Disco polo a „Sprawa dla reportera”

W ciągu ostatnich lat program stracił 2 mln widzów

Ogromna fala krytyki spłynęła na nadawaną w TVP 1 „Sprawę dla reportera” Elżbiety Jaworowicz, gdy kobieta opowiadająca o dramatycznej historii rozwodowej i walce o prawa do dzieci musiała na koniec słuchać wykonywanego w studiu utworu „Żono moja” przez lidera zespołu Masters. Oburzyło to wielu internautów, a o wieloletnim programie znowu zrobiło się głośno. Czy to walka o oglądalność? Analizujemy jego wyniki oglądalności za ostatnie 12 lat.

Program Elżbiety Jaworowicz ma interwencyjny i autorski charakter. Nadawany jest z w TVP z przerwami od 1983 roku. Na przestrzeni lat sama jego formuła się nie zmieniała – są bohaterowie poruszanego tematu, są eksperci. I jest Elżbieta Jaworowicz. Jeszcze kilka lat temu sama autorka przygotowała także materiały z terenu, teraz robią już to reporterzy TVP. Elżbiety Jaworowicz pozostaje za to w studiu i coraz częściej buja się, klaszcze i uśmiecha słuchając występów największych gwiazd disco polo. Przykładowo tuż przed Sylwestrem program rozpoczął Zenek Martyniuk śpiewając „Przez twe oczy zielone”. Program był podsumowaniem roku i przypomniał też materiał z 2021 roku z wizyty w rodzinnym domu Zenona Martyniuka w Gredelach. Zenek wprowadzał widzów w sylwestrowy nastrój, bo był przecież też gwiazdą na Sylwestrze Marzeń TVP.

Elżbieta Jaworowicz śpiewa

W listopadzie 2021 także pojawił się w „Sprawie dla reportera”. To wówczas po pierwszy pojawił się materiał o jego domu rodzinnym i drodze do sławy. W tym programie wystąpił także w materiale na temat zbiórki na leczenie chorego chłopca. Był jedną z osób najmocniej zaangażowanych w zbiórkę i sam zgłosił sprawę Filipka do programu. A już na sam koniec programu wykonał hit „Nie wolno zabić tej miłości”.

W zeszłym roku w programie pojawił się także Marcin Miller z zespołu Boys. Wykonał na koniec utwór ”Jesteś szalona”, którego refren śpiewała redaktor Jaworowicz. Marcin Miller był także jedną z osób wspierających chorego chłopca, którego historia pojawiła się w tym odcinku.

Ale najgłośniej zrobiło się o tegorocznym programie z 6 stycznia. Chodziło o polsko-ukraińskie małżeństwo będące w trakcie rozwodu, które walczy między sobą o prawo do opieki nad trójką ich dzieci oraz o kontakty z nimi. W programie pojawiła się pani Maryna, która opowiadała, że mąż utrudnia jej kontakty ze starszymi dziećmi. Kobieta zarzucała mężczyźnie przemoc seksualną i znęcanie się psychiczne. Ukrainka opowiadała historię z szczegółami. Np. raz zamiast bukietu róż otrzymała od męża słoik śledzi, bo „kwiaty zwiędną, a śledzie będzie chociaż mogła zjeść”.

Cała historia w dość kuriozalny sposób została zwieńczona tym razem radosną piosenką „Żono moja”, którą wykonał lider zespołu Masters Paweł Jasionowski. Kobieta wysłuchała tego występu (z playbacku) ze łzami w oczach.

Internauci z oburzeniem zareagowali na ten występ. W mediach społecznościowych pojawiła się lawina komentarzy – „Kompletny brak wyczucia, empatii”, „Zrobili z tego programu szopkę”, „Sprawa dla reportera sięga dna”, „Kiedyś w programie były reportaże, teraz radosne podrygiwania przy disco polo. Żenada”.

W mediach z tego występu tłumaczył się później nawet menedżer zespołu Marek Kłosiński. „Jeśli chodzi o ten konkretny przypadek, to nie można tak podejść do sprawy, że ta piosenka się tylko źle kojarzy. Bo jeżeli ta pani przez tyle lat żyła ze swoim partnerem, to znaczy, że były też między nimi dobre chwile, to nie była tragedia cały czas. Paweł zaproponował jej do posłuchania ten utwór właśnie po to, by pomyślała o tych dobrych chwilach” – mówił w serwisie Plejada.

Dodawał, że to pomysł redakcji „Sprawy dla reportera”, żeby utwór kończył się miłym akcentem. „My jesteśmy od tego, by dawać ludziom szczęście i radość. Nie jesteśmy kabaretem, który naśmiewa się z kogokolwiek. Zajmujemy się tworzeniem muzyki do tańca, przy której ludzie mają się cieszyć. Nie może to być odbierane inaczej! A jeśli ktoś odbiera to inaczej, to… co możemy zrobić?” – zakończył.

Program od lat traci widzów

Czy ogólny motyw z pojawianiem się muzyków disco polo w programie to element walki o oglądalność programu? Dokładnie przyjrzeliśmy się wynikom tego programu z ostatnich kilkunastu lat.

„Sprawa dla reportera” w telewizyjnej Jedynce od wielu lat emitowana jest w czwartkowe wieczory, z reguły około godz. 21.30. W 2021 roku średnia widownia programu Elżbiety Jaworowicz wyniosła 1,59 mln widzów. Przełożyło się to na 12,71 proc. udziału w rynku wśród wszystkich widzów, 6,05 proc. w grupie komercyjnej 16-49 oraz 7,26 proc. w grupie 16-59 – wynika z udostępnionej portalowi Wirtualnemedia.pl analizy Havas Media Group opracowanej na podstawie danych Nielsen Audience Measurement.

Z analizy oglądalności programu za ostatnie 12 lat wynika, że „Sprawa dla reportera” notuje wyraźne niższe wyniki oglądalności po 2012 roku. W 2010 roku cykl śledziło 3,44 mln widzów, w 2011 roku było to 3,49 mln, w 2012 roku – 3,41 mln, a w 2013 roku – 3,02 mln. W kolejnych latach było to odpowiednio 3,11 mln, 3,23 mln, 3 mln, 2,63 mln, 2,58 mln, 2,53 mln i 2,14 mln w 2020 roku.

Największa strata widowni miała miejsce pomiędzy 2020 rokiem a 2021 rokiem – wyniosła 550 tys. oglądających. Z kolei od 2011 roku do 2021 roku spadek wyniósł 1,9 mln widzów.

W ciągu ostatnich 12 lat największą widownię „Sprawa dla reportera” zgromadziła 9 lutego 2012 roku. Tego dnia program obejrzało 4,89 mln osób. Wszystkie top 5 odcinków zostało nadanych w latach 2010-2012.

Życie legendy telewizyjnej nie musi się kończyć

Czy pojawienie się muzyki disco polo w programie z natury publicystycznym jako elementu walki o jego oglądalność dziwi ekspertów? – W mediach nie dziwi mnie nic. Dziwi mnie w konkretnych programach. W tym akurat tak, ponieważ przedstawia on ludzkie dramaty, a zabawowe rytmy do tego nie pasują. Mogą nawet sprawiać przykrość – mówi profesor Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Czemu TVP stosuje taki eksperyment w programie z wieloletnią historią? – Prawdopodobnie chodzi o urozmaicenie starej formuły programu, odświeżenie jej, aby stała się atrakcyjna także dla nowych widzów. Zwiększenie oglądalności, chęć większego spodobania się, zwykle jest w takich przypadkach motywem działania autorów. To trochę tak jak z nieprzemyślaną wizytą u chirurga plastycznego. Bez głębokiego namysłu i przygotowania bywa ryzykowna – zaznacza.

– Ten program można odnowić, ale trzeba włożyć w to dużo więcej wysiłku niż proste urozmaicenie muzyką. Kłania się słowo „kreatywność” na wielu płaszczyznach. Życie legendy telewizyjnej nie musi się kończyć, ale warto wzmocnić je nowymi profesjonalnymi współpracownikami z pomysłami – stwierdza. Dziennikarze muzyczni nie są zaskoczeni pojawieniem się tego nurtu muzycznego w programie TVP. Tym bardziej, że telewizja za prezesury Jacka Kurskiego wyraźnie stawia na promocję gwiazd disco polo. Jeden z nich pytany o to, czy to dobre połączenie mówi wprost: – Zawsze w tym programie było coś taniego, nawet w tematach interwencyjnych, w tym sensie jedno do drugiego może w sumie pasować.

Przewaga nurtu disco polo

Jarek Szubrycht, dziennikarz „Gazety Wyborczej” od dawna uważa, że nadreprezentacja disco polo w TVP jest kiepskim pomysłem. – TVP ma ogromny zasięg. Powinna promować różne nurty muzyczne, niekoniecznie tylko te masowe. Gdyby np. pokazywali jeden duży festiwal disco polo byłoby to zrozumiałe. Bo to także element polskiej kultury. Ale te proporcje są przecież bardzo nierówne, z ogromną przewagą disco polo – uważa.

– Trend disco polo w publicznej telewizji bardzo mi się nie podoba, ale chodzi pewnie o konkretne dopasowanie się do masowego odbiorcy. Więc nikt tam pewnie nawet nie patrzy na to czy warto to robić. Bardzo sceptycznie do tego podchodzę, bo o ile komercyjna stacja jak kiedyś Polsat może robić praktycznie co chce w tym zakresie, o tyle stacja publiczna powinna dbać o promocję kultury muzycznej w bardzo szerokim zakresie – podkreśla.

Krystyna Doktorowicz, medioznawca z Uniwersytetu Śląskiego, przyznaje, że „Sprawa dla reportera” od lat stara się budzić emocje. – Program Elżbiety Jaworowicz jest przecież nadawany od lat. Telewizja chce uatrakcyjnić tę audycję, uczynić ją bardziej nowoczesną. Ale to namolne zachowanie w walce o oglądalność. Trochę jak tytuły tabloidowe w internecie, przyciągają uwagę, ale nie zawsze ich treść odpowiada chwytliwej zajawce – mówi.

– Moim zdaniem wykonywanie utworów disco polo niekoniecznie pasuje do tego programu. W nim owszem było od zawsze coś sensacyjnego, zarówno w tematach, jak i wypowiedziach gości, to był taki program interwencyjny o ostrym charakterze. Ale często tym przedmiotem są ciężkie ludzkie losy, więc może ze względu na takie tematy wymagałoby to zachowania jednak pewnej powagi – kończy.