Ruch SA wysyła wydawcom lokalnym maile z informacjami o wypowiedzeniu umowy na dystrybucję gazet – wynika z informacji „Presserwisu”. – Wydawcy lokalni już teraz pracują na granicy swoich możliwości – ostrzega Marek Frąckowiak, prezes Izby Wydawców Prasy. Następne wypowiedzenia mają w najbliższych dniach trafiać do kolejnych wydawców.
Tylko w wtorek Ruch wypowiedział umowę dystrybucji sześciu gazetom lokalnym – maile z taką wiadomością odebrały „Gazeta Radomszczańska”, „Tygodnik Starachowicki”, „Tygodnik Konecki”, „Tygodnik Skarżycki”, „Nowiny Raciborskie” i „Nowiny Wodzisławskie”. Wypowiedzenia dotarły do wydawców mailem. Z naszych informacji wynika, że podobne listy będą wysyłane do kolejnych wydawców, którzy nie odpowiedzieli na wcześniejsze wezwania Ruchu.
Andrzej Andrysiak, wydawca „Gazety Radomszczańskiej”, tłumaczy, że jeszcze w kwietniu wydawcy otrzymali zawiadomienia o tym, że Ruch chce wprowadzić dodatkową opłatę w wysokości 15-20 groszy za każdy egzemplarz gazety wprowadzony do sprzedaży. Większość wydawców nie odpowiedziała na te pisma, uznając, że to propozycja niepoważna – taka opłata, czyli wprost podwyżka kosztów dystrybucji, byłaby dla wydawców zabójcza.
Dziś wydawcy zostawiają w Ruchu średnio ok. 43 proc. przychodu ze sprzedaży każdego egzemplarza gazety. Przy średniej cenie 3,50 zł to ok. 1,50 od każdego egzemplarza.
Podwyżka ceny dystrybucji gazet o 15 groszy od egzemplarza oznacza, że wydawcy, którzy mają zwroty na poziomie 30 procent, muszą liczyć się z podwyżką ceny egzemplarzowej o minimum 25 groszy na egzemplarzu. Trzeba bowiem dostrzegać, że dodatkowa opłata dotyczy każdego egzemplarza w obrocie, a nie tylko egzemplarza sprzedanego.
– Ruch złożył nam „propozycję nie do odrzucenia” na 20 groszy od egzemplarza. To nie do przyjęcia – mówi Arkadiusz Gruchot, wydawca „Nowin Raciborskich” i „Nowin Wodzisławskich”.
Według szacunków Gruchota wydawnictwo musiałoby przerzucić koszty na czytelnika, co jest biznesowo niemal niemożliwe. – Gazeta to nie jest towar pierwszej potrzeby, pierwsza więc zostałaby wyrzucona z koszyka na zakupy – zauważa. – Gazety lokalne i tak podniosły ceny w ciągu ostatniego kwartału, co było związane ze wzrostem cen energii i papieru. Teraz Ruch każe nam płacić nie za efektywność sprzedaży, ale nawet za to, co się nie sprzeda.
Wydawcy twierdzą, że decyzja Ruchu może mieć podłoże polityczne. Chodzić może o to, że tytuły lokalne – na ogół tygodniki – konkurują z codziennymi wydaniami tytułów regionalnych należących do Polska Press, czyli do Orlenu. A przecież Ruch SA w 65 procentach także należy do PKN Orlen.
– Ruch od pewnego czasu usiłuje przekonać wydawców do dodatkowej opłaty za dystrybucję. Opłaty, która nie jest w jakikolwiek sposób uzasadniona – mówi Marek Frąckowiak, prezes Izby Wydawców Prasy. – Nie rozumiemy ani przyczyn jej wprowadzenia, ani sposobu jej naliczania. Prosiliśmy Ruch o wyjaśnienia, ale do tej pory ich nie otrzymaliśmy.
IWP zaopiniowała żądania Ruchu jako nieuzasadnione i wskazała, że mogą one zaszkodzić nie tylko wydawcom, ale też samemu dystrybutorowi. Innymi słowy mogą tylko chwilowo poprawić kondycję finansową Ruchu, a jednocześnie drastycznie pogorszą sytuację wydawców. – Wydawcy lokalni już teraz pracują na granicy swoich możliwości – zauważa Marek Frąckowiak.
Arkadiusz Gruchot zastanawiał się już nad własną siecią dystrybucji gazety. Część gazet lokalnych w Polsce ma już sieci własne – w sklepach czy punktach usługowych. Głównie na terenach, gdzie jest mniejsza gęstość zaludnienia i gdzie dużym dystrybutorom już dawno nie opłacało się operować. – Problem w tym, że punkty, w których moglibyśmy sprzedawać gazety, też znikają. Coraz mniej jest przecież lokalnych sklepów czy piekarń – zauważa Gruchot.
Ruch SA potwierdza, że wysyła maile, ale nie widzi i nie ocenia zagrożeń dla istnienia prasy. – Ruch prowadzi działalność, w której opiera się wyłącznie na biznesowych przesłankach. W przypadku niektórych umów koszty ich wykonywania przekraczają osiągane przychody – mówi Marta Turowska-Wojtczyk z biura prasowego Ruch SA. – Podjęliśmy próby renegocjacji warunków, ale zostały one odrzucone przez wydawców. Podkreślamy, że nie wykluczamy dalszej współpracy pod warunkiem, że jej warunki będą satysfakcjonujące dla obydwu stron.