Dwie dziennikarki wrocławskiej mutacji „GW” w październiku 2020 roku uczestniczyły w manifestacji Strajku Kobiet, relacjonując go. Wówczas grupa blisko 30 mężczyzn ubranych na czarno miała zaatakować reporterki: Magdę Kozioł oraz Joannę Urbańską-Jaworską. Pierwsza z kobiet została uderzona w brzuch i powalona na ziemię, a drugiej wytrącono z ręki aparat, wywrócono ją na ulicę i szarpano. Pomogli im inni uczestnicy marszu.
W centrum uwagi prokuratury znalazł się mężczyzna w bluzie z napisem „Ave Silesia”. Okazało się, że jest nim – zatrzymany w dzień po zajściu – radykalny kibic Śląska Wrocław, Robert G. W grudniu 2021 roku wrocławska prokuratura skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia do sądu, domagając się 1,5 roku pozbawienia wolności, pod dwoma zarzutami: narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz naruszenia nietykalności.
We wtorek sąd wydał wyrok w tej sprawie: rok i siedem miesięcy pozbawienia wolności. Mimo, że dziennikarki nie rozpoznały w Robercie G. napastnika (na miejscu zdarzenia był zamaskowany), sąd nie miał wątpliwości, że to ta sama osoba. W ustaleniu tożsamości pomogły filmy z miejskiego monitoringu, ale przede wszystkim opinia ekspertów, którzy wskazali na G. jako najbardziej prawdopodobnego napastnika. Wyrok jest nieprawomocny, strony mogą się od niego odwołać.
W uzasadnieniu wyroku sędzia mówił m.in. o tym, że atakujący godził „w zdrowie, w nietykalność cielesną, ale przede wszystkim w godność człowieka”. – W demokratycznym państwie prawa ludzie mają prawo, żeby się nie bać, gdy wyrażają swoje poglądy. Nawet gdy są kontrowersyjne. A te nie są – podkreślał sędzia Michał Basa (jego słowa przytacza wrocławska „GW”).
Zdarzenie z jesieni 2020 roku wzburzyło dziennikarskie środowisko. Tuż po jego ujawnieniu z apelem o szybkie ujęcie sprawcy ataku zwrócili się do policjantów m.in. Mikołaj Chrzan, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” oraz Jacek Harłukowicz (wówczas reporter dziennika Agory). Robert G. przez cały czas trwania procesu konsekwentnie nie przyznawał się do winy.