Naczelni „Faktu” i Onetu (Ringier Axel Springer Polska) zawiesili w pracy dziennikarkę Agnieszkę Burzyńską z powodu „potencjalnego konfliktu interesów”. Nieoficjalnie chodzi o jej bliską relację z jednym z polityków. Dziennikarze nie rozumieją decyzji firmy. „To zawodowy błąd i ludzka niesprawiedliwość” – ocenia Konrad Piasecki. – Nie zaglądam nikomu do łóżka i nie uważam, że może to być podstawią konfliktu interesów, jeśli nie ma przypadków ordynarnego łamania etyki dziennikarskiej – mówi Paweł Wroński.
Dziennikarka polityczna Agnieszka Burzyńska została zawieszona w pracy przez naczelnych „Faktu” i Onetu z powodu „potencjalnego konfliktu interesów” (nie podano konkretów, czego miałby konflikt dotyczyć). „Jeśli chodzi o konflikt interesów? Wszystkie rozmowy są w internecie” – komentowała na Twitterze Burzyńska.
W ostatnich tygodniach pojawiały się doniesienia o prywatnej relacji dziennikarki i polityka opozycji (choć nie podano żadnych nazwisk): 21 czerwca w wywiadzie u Roberta Mazurka w RMF FM mówił o nich Paweł Kukiz, a w tygodniku „Do Rzeczy” pisali Cezary Gmyz i Piotr Gociek. „Co by było, gdyby istniał taki kraj, w którym znana dziennikarka dużego portalu i dużej gazety, pozostająca w związku z pewnym politykiem (z którym robi też niezależne i dociekliwe wywiady), jeździła po mieście tym samym autem, które widnieje w oświadczeniu majątkowym tego polityka” – pytali w rubryce „Dwaj panowie G.”.
Zdumienie zawieszeniem Burzyńskiej wyraziła część dziennikarzy. „Polityk rzuca pod adresem dziennikarki jakieś oskarżenia. Dotyczące jej stricte osobistych spraw. A redakcja ją w reakcji na to zawiesza. To zawodowy błąd i ludzka niesprawiedliwość. Tak się po prostu nie robi Drodzy Państwo” – pisał na Twitterze Konrad Piasecki z TVN24.
– Dziennikarze mają swoje życie uczuciowe i seksualne, swoje słabości, nałogi, pasje i namiętności, swoich przyjaciół i wrogów, kredyty i lokaty, partie, na które głosują i nie głosują. Wszystko to może wpływać na ich pracę. Ale, póki nie ma dowodu, że wpływa – pozostaje ich prywatną sprawą – podkreśla Piasecki w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Podobnie twierdzi Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”. „Nie rozumiem. Co redakcję i naczelnych Onetu i Faktu interesuje, z kim jej pracownik spotyka się czy śpi. Jeśli rozpoczniemy takie śledztwa na pełną skalę…” – napisał na Twitterze.
– Nie wiem, czy wiem wszystko w tej sprawie, natomiast to, co przekazano, wygląda dziwnie. Podkreślam, że to moja opinia i nie należy jej w żaden sposób utożsamiać ze stanowiskiem „Gazety Wyborczej” – zastrzega Wroński w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. – Wychodzę z założenia, że nie zaglądam nikomu do łóżka i nie uważam, że może to być podstawią konfliktu interesów, jeśli nie ma przypadków ordynarnego łamania etyki dziennikarskiej. Przeczytałem w internecie wypowiedzi polityka, który jest wskazywany jako obecny partner dziennikarki. Nie widzę niczego, czego ten polityk nie mówiłby przy innych okazjach innym dziennikarzom. To przypadek albo ekstremalnej kultury korporacyjnej, albo wręcz nadużycia – podkreśla dziennikarz.
Wroński dodaje, że zna wiele słynnych małżeństw dziennikarsko-politycznych, również w Polsce. – Jeżeli w jakimkolwiek piśmie zawieszono by Anne Applebaum za to, że jest żoną Radosława Sikorskiego, najpierw ktoś mocno walnąłby się w łeb. Albo u nas rodzi się neoinkwizycja, albo znalazłem się w niewłaściwych czasach – uważa dziennikarz. I dodaje: Nie chcę personalnie atakować Bartka Węglarczyka, oni pewnie podejmują decyzje wedle jakichś procedur, ale to jest kuriozalne.
Czy reakcja naczelnych może być pokłosiem głośnej w ostatnich dniach sprawy Tomasza Lisa? – Wiele osób zarażonych covidem umiera ze względu na przesadną reakcję organizmu, który na wirusowe zakażenie reaguje masywnym zapaleniem płuc i człowiek się dusi. Należy zastanowić się, czy ta reakcja ma sens, czy nie. Nie znam wszystkich szczegółów sprawy, ale to, co zostało przekazane, brzmi dezawuująco dla redaktor Burzyńskiej. Nikt chyba nie chciałby znaleźć się w sytuacji, w której firma bada, z kim się prowadza – dodaje Wroński. – Urzekło mnie także, że akurat Paweł Kukiz wobec innych używa określenia „pijaczka”. W dodatku podchwycił to Cezary Gmyz – zaznacza dziennikarz.
Szymańczyk: Burzyńska nie powinna pisać o polityce
– Świat polityki i świat dziennikarstwa to nie są osobne byty. One nieustannie się przenikają i na siebie oddziałują. Nadużyciem, kłamstwem albo co najmniej idealizowaniem byłoby twierdzenie, że powinniśmy żyć obok siebie, a nie ze sobą – mówi Przemysław Szymańczyk, redaktor naczelny „Głosu Dziennika Pomorza”. – Istnieje jednak granica, po przekroczeniu której pisanie z należytą starannością i obiektywnie, czyli z dystansem, jest niemożliwe. Trudno powiedzieć, kiedy przekraczamy tę granicę, ale na pewno tak jest w przypadku Burzyńskiej i jej związku intymnego z politykiem Platformy Obywatelskiej. Związek intymny jest przekroczeniem tej granicy. Proszę mnie nie przekonywać, że taka relacja nie implikuje treści, które za tym idą. Czy można z należytą starannością i obiektywizmem o tym kimś albo jego środowisku? – pyta.
Szymańczyk zaznacza, że na miejscu RASP nie podjąłby jednak decyzji o zawieszeniu dziennikarki. – Agnieszka mogłaby pisać reportaże społeczne, zająć się kulturą, filmem. Na pewno nie powinna pisać o polityce. Ale decyzji w jej sprawie nie podjęto w ten sposób. Dopiero kiedy Kukiz gościł u Mazurka, mleko się wylało, jakby wcześniej o tym nie wiedzieli – dodaje Szymańczyk.
Agnieszka Burzyńska związana jest z „Faktem” od wiosny 2016 roku – początkowo pracowała w dziale politycznym dziennika, w połowie 2019 roku przeszła do działu opinii. Od kwietnia 2019 roku wraz z Andrzejem Stankiewiczem prowadzi podcast „Stan po burzy”. W sobotnim odcinku zastąpiła ją dziennikarka „Newsweek Polska” Renata Grochal (Stankiewicz przedstawił ją jako „gościa wyjątkowego”, ale nie wyjaśnił powodu nieobecności Burzyńskiej).
Burzyńska w przeszłości pracowała m.in. w RMF FM, tygodniku „Wprost” oraz serwisie Kulisy24.pl.
W ub.r. głośno było o urodzinach Roberta Mazurka, na których stawili się czołowi politycy z różnych partii. RMF FM podkreślało wtedy, że impreza to „prywatna sprawa” dziennikarza.