Czuchnowski na celowniku hakera za ujawnienie próby szantażu

„Groźby niepoważne, nie informuję policji”

Wojciech Czuchnowski

Haker grozi Wojciechowi Czuchnowskiemu („Gazeta Wyborcza”) w odwecie za to, że dziennikarz opisał próbę szantażu, jakiej cyberprzestępca się dopuścił się na byłym szefie Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Piotrze Bączku. – Poinformowałem nasz helpdesk, że może dojść do próby włamania do systemu Agory – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Czuchnowski. Dodając, że gróźb „nie bierze zbyt poważnie”.

Czuchnowski wpadł na trop hakerskiej działalności działania kilka dni temu, opisał sprawę w sobotę. Nieznany cyberprzestępca o pseudonimie „Alikmos” wszedł w posiadanie zawartości skrzynki mailowej Piotra Bączka, bliskiego współpracownika Antoniego Macierewicza, byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

W darknecie złożył ofertę sprzedaży 7,5 GB służbowej korespondencji Bączka. – Na dowód, że to nie żart, haker prezentował kilka przykładów: skan nominacji Bączka na szefa SKW noszący datę 17 lutego 2016 r., a podpisany przez ówczesną premier Beatę Szydło oraz korespondencję między Bączkiem a senatorem PiS Janem Żarynem – pisze Czuchnowski. Za przekazanie zawartości skrzynki przestępca żąda tysiąca dolarów w bitcoinach.

„Ludzie dowiedzą się o tobie”

Dziennikarz zaczął korespondować z cyber-włamywaczem, udając, że jest zainteresowany kupnem maili Bączka. Na dowód, że ma pełne archiwum mailowe, przestępca wysłał mu jeszcze kilka maili. Gdy Czuchnowski zdradził swoją tożsamość, haker się zdenerwował i zaczął mu grozić: – Najpierw napisał: „so you cheated. You’re bad guy” („A więc oszukiwałeś. Jesteś złym człowiekiem”). Potem jego gniew zaczął się wzmagać: „Człowieku z Wyborczej, ludzie dowiedzą się o tobie” – groził, a wreszcie stwierdził: „czekaj oszuście” – relacjonuje reporter. Po serii gróźb Alikmos przestał się odzywać.

W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Czuchnowski podkreśla, że wyciek maili Piotra Bączka „nie jest dramatem” dla bezpieczeństwa kraju: – Akurat tutaj nie rwałbym szat, że mamy do czynienia z jakimś zagrożeniem bezpieczeństwa, ponieważ z tego co ujawnił nie wynika, żeby Bączek miał na poczcie rzeczy tajne, czy choćby poważne służbowo. Umówmy się, że ujawniona nominacja na szefa kontrwywiadu to sprawa jawna, nic wielkiego. Trzeba by to przejrzeć i zobaczyć, czy on w jakiś nieodpowiedzialny sposób nie przesyłał służbowych rzeczy, jak Michał Dworczyk. Tego nie wiemy, więc na razie nie można stawiać takich diagnoz.

System Agory w niebezpieczeństwie?

Jeśli natomiast chodzi o groźby, sprawa ma się trochę inaczej: – Najpierw się z nich śmiałem, wysłałem mu drwiącego mema. Ale potem sobie pomyślałem, że jednak jest to haker, może narobić nam problemów. Pomyślałem więc, że moim obowiązkiem jest powiadomić nasz helpdesk, iż możemy mieć do czynienia z jakąś próbą włamania – zarówno na moją pocztę jak i system Agory i „Gazety Wyborczej”. Z tego co wiem naszą pocztę jest niezwykle trudno zhakować, ale ostatecznie zawsze jest możliwość, że ktoś może nas zaatakować np. jakimś spamem – podkreśla dziennikarz.

Nasz rozmówca mówi też, że na razie (rozmawialiśmy w niedzielne popołudnie) nikt nie atakuje systemów Agory. – Nie informowałem też policji, ponieważ jego „groźby” w stosunku do mnie są niepoważne. Co miałbym niby powiedzieć funkcjonariuszom, że ktoś „ujawni jaki jestem naprawdę”? Śmiechu warte – podsumowuje dziennikarz, dodając: – W tym wszystkim najgorsze jednak jest to, że Alikmos potęguje chaos wokół „afery mailowej” ministra Dworczyka.

W pierwszej połowie czerwca media szeroko opisywały tzw. „aferę mailową” – do sieci trafiła szeroka korespondencja służbowa ministra Michała Dworczyka, jak się później okazało, prowadzona ze skrzynki w domenie WP. Szef kancelarii premiera zapewnił, że jest ofiarą ataku hakerów. W oświadczeniu wydanym na Twitterze Michał Dworczyk podkreślił, że w zaatakowanej skrzynce mejlowej „nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny, lub ściśle tajny”. Zdaniem ministra, celem ataku może być dezinformacja.

Na lipcowej konferencji prasowej Michał Dworczyk przyznał, że używał skrzynki prywatnej do korespondencji służbowej. Minister podał, że w dniu wybuchu afery przekazał premierowi, że jest gotowy ustąpić ze stanowiska. Mateusz Morawiecki miał go jednak zapewnić, że nie utracił jego zaufania. Dworczyk przeprosił także dziennikarzy za brak odpowiedzi na pytania dotyczące afery.

Na koniec czerwca z subskrypcji cyfrowej „Gazety Wyborczej” (Agora) korzystało 258,2 tys. użytkowników, o 6,1 proc. więcej niż rok wcześniej, a kwartalne wpływy z subskrypcji zwiększyły się o 22,5 proc. Łączne przychody „GW” poszły w górę o 17,6 proc. do 39,6 mln zł. Natomiast w czerwcu średnie rozpowszechnianie płatne razem „Gazety Wyborczej” zmalało rok do roku o 18,3 proc. do 54 532 egz. (według danych PBC).