– Przez lata na dzisiejszy wynik „Gazety Wyborczej” pracowały i kina Helios, i reklama zewnętrzna (AMS). Zaś decyzję o cyfryzacji dziennika dekadę temu podjęła rada nadzorcza zarząd Agory – pisze w otwartym liście do Jarosława Kurskiego szef rady nadzorczej spółki, Andrzej Szlęzak. – Gdy przez kilka lat „Wyborcza” radziła sobie średnio – była to wina redakcji, gdy teraz radzi sobie dobrze – jest to zasługa rady nadzorczej i zarządu – odpowiada mu Kurski. Polemikę opublikował portal Wyborcza.pl.
Ponad tydzień temu „Gazeta Wyborcza” w sobotnio-niedzielnym wydaniu zamieściła całostronicowy list pierwszego zastępcy redaktora naczelnego, Jarosława Kurskiego. – Dziś to Państwo, nasi Czytelnicy, i nasi dziennikarze jesteście i jesteśmy współwłaścicielami „Wyborczej”. To Wasza gazeta i dzięki Wam pozostaje nowoczesną gazetą czasów 4.0 – podkreślał w nim Kurski.
Wicenaczelny opisał też najważniejsze osiągnięcia w rozwoju cyfrowym „Gazety Wyborczej”, przede wszystkim obowiązujący od początku 2014 roku subskrypcyjny system dostępu do treści. – Sześć lat temu ktokolwiek opierałby przyszłość na założeniu, że „ludzie będą płacić za treści w internecie”, uchodziłby za fantastę i marzyciela. Na szczęście w „Wyborczej” mamy wydawcę fantastę i marzyciela. Nazywa się Jerzy Wójcik. Sześć lat temu na spotkaniu z zarządem Agory zadeklarował przyjęty z niedowierzaniem cel 200 tys. prenumerat. Dziś mamy 260 tys. – można było przeczytać w liście otwartym.
Dla Jerzego Wójcika po zmianach w pionach Agory zarząd nie widzi już miejsca w redakcji.
Szlęzak: nie tylko Wójcik
Na list Kurskiego odpowiedział w portalu Wyborcza.pl przewodniczący rady nadzorczej Agory, Andrzej Szlęzak. – Czytelnicy umożliwiają finansowanie „GW”. Trzeba przecież zapłacić tym, co piszą teksty (dziś to tzw. „content”), co je redagują, analitykom, którzy przygotowują dane dla autorów i redaktorów. Trzeba zapłacić pracownikom administracji i niezliczonym rzeszom tych, z których każdy dokłada swoją „cegiełkę” do tego, by gazeta mogła się pojawić w sieci i na papierze. Zanim „GW” ukaże się – w sieci i na papierze – trzeba „content” wprowadzić do infrastruktury technicznej („scyfryzować”), a najpierw ją mieć (czyli kupić serwery, komputery itd.); to zaś, co niektórzy wolą jeszcze czytać na papierze, też trzeba jakoś sfinansować: papier kupić, gazetę wydrukować, rozkolportować. Trzeba też wszystkich gdzieś pomieścić, a więc zbudować czy wynająć (a zawsze: sfinansować) powierzchnię zapewniającą warunki do pracy – wyliczył Szlęzak.
Dalej szef rady nadzorczej odnosi się do fragmentu tekstu Kurskiego, poświęconemu Jerzemu Wójcikowi: – Jakieś 10 lat temu rada nadzorcza i zarząd Agory spotkali się z Agorą Holding (grupującą m.in. „ojców i matki” założycieli „GW”), by porozmawiać o przyszłości „GW”, która wtedy finansowo radziła sobie dość średnio; wystarczy spojrzeć do danych finansowych za tamte lata, dostępnych publicznie. Namawialiśmy wówczas (tj. członkowie rady nadzorczej) do podjęcia procesu cyfryzacji „GW” oraz wzmocnienia pozostałych „segmentów biznesowych” Agory, także po to, by było z czego finansować (wtedy deficytową) „GW” – opisał Szlęzak.
– To się udało; przez kolejne lata na dzisiejszy wynik „GW” pracowały i kina (Helios), i tzw. reklama zewnętrzna (AMS), przyspieszyła działalność internetowa i radiowa (m.in. TOK FM). O tym wszystkim redaktor Jarosław Kurski zapomniał, wymieniając w artykule z nazwiska jedynie „fantastę i marzyciela”, a nie wspominając słowem, skąd wyszedł impuls do zmian – stwierdził. – Tym wszystkim – a nie tylko Jerzemu Wójcikowi ani nawet nie jemu w pierwszym rzędzie – trzeba dziś dziękować i przypominać, jak to się stało, że „GW” jest teraz w lepszej kondycji niż wtedy. To zawsze i wszędzie czytelnicy, ale nie tylko – dodał.
Kurski: były zwolnienia grupowe, nie było listu szefa RN
W odpowiedzi Jarosław Kurski pisze: – Gdy przez kilka lat w swojej 32-letniej historii „Gazeta Wyborcza” „radziła sobie średnio” – była to wina redakcji. A gdy teraz radzi sobie dobrze – jest to zasługa wszystkich innych, a w szczególności Rady Nadzorczej i Zarządu. To nie Rada ani Zarząd płacą, lecz „Wyborcza” wypracowuje te środki sama, składając się zresztą na korporacyjne koszty Zarządu. „Wyborcza” jest dziś rentowna. Żadna więc łaska – ocenia.
Dalej szef „GW” przypomina, że przez ćwierć wieku dziennik wypracowywał ogromne zyski, „dzięki którym Zarząd Agory dokonywał mniej lub bardziej udanych inwestycji i akwizycji innych biznesów”, które miały służyć za „polisę ubezpieczeniową” na czarną godzinę dla prasy. – Po dziesięcioleciach płacenia składek Pan Przewodniczący nam teraz małostkowo wypomina, że „inni pracowali na nasz wynik”.
Z podjętej w 2013 roku decyzji o cyfryzacji „Wyborczej” niewiele wynikało – twierdzi Kurski. – Rada Nadzorcza, której Pan przewodniczył i przewodniczy, żyrowała fatalne nominacje kadrowe. Narzucono nam niekompetentnego wydawcę. Skutek był opłakany – zwolnienia grupowe. Ale wtedy Pan listów do redakcji „Wyborczej” nie pisał, a zwalniać kolegów i koleżanki musiałem ja.
Na koniec zastępca naczelnego „GW” apeluje: – To nie jest czas na konflikty. Reżim niszczy ostatnią wolną telewizję. Zaraz zabierze się za internet i za nas. Nami zresztą zajmuje się bez przerwy od sześciu lat. Pan to wie, Czytelnicy to wiedzą.
Na koniec czerwca z subskrypcji cyfrowej „Gazety Wyborczej” (Agora) korzystało 258,2 tys. użytkowników, o 6,1 proc. więcej niż rok wcześniej, a kwartalne wpływy z subskrypcji zwiększyły się o 22,5 proc. Łączne przychody „GW” poszły w górę o 17,6 proc. do 39,6 mln zł.
Spór „Gazety Wyborczej” z zarządem Agory
Zarząd Agory 9 czerwca poinformował, że zamierza połączyć segment prasowy spółki (obejmujący głównie „Gazetę Wyborczą” i Wyborcza.pl) i pion Gazeta.pl w jeden obszar biznesowy „realizujący wspólny cel wzrostu subskrypcji cyfrowych oraz wpływów reklamowych ze wszystkich powierzchni serwisów internetowych Agory S.A.”. Firma zaczyna przegląd opcji strategicznych dotyczących działalności internetowej. W mailu do pracowników zarząd tłumaczy ruch „konfliktem modeli biznesowych” i „wewnętrzną konkurencją”.
Przeciwko planowanemu połączeniu i zwolnieniu wydawcy „Wyborczej” Jerzego Wójcika zaprotestowali naczelni tytułu i część dziennikarzy. Pod listem dziennikarzy podpisało się 321 osób. Kierownictwo skierowało do zarządu propozycję resetu relacji. Dodało, że chce tego połączenia, ale nie robionego „znienacka” i za jego plecami.
W trakcie niedawnej prezentacji wyników spółki za II kwartał br. podkreślono, podkreśla, że nie ma możliwości, by wydzielenie „Gazety Wyborczej” do spółki zależnej wiązało się ze zmianą struktury własnościowej. Jerzy Wójcik, wydawca „Gazety Wyborczej”, wciąż jest pracownikiem spółki – potwierdził zarząd.
– Proces (integracji pionów w Agorze) jest dopiero rozpoczęty, prawdopodobnie potrwa około dwóch miesięcy – mówiła członkini zarządu Agory Anna Kryńska-Godlewska. I dodawała, że dotyczy on „wyłącznie analizy wykonalności” wydzielenia. – Musimy sprawdzić, czy jest to technicznie możliwe do przeprowadzenia. Dotyczy to wyłącznie wyodrębnienia „Gazety Wyborczej” w ramach naszych struktur. Spółka taka pozostanie w dalszym ciągu własnością Agory. Nie ma możliwości, aby wydzielenie wiązało się ze zmianą struktury własnościowej takiej spółki – podkreśliła.
W drugim kwartale br. Agora osiągnęła 201,8 mln zł skonsolidowanych przychodów sprzedażowych i 9,9 mln zł straty netto. Więcej niż przed rokiem zarobiła z reklam, kin Helios oraz sprzedaży „Gazety Wyborczej” i książek.