Zmiany w „Nowej Trybunie Opolskiej”

Wydawca „współpracę z ONR-em zakończył bardzo dawno”

Obóz Narodowo-Radykalny - podzielony na regionalne Brygady - wciąż działa, pikietuje, demonstruje

„Zajmuję się szeroko rozumianymi sprawami społeczno-politycznymi” – napisał Krzysztof Marcinkiewicz o sobie na stronie autorów nto.pl. Problem w tym, że kiedyś sprawy społeczno-polityczne interesowały go z perspektywy opolskiej brygady Obozu Narodowo – Radykalnego, której był sekretarzem. Teraz został wydawcą online w „Nowej Trybunie Opolskiej” – w tytule, który przez lata z sukcesami wspierał pojednanie polsko-niemieckie na terenie województwa opolskiego.

Stawka jest duża i nie dotyczy tylko wizerunku „NTO”. W liczącym sobie zaledwie milion mieszkańców województwie mieszka – według spisu powszechnego z 2011 roku – 78 tysięcy ludzi deklarujących narodowość niemiecką. Problematyka polsko-niemiecka pojawia się więc stale zarówno w inicjatywach samorządów, jak i organizacji społecznych czy Kościoła. To właśnie w „NTO” Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej publikował płatną wkładkę, a redaktor naczelny był w kapitule Mostów Dialogu, która w 2010 roku przyznała dwie nagrody główne za wkład w polsko-niemieckie pojednanie i w zjednoczenie Europy. Otrzymali je Tadeusz Mazowiecki i Helmut Kohl, a nagrody wręczał m.in. arcybiskup Alfons Nossol.

„Nie odważyłem się zrezygnować z „Czołem Wielkiej Polsce”

Teraz jednak „NTO” ma w swoim zespole ludzi, których przeszłość te dokonania może zaprzepaścić. Kariera Krzysztofa Marcinkiewicza, byłego sekretarza Obozu Narodowo-Radykalnego w Opolu, pod nowym kierownictwem redakcji (po sprzedaży wydawnictwa PKN Orlen) nabrała wiatru w żagle. Dziś jest wydawcą wydania online’owego i odpowiada za nto.pl. – Nie rozmawiamy z mediami na temat naszych pracowników – mówi tylko Bolesław Bezeg, redaktor naczelny „NTO”, gdy pytamy o przeszłość wydawcy.

Twórczość dziennikarska Marcinkiewicza nie jest szczególnie imponująca. Jednak styl był kiedyś kwiecisty. W 2013 roku w serwisie Niezależnej Gazety Obywatelskiej, który publikował teksty „Polski Niepodległej”, pisał na przykład: „Ale świat, w którym żyjemy, nie lubi tradycji. On chce ją zniszczyć, splugawić i wydać na łaskę konsumpcjonizmu i braku jakichkolwiek zasad. Choinka – symbol religijny, spalić ją; krzyż – symbol religijny, do pieca; rodzina – przeżytek, mężczyzn wykastrować a kobiety wysłać do łagrów. Tak właśnie działa świat – nowoczesny, postępowy a jednocześnie złowrogi i krwiożerczy”.

Konkretniej Marcinkiewicz brzmiał w 2012 roku, kiedy to na organizowanym przez Obóz Narodowo-Radykalny oraz Niezależną Gazetę Obywatelską II Opolskim Marszu Niepodległości (transparenty w stylu: „Nie oddamy Niemcom Śląska naszym celem Wielka Polska”) mówił: „Dziękuję kibolom Odry Opole za wsparcie. Można powiedzieć, że dzisiaj wszyscy jesteśmy kibolami narodu Polskiego. Czołem wielkiej Polsce!”

Albo gdy na ngopole.pl rozważał, czy może krzyczeć „Czołem wielkiej Polsce”: „Okrzyk znany jeszcze z dwudziestolecia międzywojennego, jeden z symboli działającego w tamtym okresie prężnie Ruchu Narodowego. Jeden z symboli, obok szczerbca i falangi, którą niektórzy nazywają „złamaną swastyką”. Wreszcie, jeden z symboli obok pozdrowienia narodowego, znanego też rzymskim pozdrowieniem. Niestety, przez wydarzenia II Wojny Światowej, dramat nazizmu i ludobójstwa, z tego ostatniego narodowcy musieli zrezygnować. Długo to trwało (przypominam Górę Świętej Anny), jednak obecnie trudno zobaczyć tego typu gesty na narodowych uroczystościach. (…) Czy mamy prawo rezygnować z tradycji pokoleń ? Tak, pytam o prawo, bo przyzwolenie społeczne na odrzucenie narodowej tożsamości istnieje od dawna. Prym w szerzeniu go wiodą czołowe stacje telewizyjne i papierowe dzienniki, których nazw przez przyzwoitość (któryś z czytelników mógł przecież dopiero spożywać posiłek) nie wymienię. Oni dają nam przyzwolenie, żeby odrzucić wszelkie gesty, symbole i zachowania, którymi szczycili się nasi przodkowie. (…) Podsumowując, nie odważyłem się zrezygnować z okrzyku „Czołem Wielkiej Polsce”. Nie dbam o to, co będą pisały przeróżne gadzinówki”.

„Czołem wielkiej Polsce”: „Okrzyk znany jeszcze z dwudziestolecia międzywojennego, jeden z symboli działającego w tamtym okresie prężnie Ruchu Narodowego. Jeden z symboli, obok szczerbca i falangi, którą niektórzy nazywają „złamaną swastyką”. Wreszcie, jeden z symboli obok pozdrowienia narodowego, znanego też rzymskim pozdrowieniem. Niestety, przez wydarzenia II Wojny Światowej, dramat nazizmu i ludobójstwa, z tego ostatniego narodowcy musieli zrezygnować.

Opolszczyzna to miejsce, gdzie pojednanie szczególnie mocno torpedują organizacje narodowe. Co roku na Górze Św. Anny odbywa się spotkanie środowiska narodowców. By zrozumieć klimat takich spotkań, wystarczy jedna z wielu relacji (tu z 2016 roku z portalu info.wiara.pl): „Wśród postulatów pojawiających się w czasie przemówień (…) powracały powtarzane tu od lat żądania delegalizacji RAŚ, określanego jako V kolumna, pozbawienie praw przyznanych przez „polską uległość i agentów wpływu” mniejszości niemieckiej („tu nie ma Niemców, to zaprzańcy”). (…) Krytykowano również „polskojęzyczne” media pozostające – w opinii przemawiających – w 80 proc. w rękach obcego kapitału. Młoda reprezentantka opolskiej brygady ONR (…) podkreśliła, że ONR powrócił na Górę Świętej Anny, ponieważ organizacja rośnie w siłę. – Media boją się naszej siły i myślą, że jeżeli zniszczą naszego ojca duchownego [ks. Jacka Międlara, który od przełożonych zakonnych dostał zakaz publicznych wystąpień po Mszy św. w Białymstoku z okazji 80-lecia ONR – przyp. ak], to uporają się też z nami. Oni się grubo mylą, my się nie poddamy, będziemy walczyć – zapowiedziała”.

Żukowski, Greniuch, IPN

Innym autorem, który zaczął pojawiać się ze swoimi materiałami na stronie internetowej nto.pl jest Marcin Żukowski. Nazwisko Żukowskiego przewijało się co jakiś czas rok temu przy okazji sprawy Tomasza Greniucha, szefa opolskiego IPN-u, szykowanego na dyrektora bardziej prestiżowego wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Gdy wyszło na jaw, że Greniuch był członkiem ONR, prezes IPN-u Jarosław Szarek rozwiązał z nim umowę o pracę i napisał: „Przyczyną rozwiązania umowy o pracę jest m.in. utrata zaufania, spowodowana ujawnionymi obecnie działaniami pracownika sprzecznymi z misją IPN”.

OKO.Press opisało wtedy przygotowany przez IPN „projekt edukacyjny” o Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ, omawiający jej przemarsz przez Śląsk w 1945 roku. „Uczniowie nie dowiedzą się z niego, że brygada współpracowała z Niemcami. Projekt przygotował dawny działacz ONR, dziś szef IPN w Opolu. Pod „projektem edukacyjnym” – składającym się z dwóch plansz edukacyjnych (albo raczej „edukacyjnych”, bowiem z edukacją mają niewiele wspólnego) podpisało się dwóch pracowników IPN – dr Tomasz Greniuch i Marcin Żukowski” – pisał Adam Leszczyński w OKO.Press.

Żukowski publikuje w nto.pl od niedawna. Na koncie ma m.in. materiał „Najbardziej wpływowi ludzie z powiatu nyskiego. Nasz TOP 20”, gdzie wygrał Kamil Bortniczuk, minister sportu, oraz tekst zatytułowany „Krzyże Wolności i Solidarności dla opolskich opozycjonistów. „Ta walka trwa” – deklaruje jeden z odznaczonych”. Lub informację „Partia Republikańska buduje struktury na Opolszczyźnie. Kamil Bortniczuk przedstawił członków zarządu regionalnego”.

Nazwisko Marcina Żukowskiego można znaleźć we władzach Stowarzyszenia Stop Korupcji założonego przez znanego w Opolu posła Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski, ostro ostatnio walczącego z przywilejami mniejszości niemieckiej (kiedyś był członkiem Platformy Obywatelskiej, dzisiaj jest przedstawicielem twardej prawicy). Według strony stopkorupcji.org Żukowski jest w stowarzyszeniu członkiem komisji rewizyjnej.

Na pewnym etapie działalności „Stop Korupcji” w zarządzie stowarzyszenia zasiadali zresztą wszyscy bohaterowie tego tekstu: Krzysztof Marcinkiewicz (sekretarz generalny), Marcin Żukowski (członek zarządu), Tomasz Greniuch (wiceprezes zarządu).

„Oprzeć się nacjonalizmowi”

„Nowa Trybuna Opolska” – wydanie papierowe oraz serwis internetowy nto.pl – zmieniły właściciela pod koniec 2020 roku, kiedy to niemiecka spółka Verlagsgruppe Passau sprzedała wszystkie swoje dzienniki PKN Orlen, a zatem państwu. Krzysztof Zyzik, naczelny kierujący redakcją od 15 lat, stracił stanowisko, za nim odeszła część zespołu. Nowym naczelnym został Bolesław Bezeg, znany głównie z dyrektorowania Muzeum Ziemi Kozielskiej i występów w radiu. Musiał kompletować zespół.

– „NTO” zdobywała pozycję dzięki bezkompromisowemu dziennikarstwu i relacjonowaniu tematów ważnych dla społeczności, w tym także dotyczących stosunków polsko-niemieckich i poszanowania mniejszości (zresztą nie tyko niemieckiej) w regionie – mówi nam dr hab. Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego. – I dobrze by było, żeby tego dorobku nie zniszczono. W przeciwieństwie do części obecnych redaktorów, „Nowa Trybuna Opolska” swojego miejsca w życiu mieszkańców regionu szukać nie musi –- swą historię budowała przez lata.

Dla opolskich środowisk zaangażowanych w pojednanie polsko-niemieckie takie zmiany kadrowe w dzienniku to policzek. Były redaktor naczelny „NTO” Krzysztof Zyzik nie chce się wypowiadać w tej sprawie. Ale żegnając się w ubiegłym roku z czytelnikami napisał: „Bardzo zależało nam na tym, by nasz tytuł był stabilizatorem dobrych relacji między wszystkimi mieszkańcami regionu. Niezależnie od tego, skąd pochodzą i w jakim języku mówili ich przodkowie. Tak rozumiem realizację polskiej racji stanu na Śląsku Opolskim. Oparcie się ciasnemu nacjonalizmowi, obecnemu dziś w tak wielu wypowiedziach ludzi władzy, będzie jednym z ważniejszych wyzwań mojego następcy”.

Marcinkiewicz: „Zostaliśmy nazwani zdrajcami”

Redaktor naczelny Bolesław Bezeg polecił nam skontaktować się w sprawie zmian kadrowych w redakcji z rzecznikiem prasowym Polska Press Grupy. Jednak rzecznik PPG nie odpowiedział.

Bardziej rozmowny był Krzysztof Marcinkiewicz: – Nie przekazywałem redakcji “Nowej Trybuny Opolskiej” informacji o tym, że należałem do ONR-u. Współpracę z ONR-em zakończyłem bardzo dawno, bo w 2013 roku. Nie zgadzaliśmy się na wielu polach. Byłem młodą osobą, która chciała pamiętać o ważnych rocznicach, składać kwiaty, zapalać znicze, ale drogi nam się rozchodziły. Zostaliśmy w związku z tym nazwani „zdrajcami”.

Marcinkiewicz zaznacza, że ta historia wyleczyła go z idei narodowej. – Oczywiście zawsze, kiedy jest ważna rocznica, staram się pomyśleć o kombatantach, działać na rzecz Polaków na Kresach, ale robię to na własną rękę, bez żadnej struktury. Jako młody człowiek szukałem swojego miejsca, ale sparzyłem się i już więcej nie wiązałem się z tego typu organizacjami. Każdy błąd jest kolejnym doświadczeniem. Teraz wiem, że aby czcić pamięć Polaków nie trzeba wiązać się z radykalnymi grupami.