Wydawcy prasy lokalnej czekają na wypowiedzenia umów zawartych z Ruchem

Lokalne gazety będą znikać z kiosków Ruch

Do dziś, czyli do ostatniego dnia czerwca, wydawcy prasy zrzeszeni w Stowarzyszeniu Gazet Lokalnych wstrzymali się z podjęciem działań w sporze z Ruchem. Kolporter zażądał od nich dodatkowych opłat za dystrybucję.

– Czekamy, kto dostanie wypowiedzenie umowy od Ruchu z końcem czerwca. Potem będziemy podejmowali działania, choć wyobraźnia podpowiada nam czarne scenariusze – mówi prezes Rady Wydawców SGL Andrzej Andrysiak, wydawca „Gazety Radomszczańskiej”.

„Nie miałem innego wyjścia”

Z końcem maja Ruch wypowiedział umowę dystrybucji sześciu gazetom lokalnym. Wśród nich znalazły się „Gazeta Radomszczańska”, „Tygodnik Starachowicki”, „Tygodnik Konecki”, „Tygodnik Skarżycki”, „Nowiny Raciborskie” i „Nowiny Wodzisławskie”.

Z kolei w kwietniu Ruch wystąpił do wydawców z propozycją dodatkowego doliczania 15-20 groszy za każdy egzemplarz gazety wprowadzony do sprzedaży. Większość wydawców na pismo w tej sprawie kolporterowi nie odpowiedziało.

Mateusz Orzechowski, właściciel Wydawnictwa Wspólnota, wydawca 12 tygodników lokalnych na Lubelszczyźnie i wiceprezes Stowarzyszenia Mediów Lokalnych, płacić ekstra Ruchowi nie chciał, ale musiał się ugiąć. – Kiedy przejmowałem „Nową Gazetę Biłgorajską”, nie miałem innego wyjścia, jak przystać na nowe warunki dla wszystkich tytułów – mówi.

Własna sieć koloportażu trudna do stworzenia

Wydawcy zrzeszeni w SML zauważyli, że Ruch wypowiedział umowy tylko największym. Wydawcy tygodników, których nakłady nie przekraczają 5 tys. egzemplarzy, zaczęli dogadywać się z lokalnymi punktami sprzedaży i prawdopodobnie dlatego Ruch na razie im odpuścił podwyżkę.

W ocenie Andrysiaka tylko co trzeci wydawca należący do SGL opiera sprzedaż na własnym kolportażu. – Są też wydawcy, którzy korzystają z kolportażu mieszanego i w sieci Ruchu sprzedają nawet 30 proc. swojej gazety – mówi Andrysiak.

Arkadiusz Gruchot, wydawca „Nowin Raciborskich” i „Nowin Wodzisławskich” zwraca uwagę, że obecnie tworzenie własnej sieci kolportażu jest trudne, bo z krajobrazu miast i wsi znikają prywatne małe sklepy i piekarnie, które były naturalnymi punktami sprzedaży lokalnej prasy.