Jak działa rosyjska propaganda?

Przeczytaj tekst Andrzeja Poczobuta

Rosyjska propaganda działa niezwykle sprawnie. Zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie ten problem narasta

Rosyjska propaganda działa niezwykle sprawnie. Zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie ten problem narasta. Prezentujemy archiwalny tekst o rosyjskiej propagandzie, autorstwa Andrzeja Poczobuta.

POLSKA SOJUSZNIKIEM HITLERA

Na czarno-białym zdjęciu marszałek Edward Rydz-Śmigły ściska dłoń niemieckiego oficera, Niemiec jest wyraźnie zadowolony i przyjaźnie się uśmiecha, podpis pod zdjęciem: „Pakt Ribbentrop-Mołotow ma 80 lat. Kraje Europy zawarły sojusz z Hitlerem. Dlaczego o tym się milczy?”. Tak wygląda jeden z memów, które krążą w rosyjskich mediach społecznościowych od początku września. Portal RuBaltic.Ru zilustrował nimi artykuł oskarżający Zachód o wybiórczą pamięć. „W 1938 roku sojusznik Hitlera – Polska, która w 1934 roku zawarła z nazistami pakt Lipski-Neurath, napadła na Czechosłowację. Była nawet wspólna parada zwycięstwa. Dlaczego wszyscy milczą o rocznicy podziału Czechosłowacji?” – pyta jeden z autorów tekstu opublikowanego w portalu. Ani słowa o tym, że chodziło o deklarację o nieagresji, której podpisanie miało zapewnić Europie pokój.

To samo zdjęcie przedstawiające marszałka Rydza-Śmigłego witającego się z niemieckim oficerem pojawiało się na internetowych forach oraz w mediach społecznościowych: zdjęcie rzekomo zostało zrobione w trakcie wspólnej niemiecko-polskiej defilady wojskowej, która miała się jakoby odbyć po podbiciu Czechosłowacji. Mityczna wspólna niemiecko-polska parada jest od dłuższego czasu lansowana przez prorosyjskie serwisy propagandowe i profile na Facebooku czy Twitterze. Brak reakcji na to „odkrycie historyczne” ze strony światowych mediów przedstawiany jest jako udział w antyrosyjskim spisku. „Zachód pamięta tylko to, co jest dla nich wygodne” – brzmi jeden z łagodniejszych komentarzy rosyjskich użytkowników.

W rzeczywistości rozpowszechniane przez rosyjskie portale zdjęcie przedstawia marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego w momencie, kiedy wita się z attaché wojskowym Niemiec Bogislavem von Studnitzem. Ten uścisk dłoni miał miejsce 11 listopada 1938 roku w Warszawie w trakcie defilady z okazji polskiego Święta Niepodległości. Zdjęcie zrobione w tym samym czasie, ale z innego miejsca, pokazuje, że marszałek idzie wzdłuż attaché wojskowych różnych państw. Z kontekstu wynika, że przywitał się z każdym z nich, w tym z przedstawicielem Niemiec. Tych kilka sekund bezpośredniego kontaktu Polaka z nazistowskim dyplomatą wystarczyło, by ponad 80 lat później rosyjskie portale wykorzystały to zdjęcie jako główny dowód na kolaborację Polski z hitlerowskimi Niemcami.

Zazwyczaj Polska nie jest częstym gościem w głównych wydaniach rosyjskich wiadomości telewizyjnych, z wyjątkiem września, kiedy dwie rocznice – wybuchu wojny i napadu na Polskę – służą Rosjanom do zmasowanego ataku propagandowego. W tym roku brak zaproszenia prezydenta Rosji Władimira Putina na rocznicowe uroczystości w Polsce, a zwłaszcza polityczne argumenty, że przyczyną tego jest rosyjska agresja wobec Ukrainy, rozjuszyły Rosjan. Na warszawskim placu Piłsudskiego jeszcze trwały oficjalne obchody z udziałem delegacji 40 państw, a rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych już się awanturowało. „Warszawa już dawno nie wpędziła się w tak głupie położenie” – napisała na swoim oficjalnym koncie w Facebooku rzeczniczka prasowa rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa, odnosząc się do braku przedstawicieli Rosji wśród zaproszonych do Warszawy.

Potem było jeszcze ostrzej. Wieczorem w głównym rosyjskim propagandowym talk-show „Wieczór z Władimirem Sołowjowem” w telewizji Rossija, która gromadzi przez telewizorami kilkadziesiąt milionów widzów, lider partii LDPR Władimir Żyrinowski oświadczył: „Polska jest głównym winowajcą II wojny światowej. Musimy raz na zawsze we wszystkich podręcznikach historii zapisać: Polska jest organizatorem II wojny światowej. Ona jest głównym winowajcą. Gdy tylko Hitler doszedł do władzy, Józef Piłsudski chciał zawrzeć sojusz z Niemcami, by razem z nimi przeparadować w defiladzie wojskowej przez plac Czerwony w Moskwie”.

Inni uczestnicy programu, wśród których byli sami stali bywalcy rosyjskich show propagandowych, również nie szczędzili oskarżeń pod adresem Polski: „Polska? Nie wiem, co jest z tym państwem nie tak. Od zawsze zachowywała się jak maleńki piesek z bajki Kryłowa [pies, który szczekał na słonia, chcąc zademonstrować swoją siłę – przyp. red.]. Tak było sto lat temu, tak jest teraz. Polska uważa, że jest mocna, kiedy szczeka” – mówił izraelski działacz społeczny Jakow Kedmi.

W kolejny wieczór do ataku włączył się popularny talk-show emitowany w czasie największej oglądalności na głównym Kanale Pierwszym: „To, co się stało z Polską 1 września 1939 roku, jest efektem tego, co polskie władze przygotowywały od 1934 roku, zawierając pakt z Hitlerem. Chciały wziąć udział w podziale ZSRR, uczestniczyły w rozbiorze Czechosłowacji i mają pretensje do Litwy. Polska uważała siebie za sojusznika Hitlera. (…) W pewnym sensie Polacy sami są winni tego, co ich spotkało” – oświadczył prowadzący program Artiom Szejnin.

Równolegle do propagandowej narracji w telewizji odbywała się podobna propagandowa kampania w internecie. Jej przekaz był nieskomplikowany: oto niewdzięczna i zakłamana Polska, która ciemiężyła Białorusinów i Ukraińców, a razem z Hitlerem podzieliła Czechosłowację, dziś ma czelność oskarżać Rosję, która samodzielnie wygrała z Hitlerem. Polska polityka określana jest jako obłęd, który nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia poza chorobliwą rusofobią.

17 WRZEŚNIA ŚWIĘTEM WOLNOŚCI

Oczernianie Polski jest adresowane nie tylko do rosyjskiej publiki, ma też szerszy zasięg. „Wyzwoleńczy pochód Armii Czerwonej: 17 września święto wszystkich Białorusinów” – podała w 80. rocznicę napaści ZSRR na Polskę rosyjska agencja Regnum. Rosyjskie media, a także prorosyjskie media na Białorusi i Ukrainie, w rocznicę sowieckiej napaści na Polskę zamieściły cały szereg artykułów na ten temat. Na Ukrainie rosyjski przekaz koncentrował się na tym, że rezultatem „wyzwoleńczego pochodu” są obecne granice państwowe, Ukraińcy więc powinni podziękować za nie ZSRR, a nie dołączać do chóru tych, którzy potępiają Józefa Stalina. Na Białorusi dodatkowo podkreślano korzyści, które odnieśli mieszkańcy dawnych terenów Polski, dziś znajdujących się w białoruskich granicach.

„17 września Białorusini zostali wyzwoleni od kolonizatorów” – twierdzi z kolei białoruski portal Vitbich.org. Bezpłatna medycyna i edukacja, rozwój przemysłu, a także wolność, którą uzyskała białoruska kultura, gwałtowny rozwój szkolnictwa białoruskiego – to wszystko zdobycze, które zachodni Białorusini otrzymali w wyniku wyzwolenia spod polskiego jarzma. Wybrzmiewa narracja, że w stalinowskim ZSRR Białorusini mieli tak dobrze, że to, iż 17 września ciągle nie jest na Białorusi świętem państwowym, zakrawa na zdradę interesów narodowych.

„Polityka Białorusi, która nie bierze pod uwagę lekcji historii, która nie uwzględnia sojuszu z Rosją, ignoruje znaczenie 17 września, współgra z oczekiwaniami polskiej szlachty, która widzi naszą republikę jako swoją wschodnią kolonię” – napisał w specjalnej odezwie były urzędnik administracji prezydenta Białorusi historyk Lew Krysztapowicz, domagając się od władz ustanowienia daty 17 września świętem jedności narodowej. Podobny przekaz szybko rozsiał się po internecie.

Ten przekaz – mówiący o tym, że 17 września jest świętem, powodem do dumy, demonstracją jedności i siły – został podchwycony również przez część białoruskich środowisk niezależnych.

ROSYJSKI TROLLING NA BIAŁORUSI

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że w rosyjskich kampaniach propagandowych udział biorą nie tylko rosyjskie portale adresowane do odbiorców wewnątrz Rosji. Ale w krajach sąsiadujących działają portale, blogerzy i youtuberzy, którzy masowo rozpowszechniają rosyjski punkt widzenia. – To portale zakładane przez osoby związane z władzami rosyjskimi, są finansowane przez rosyjską ambasadę – mówi białoruski dziennikarz śledczy Dzianis Iwaszyn.

Przykładem takich działań może być Białoruś. Tu rosyjska propaganda ma nadzwyczaj komfortowe warunki. Język rosyjski ma status języka państwowego i dominuje na białoruskich ulicach. Brak bariery językowej oraz stały dostęp do rosyjskiej telewizji – w naziemnym odbiorze dla statystycznego Białorusina ciągle są dostępne wydania informacyjne i propagandowe talk-show emitowane przez rosyjskie stacje telewizyjne – wytwarzają społeczną akceptację dla prorosyjskich poglądów. Jak pokazuje sondaż przeprowadzony przez ośrodek analityczny, 54,5 proc. Białorusinów uważa, że ich kraj powinien utrzymywać sojusz z Rosją. Zwolennicy zbliżenia z Unią Europejską to jedynie 20 proc. badanych. Zdaniem analityków taki wynik wskazuje na skuteczność rosyjskiej propagandy zarówno w mediach tradycyjnych, jak i w internecie.

Grupa białoruskich politologów w ramach monitoringu ujawniła, że na Białorusi działa siatka składająca się z ok. 40 portali i witryn internetowych, które regularnie rozpowszechniają rosyjską propagandę, często wymieniając się autorami bądź przedrukowując wzajemnie swoje treści. – Są to portale finansowane przez Rosję, ale skierowane do białoruskiego odbiorcy. Propagują tezy polityczne, które są zbieżne z interesami Rosji – wyjaśnia Andriej Jelisiejew, który w think thanku East zajmuje się monitorowaniem mediów.

Wrześniowy przekaz tych rzekomo białoruskich portali był odzwierciedleniem tez lansowanych w Rosji. „Polskie obozy dla czerwonoarmistów”, „faszys-

towska Polska” „podział Czechosłowacji”, „kolaboracja Piłsudskiego z Hitlerem” – te same określenia powtarzały portale Białoruski Przegląd Wojskowy, Teleskop, Soż i dziesiątki innych z prorosyjskiej siatki. No i oczywiście łącznie z przekazem, że 17 września to dzień chwały i święto.

– Dzisiejsza narracja wobec II RP jest bliźniaczo podobna do tej rozpowszechnianej w ciągu ostatnich lat na temat Ukrainy. Polska – „obrzydliwe dziecko Wersalu”, a Ukraina „państwo upadłe”. I tu, i tam akcentowano prześladowania mniejszości narodowych i wyzwoleńczą misję Rosji – mówi Iwaszyn.

Jak podkreśla Iwaszyn, rosyjska propaganda stara się przekonać Białorusinów, że gdyby nie Rosja, to niepodległej Białorusi by nie było, i tylko z Rosją Białoruś nie zniknie. – Usilnie przekonuje, że u boku Rosji Białorusini mają jakiekolwiek szanse na przetrwanie w agresywnym świecie – mówi Iwaszyn i dodaje, że w kwestiach historycznych rosyjska propaganda aktywnie wykorzystuje stare stalinowskie tezy propagowane wcześniej przez Związek Radziecki.

– Atakując Polskę i inne kraje Zachodu, oczerniając ich historię i teraźniejszość, przedstawiając Polskę jako państwo agresywne, które chce włączyć tereny obecnej Białorusi w swoje granice, rosyjska propaganda chce zbudować przekonanie, że tylko Rosja jest wiernym sojusznikiem Białorusi – mówi Jelisiejew.

NA WOJNIE INFORMACYJNEJ

Rosyjski politolog Andriej Piontkowski nie ma wątpliwości, że spór o historię jest instrumentalnie wykorzystywany przez Rosję. – Ma przekonać zwykłych Rosjan o wrogości Zachodu, w tym Polski, o tym, że tam mieszkają niewdzięcznicy, którzy niszczą groby czerwonoarmistów, czyli tych, którzy przynieśli tym krajom wolność, wyzwalając ich spod jarzma hitlerowców. Przekonanie, że dookoła są tylko wrogowie, wzmacnia „oblężoną twierdzę” – uważa Piontkowski.

Jego zdaniem głównym celem tak prowadzonej rosyjskiej polityki informacyjnej jest próba utrzymania wysokiego poparcia dla rosyjskiej administracji. Jednocześnie rosyjska propaganda chce przebić się z przekazem do europejskiej, w tym polskiej, opinii publicznej i zachwiać wiarygodnością Zachodu i sojuszem NATO, zgodnie z którym w razie potrzeby wszyscy staną w obronie jednego z członków paktu.

– To działanie czysto psychologiczne. Dlatego rosyjska propaganda, rozpowszechniając przykłady tego, jak sojusznicy z Zachodu nie pomogli Polsce we wrześniu 1939 roku, mówi de facto: dziś będzie tak samo – przekonuje Piontkowski.

Poprzez masowy wirusowy rozsiew w internecie ta propaganda ma także dostarczać argumentów populistom w Polsce, na Węgrzech czy w Czechach, którzy w Unii Europejskiej widzą głównego winowajcę utraty tożsamości narodowej.

Rosjanie udowadniają, że wciąż piszą podręczniki historii i nikt nie potrafi tego zrobić lepiej od nich.

*     *     *

Artykuł pochodzi z numeru 11/12 2019 „Press”.