansowo, jak mówią władze spółki, jest nieprawdziwy – słyszymy. W poprzednich edycjach to samorządy i sponsorzy w głównej mierze pokrywały koszty organizacji trasy koncertowej.
– Nie potrafię zrozumieć, czemu Polskie Radio nie organizuje dziś trasy koncertowej – mówi nam Kamil Dąbrowa, który w latach 2011-2016 był szefem radiowej Jedynki. – Przecież włodarze wielu miast czekają na przyjazd dziennikarzy „Lata z Radiem” i występy gwiazd. Dla nich to był naturalny element letnich atrakcji, które szykują dla mieszkańców i turystów. Samorządy biły się o to, by to u nich zorganizować kolejny przystanek na trasie koncertowej „Lata z Radiem”. Problemem dla nas nigdy nie było to, gdzie się zatrzymać, tylko jak ułożyć listę miast, które odwiedzimy. Za moich czasów jedynie ok. 20 proc. środków szło z budżetu Polskiego Radia na organizację trasy koncertowej. Resztę pokrywały samorządy i sponsorzy. Zapewnialiśmy świetną kampanię promocyjną z reklamami w telewizji, prasie, na billboardach, w której informowaliśmy, gdzie się zatrzymamy.
Jak dodaje Kamil Dąbrowa, koncerty przyciągały od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy osób. – Ludzie przyjeżdżali specjalnie dla nas, a niektórzy jeździli za nami szlakiem kolejnych występów. „Lato z Radiem” to było promocyjne koło zamachowe Jedynki. Dla naszej redakcji to była okazja, by się lepiej zintegrować. Przyjeżdżaliśmy do każdej miejscowości z dużą reprezentacją Jedynki, ale i gwiazdami, które nam towarzyszyły. Wszędzie byliśmy bardzo dobrze przyjmowani. W okresie, gdy byłem dyrektorem Programu Pierwszego, Jedynka zawsze w wakacje notowała wzrosty słuchalności.
„Trasa koncertowa łączyła pokolenia”
Również dla Rafała Porzezińskiego, który był następcą Kamila Dąbrowy i kierował Jedynką już za „dobrej zmiany” (2016-2018), trasy koncertowe „Lata z Radiem” były ważne. – Przecież to najbardziej rozpoznawalny brand radiowy w Polsce. O „Lecie z Radiem” słyszał każdy. W trakcie mojego dyrektorowania mieliśmy też wieczorne pasmo „Lato z Radiem Ekstra” z łączeniami z koncertów. Uruchomiliśmy również cykl letnich koncertów muzyki klasycznej – przypomina.
Rafał Porzeziński dodaje, że wybór miast, które odwiedzi ekipa „Lata z Radiem”, był zawsze fascynujący. – Głównym kryterium było dotarcie do słuchaczy w całej Polsce, spojrzenie im w oczy, budowanie wspólnoty przeżyć. Zawsze sceniczne i antenowe spotkania z samym regionem, miastem wiązały się z dużą dawką wiedzy o lokalnych perłach architektury, kultury, kulinariów, sportu – mówi Rafał Porzeziński.
Kamil Dąbrowa zwraca uwagę na kontekst historyczny audycji. – To bardzo ważne, wakacyjne pasmo w Jedynce, które zaczyna się tuż po legendarnych „Sygnałach Dnia”. Tradycyjnym słuchaczom Polskiego Radia przypomina ich dzieciństwo. Sam mam ogromny sentyment do „Lata z Radiem”, którego jako chłopiec słuchałem z babcią i dziadkiem. A trasa koncertowa łączyła pokolenia – mówi był redaktor naczelny radiowej Jedynki. – Audycję traktowałem jako istotny element marketingowo-promocyjny naszej stacji. „Lato z Radiem” było wsparte dobrą trasą koncertową, podczas której odwiedzaliśmy ponad 20 miejscowości, co zwiększało znajomość marki, jaką była radiowa Jedynka. Chodziło też o utrwalenie przekonania, że jesteśmy radiem bliskim słuchaczowi, które w wakacje ma specjalne pasmo o charakterze rozrywkowo-poradniczym, bo oprócz organizacji koncertów i konkursów mówiliśmy na antenie o tym, jak się bezpiecznie zachować nad wodą, na plaży, w lesie, opowiadaliśmy też o miastach, do których docieraliśmy, przedstawialiśmy ich mieszkańców, więc słuchacze mogli lepiej poznać Polskę.
Według Rafała Porzezińskiego główną wartością koncertowej trasy „Lata z Radiem” było spotkanie z osobami oddanymi Jedynce na dobre i złe. – Dla nich to było bezcenne doświadczenie, przeżycie, główna radość roku, a dla nas doskonała okazja, by wsłuchać się w głosy tych najwierniejszych – mówi Porzeziński. Dodaje, że dzięki trasie koncertowej logo Jedynki i „Lata z Radiem” było widoczne w wielu częściach Polski. – Często właściciele lokalnych restauracji na czas naszej obecności rezygnowali ze składanek i grali Program Pierwszy – chwali się były szef Jedynki z lat 2016-2018.
Audycja „straciła swój blask”
Kamil Dąbrowa przypomina, że jeszcze do niedawna koncerty „Lata z Radiem” były jedną z największych tras organizowanych w wakacje w Polsce. – Dziś obserwuję upadek nie tylko Polskiego Radia, ale też audycji i jej koncepcji. Widać to po coraz niższej słuchalności Jedynki. Odejście od trasy koncertowej jest symbolem tego upadku. Efekty takich działań są dla Jedynki opłakane. A przecież dzieje się to w czasach, gdy media publiczne nie są biedne, bo mają sporo dodatkowych pieniędzy – ocenia Dąbrowa. – Bardzo niekompetentni ludzie zarządzają dziś Polskim Radiem, natomiast osoby kreatywne, które mogłyby zrobić coś sensownego, są ograniczane. Ci, których słychać na antenie, nie podejmują decyzji, więc nie ma co ich winić. Wiem, że wiele osób z zespołu produkcyjnego „Lata z Radiem” odeszło z pracy, bo nie było w stanie współpracować z władzami Polskiego Radia, zderzały się z niekompetencją i kompletnym niezrozumieniem. Audycja oczywiście ma swoje stałe elementy, jak „Polka Dziadek”, wiadomości w kilku językach, czy charakterystyczny styl prowadzących. Ale bez trasy to już nie to samo. I nie ma się co dziwić, że słuchacze odchodzą od mediów publicznych, bo upadki słuchalności są związane z totalnym upolitycznieniem radia, ale też nieumiejętnością i indolencją w zarządzaniu kierownictwa.
Rafał Porzeziński podkreśla, że najczęściej słuchalność Jedynki rosła w miesiącach nadawania „Lata z Radiem”. I to była zasługa organizowanych koncertów. – Gdybym nie odszedł do TVP, na pewno zabiegałbym, by trasy „Lata z Radiem” trwały, pomimo tego, że był to wielki wysiłek produkcyjny dla dużej części zespołu. Z drugiej strony covidowe lata byłyby solidnym ciosem przy ramówce podporządkowanej trasie – przyznaje nasz rozmówca. Porzeziński dodaje, że m Radiem” nie jest tą najjaśniej świecącą perłą w koronie radiowej Jedynki, bo audycja straciła swój blask, przez to, że zbyt długo leżała w piwnicy i pokryła się nieprzyjemnymi naleciałościami – ocenia Kamil Dąbrowa.