Zasada: Lex TVN? Cała nadzieja w Marku Suskim

Dzięki takim jak on, nic nigdy się w Polsce nie udało do końca. Ani dyktatury, ani demokracja

Marek Suski

To wszystko byłoby nawet zabawne. Władza przegrywa głosowanie w Sejmie, po czym każe głosować jeszcze raz, bo przegrane głosowanie było niezgodne z feng shui. Podstarzały punkowiec robi przy tym taki szpagat, że darcie portek słychać było w Jarocinie. A krucjacie przeciwko TVN przewodzi Marek Suski. To wszystko byłoby bardzo zabawne, gdyby nie było prawdziwe.

Prawo i Sprawiedliwość ma ostatnio na swoim koncie tyle kuriozalnych przedsięwzięć politycznych (piątkę dla zwierząt ktoś jeszcze pamięta?), że tzw. „lex TVN” mógł początkowo wydawać się jednym z nich. Poziom karkołomności porównywalny z pamiętną ustawą o IPN, przy jednoczesnym skumulowaniu wszystkich zagrożeń dobrozmianowej legislacji. Po pierwsze, media, które rządowi Zjednoczonej Prawicy potrzebne są wyłącznie do tłuczenia bezmyślnej propagandy a la TVP. W tej wrażliwej materii praktyka bezlitośnie obnaża intencje. W praktyce ten scenariusz to jest droga dzisiejszej Ankary i Budapesztu, coś niepojętego w kraju, który na każdym kroku czci walkę z komuną i jej bohaterów.

Po drugie, styl. Twarzą medialnej reformacji w Polsce jest poseł Suski. Marek Suski. Wiem, że wszyscy dawno pogodzili się, że to dziś ważna figura procesów politycznych w państwie, ale mnie trudno się przyzwyczaić. Podobnie jak do wczorajszego rympału w Sejmie, powtarzanego głosowania, podpartego rzekomą opinią pięciu legendarnych konstytucjonalistów (nazwiska?). Do tego też się przyzwyczailiśmy, zresztą opozycja już tyle razy krzyczała o końcu świata, że gdy w końcu zaczęło nim pachnieć, nikt nie zwrócił uwagi. Nie mniej zabawny jest widok największego antysystemowca naszych czasów, Pawła Kukiza, grzęznącego w jakimś przedziwnym układzie politycznym, przy całej jego ekspresyjnej pogardzie dla komuny i jej standardów. Nie żebym kiedykolwiek traktował Kukiza poważnie, ale ktoś temu człowiekowi uwierzył, gdy mówił, że do polityki idzie, by poderżnąć gardło dyktatorowi.

Jeszcze niedawno myślałem, że ten cały „lex TVN” to tylko taka osobliwa strategia negocjacyjna z USA. Postraszymy Amerykanów trochę jak Korea Północna, to może zauważą, że istniejemy i może nawet Biden zaprosi Dudę do Białego Domu. Może nawet tak było, może wymknęło się spod kontroli. Wczoraj i dziś na amerykańską administrację ruszyły twitterowe zastępy polskich dyplomatów. To jakiś prezes państwowej spółki odpisał sekretarzowi stanu USA memem, to europoseł Patryk Jaki wytknął mu Jałtę (ile lat jesteśmy w NATO?), a potem koślawą angielszczyzną zapytał, dlaczego Amerykanie – uwaga: „nie pomogli nam w Holocauście”. Tak sobie dryfuje ten operetkowy spektakl, którego już chyba nikt nie reżyseruje, nad którym nikt nie panuje, poza doraźnym handlem głosami i stanowiskami.

Wracając na ziemię, przypomnę tylko, że PiS przez większość swoich rządów prowadziło dokładnie odwrotną politykę z USA, stawiając wszystko na jedną kartę Donalda Trumpa, poświęcając przy tym europejskie sojusze. Ten rząd zarówno zabiegał, jak i w końcu zwiększył obecność amerykańskich wojsk na terytorium RP. Jeśli zapomnieliśmy o mitycznym Fort Trump, to liczyliśmy na tysiąc lub dwa żołnierzy US Army, 30 sztuk F16 i dowództwo V Korpusu z Kentucky. Nie sposób tego wszystkiego logicznie pojąć, dlaczego amerykański właściciel TVN zagraża bezpieczeństwu Polski, a amerykańskie wojska już nie. Dobrze w ogóle, że mamy jeszcze sprzymierzeńców. Węgry, Turcja, no i cały prawicowy front europejskich przyjaciół Putina: od Le Pen, po Salviniego.

Nadzieja pozostaje niezmienna. W naszym polonische wirtschaft. W Polsce nic nigdy nie udało się do końca. Ani dyktatury, ani demokracja.

Może taka nasza przewrotna natura, a może zawsze trafia się nam jakiś Marek Suski.