Dziennikarze o Kamilu Durczoku

"Był w dziennikarstwie jak Ikar"

Kamil Durczok

Kamila Durczoka, który zmarł dziś nad ranem w Katowicach, wspomina wielu dziennikarzy oraz przyjaciół – głównie ze Śląska. – Nie zamierzam się z nikim konfrontować i wykłócać, czy Kamil był fajny, czy niefajny – mówi Marek Czyż. – Był w dziennikarstwie trochę jak Ikar – komentuje z kolei Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”.

Krystyna Doktorowicz, profesorka, medioznawczyni i bliska przyjaciółka zmarłego, wspomina, że pół roku temu Durczok powiedział jej, że ze względu na swoje choroby będzie żył jeszcze góra 15 lat. – Niestety, odszedł wcześniej. A jeszcze wcześniej straciliśmy go jako dziennikarza – mówi. –  Bardzo odczuwał, że pominięto go we wspomnieniach z okazji jubileuszów TVN. Chciał jakoś odreagowywać takie rzeczy i pokazać, że jeszcze potrafi. Dlatego ciągle działał.

Nie zamierzam się z nikim wykłócać

Dziennikarz Marek Czyż, który Durczoka znał od 32 lat, podkreślił, że zmarły dziennikarz był po pierwsze jego przyjacielem. – Zamierzam się trzymać z daleka od tych wszystkich dziennikarsko-publicystycznych opisów, które oceniają go jako twórcę, autora, dziennikarza, publicystę – mówi Czyż.  – Tu jest strasznie dużo nieścisłości, niejasności i pól do konfrontacji, nie zamierzam się z nikim konfrontować i wykłócać, że to czy Kamil był fajny, czy niefajny – wyjaśnia.

– To był mój przyjaciel od 32 lat, a to jest ważne słowo, bo ludzie je lekceważą często. A przyjaciel to jest ktoś, kto jest zdolny do poświęceń dla nas, a on był dla mnie. Ja go tak zapamiętam, jako przyjaciela – mówi Czyż.

– To była 30-letnia przyjaźń. Nie mogę w to uwierzyć. Był bardzo wrażliwym, dobrym człowiekiem, wspaniałym ojcem – wspomina Witold Pustułka, śląski dziennikarz, prywatnie przyjaciel Kamila Durczoka. – Ogólnopolska gwiazda, która w którymś momencie się pogubiła, ale niekoniecznie z powodów własnych. Warszawa zawsze była dla niego obca, on był z krwi i kości Ślązakiem.

Grecka tragedia

Pustułka potwierdza słowa prof. Doktorowicz: – Ostatnio nieprawdopodobnie przeżył, że wycięli go ze wszystkich migawek podczas 20-lecia TVN-u. Bardzo mu to leżało na sercu.

– Ostatnio byliśmy w kontakcie telefonicznym. Rozmawiałem z nim tydzień temu, czuł się dobrze, nie narzekał. Widzieliśmy się miesiąc temu na marszu w Katowicach – mówi Pustułka.

Krystyna Doktorowicz podkreśla, że Durczok był wybitnym dziennikarzem z ogromnym talentem, ale jego los to historia jak z greckiej tragedii. –  Kiedyś powiedziałam mu nawet, że jego życie jest świetnym materiałem na film. Zgodził się ze mną. Nie sądziłam jednak, że będzie on miał takie szybkie zakończenie – mówi. Podkreśla, ze zbliżyła się z dziennikarzem w ostatnich latach. – Zawsze chciałam go wspierać, ale zawsze też miałam z nim wiele trudnych rozmów.

– Kamil, mimo wszystkich tych błędów, które popełnił, miał niesłychany urok osobisty, niesamowite umiejętności analityczne i prowadzenia rozmowy dziennikarskiej – wspomina Doktorowicz. – Kamil miał jeszcze wiele planów, na pewno starałby się jeszcze wiele zrobić, choćby z wykorzystaniem nowych mediów.

– Był w dziennikarstwie trochę jak Ikar. Za wysoko podleciał, a później równie gwałtownie spadał – konkluduje Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”.

***

Kamil Durczok zmarł we wtorek, 16 listopada, w szpitalu w Katowicach. Pierwszy informację podał serwis Press.pl. Klinika wydała później oświadczenie: „Pacjent został przyjęty wczoraj o godzinie 13:45 na Izbę Przyjęć, przekazany na oddział Chorób Wewnętrznych, Autoimmunologicznych i Metabolicznych, a następnie przekazany na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego im.prof. K. Gibińskiego SUM w Katowicach. Stan pacjenta określano jako bardzo ciężki. Pacjent zmarł o godzinie 4:23 (16.11 br.) w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia. Łączymy się myślami z rodziną w tym trudnym czasie oraz składamy najszczersze wyrazy współczucia”.