Przed Sądem Rejonowym w Warszawie we wtorek rozpocznie się proces, w którym sąd rozpatrzy zażalenie Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych na decyzję prokuratury o niezajęciu się sprawą rzekomego handlu ludźmi, którego miał dopuścić się w przeszłości Jarosław Jakimowicz. – Nie dostałem wezwania na sprawę, w sądzie poinformowano mnie, że moja obecność nie jest konieczna. Sprawa jest dęta – komentuje w rozmowie z nami Jakimowicz.
Sprawa dotyczy autobiografii współpracującego z Telewizją Polską Jakimowicza. Prezenter opisał w niej sytuację, w której rzekomo zaproponowano mu nieletnią dziewczynę w zamian za dwa tysiące marek. Sam Jakimowicz twierdzi, że to literacka fikcja, jednak OMZRiK w kwietniu br. złożył w prokuraturze wniosek o zajęcie się tą sprawą. Jednocześnie informując o zbiórce na ewentualny proces, jaki miałby ruszyć przeciwko Jarosławowi Jakimowiczowi. Dziś rano na koncie tej (zakończonej już) zbiórki było ponad 11 tys. zł.
Prokuratura zdecydowała jednak, że sprawa nie nosi znamion przestępstwa, przyjęła wyjaśnienia dziennikarza TVP Info i wydała decyzję, że nie zajmie się tą sprawą. Tę decyzję zaskarżył do sądu Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. W swoim wpisie na Facebooku w czwartek Ośrodek informuje, że we wtorek, 17 sierpnia, ruszy proces „w sprawie dotyczącej Jarosława Jakimowicza, o sygnaturze III Kp 1033/21 – Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Południe wyznaczył posiedzenie w dniu 17 sierpnia o godzinie 10:45.” . – Za handel dziećmi w celach pedofilskich sprawcy może grozić kara do 15 lat pozbawienia wolności – informuje OMZRiK.
„Nic o tym nie wiem”
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Jakimowicz zaprzecza, jakoby (jak twierdzi Ośrodek) miał stanąć w najbliższy wtorek przed sądem. – Przede wszystkim: ja nie mam statusu oskarżonego. Formalnie nie istnieję w sprawie, o której pisze Ośrodek. Przeczytałem ich wpis na Facebooku, zrobiło mi się gorąco, gdyż nie dostałem żadnego zawiadomienia, żeby stawić się w sądzie. Ponieważ publicznie podano sygnaturę sprawy, zadzwoniłem do sądu, a tam powiedziano mi, że nie jestem wzywany, ponieważ ta sprawa mnie nie dotyczy. To tylko rozpatrywanie zażalenia na decyzję prokuratury o niezajęciu się zgłoszeniem Ośrodka – wyjaśnia dziennikarz. – To jest dęta historia i sprawa sprzed 36 lat. Ośrodek nagłaśnia to, bo musi mieć „podkładkę” pod różne zbiórki, więc co jakiś czas ogłaszają na mnie nagonki. Nie rozumiem na przykład, dlaczego teraz piszą, że „staję przed sądem”, skoro dobrze wiedzą, że tak nie będzie. Ewidentnie szukają naiwnych, którzy będą im wpłacali pieniądze na proces; tutaj nie chodzi o żadne rozstrzygnięcie czy wyjaśnienie sprawy. Dziwię się tylko mediom, które bezrefleksyjnie powtarzają te informacje, nikt nie pyta mnie, jak to wygląda z drugiej strony i czy ja wybieram się do sądu, czy nie – dodaje dziennikarz.
Sprawa autobiografii Jarosława Jakimowicza i zawartych w niej opowieści wypłynęła na początku roku, gdy Piotr Krysiak zasugerował (nie podając nazwiska), że dziennikarz współpracujący z TVP miał dopuścić się gwałtu na uczestniczce konkursu Miss Generation. Jakimowicz wówczas wytoczył procesy i Krysiakowi, i telewizji TVN, która przygotowała o tym materiał dla „Uwagi”. Proces w sprawie Piotra Krysiaka nie może się rozpocząć, gdyż pozwany nie odebrał jeszcze wezwania. Nieoficjalnie wiemy, że w związku z tym wkrótce może zostać umorzony.
Jarosław Jakimowicz wraz z Magdaleną Ogórek prowadzi weekendowy program w TVP Info – „W kontrze”. W sierpniu, z powodu urlopu Michała Rachonia, audycja nadawana jest codziennie, zajmując w ramówce miejsce „#Jedziemy!”.