Alaksandr Łukaszenka grozi wyrzuceniem zagranicznych mediów, jeśli „wzywają do majdanu”

Aleksandr Łukaszenko

Prezydent Białorusi zagroził wyrzuceniem z Białorusi zagranicznych mediów, które „wzywają do majdanu”. Według Alaksandra Łukaszenki media zachodnie takie jak BBC i Radio Swaboda są nie tylko tendencyjne, ale i wzywają do masowego nieposłuszeństwa.

„Wydalcie ich, jeśli nie przestrzegają przepisów i wzywają ludzi na majdany” – powiedział w czwartek Łukaszenka. Prezydent, który w wyborach 9 sierpnia będzie ubiegał się o szóstą kadencję na stanowisku, wskazał, że „nie należy czekać na koniec kampanii wyborczej”. Swoje słowa Łukaszenka skierował m.in. do ministerstwa spraw zagranicznych, które jest odpowiedzialne za akredytację dziennikarzy zagranicznych.

Łukaszenka wskazał konkretnie przykład „Komsomolskiej Prawdy na Białorusi”, regionalnej edycji rosyjskiej gazety, która jego zdaniem tendencyjnie relacjonuje sytuację na Białorusi, zainspirowana krytyką pod adresem Łukaszenki ze strony swojego naczelnego w Moskwie (Władimira Sungorkina).

W czerwcu minister spraw wewnętrznych Uładzimir Karajeu oskarżył Radio Swaboda, białoruską redakcję Radia Wolna Europa/Radia Swoboda (RFE/RL) o udział w organizacji białoruskich akcji protestu poprzez swoje relacje w internecie na żywo.

Dziennikarze Swabody oraz innych mediów niezależnych byli zatrzymywani w czasie relacjonowania protestów, a potem wypuszczani. Według władz relacje na żywo zachęcały Białorusinów do wyjścia na ulice na akcje. Miały one charakter pokojowego protestu, jednak według władz były nielegalne, bo nie wydały one zgody na ich przeprowadzenie.

Za nielegalne uznano również akcje w czasie dozwolonych pikiet wyborczych, bo zdaniem władz przekształcały się one w mitingi.

„Co to jest, zniewaga za zniewagą. To nic, że mnie tam oblali pomyjami wzdłuż i wszerz, ale rzucać się na bogu ducha winnych przewodniczących komisji wyborczych. Przecież oni mają rodziny, dzieci” – powiedział Łukaszenka. Do urzędników zaapelował, by nie czekali na „komendę prezydenta”, a wykonywali swoje obowiązki i reagowali na takie sytuacje.

Według białoruskich władz akcje protestu w czasie kampanii wyborczej to element zorganizowanych działań na rzecz zdestabilizowania sytuacji w kraju. M.in. szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna wskazała jako ich organizatorów sztaby wyborcze Wiktara Babaryki i Walera Capkały, opozycyjnych pretendentów do udziału w wyborach, których kandydatury nie zostały zarejestrowane przez CKW.