Apel o wycofanie wniosku do TK ws. ograniczenia dostępu do informacji publicznej

Małgorzata Manowska

Kilkadziesiąt organizacji pozarządowych apeluje do pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej o wycofanie z Trybunału Konstytucyjnego wniosku dotyczącego zbadania konstytucyjności przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej.

Pierwsza prezes SN prof. Małgorzata Manowska kwestionuje w swoim wniosku do TK takie podstawowe pojęcia z ustawy o dostępie do informacji publicznej, jak: „władza publiczna”, „osoby pełniące funkcje publiczne” albo „związek z pełnieniem funkcji publicznej”. Jej zdaniem te pojęcia „w sposób nieuprawniony poszerzają rozumienie podmiotów obowiązanych do udostępnienia informacji publicznej”, a jawność życia publicznego nie ma pierwszeństwa przed innymi prawami opisanymi w konstytucji, w tym prawa do prywatności czy ochrony danych osobowych.

Pod petycją skierowaną do prezes SN podpisały się m.in. Akcja Demograficzna, Fundacja ePaństwo, Fundacja im. Stefana Batorego, Fundacja Panoptykon, Instytut Spraw Publicznych i Towarzystwo Dziennikarskie. Wszyscy wyrażają obawę, że efektem złożonego wniosku do TK będą poważne ograniczenia w dostępie do informacji ważnych dla wielu grup społecznych i zawodowych, ograniczone zostaną możliwości pozyskiwania informacji przez dziennikarzy. Organizacje podkreślają, że podmioty, do których wpływają wnioski o dostęp do informacji publicznej, nie czekając na rozstrzygnięcie Trybunału, już ograniczają jawność tych informacji.

– W niektórych postępowaniach instytucje wskazują, że informacja, o którą wnioskuje obywatel, jest przetworzona i konieczne jest udowodnienie ważnego interesu społecznego. Czasem sądy, naszym zdaniem niezgodnie z ustawą, się z nimi zgadzają, a to jeszcze bardziej utrudnia dostęp do informacji publicznych – mówi „Press” Katarzyna Batko-Tołuć z Sieci Obywatelskiej Watchdog.

– Ministerstwo Sprawiedliwości, o którym często piszę, odpowiada może na jedną trzecią moich pytań. Zdarza się, że nawet kiedy zobowiązują się dostarczyć odpowiedź, to i tak jej nie wysyłają – mówi reporter śledczy OKO.press Sebastian Klauziński. Dodaje też, że pracownicy instytucji państwowych boją się współpracować z dziennikarzami. – Niedawno opisaliśmy sprawę pracownika MSZ, który został zwolniony po tym, jak udostępnił artykuł OKO.press w swoich mediach społecznościowych. Takie sytuacje sprawiają, że osoby z wewnątrz instytucji nie zgłaszają mediom nadużyć – mówi Klauziński.

Paweł Gąsiorski, redaktor naczelny serwisu Gminablachownia.pl, wskazuje, że także samorządowcy często odmawiają udzielenia informacji publicznej. – Jedna z naszych spraw trwa od października 2019 roku i pomimo kar nałożonych za rażące naruszenie prawa, wójt dalej nie udostępnia danych, o które wnioskowaliśmy – mówi Gąsiorski, którego serwis jest jednym z sygnatariuszy petycji ws. wniosku pierwszej prezes SN.

– Niektóre elementy ustawy o dostępie do informacji publicznej wymagają poprawki, ale nie w tym kierunku, który proponuje pierwsza prezes SN. Należałoby skrócić terminy odpowiedzi instytucji publicznych, bo teraz trzeba czekać dwa miesiące, po których możemy dostać wiadomość, że to, o co pytamy nie jest informacją publiczną. Potem trzeba przejść przez sądowe postępowanie administracyjne, a to trwa miesiące, jeśli nie lata. To nie powinno tak wyglądać – mówi Marcin Wolny, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.