Dziennikarz sportowy Mateusz Borek poinformował, że pod koniec kwietnia otrzymał pocztą wypowiedzenie umowy, która wiązała go z Telewizją Polsat. Zdaniem Anny Gołębickiej, strateg i ekspertki od marketingu, decyzja Polsatu o wysłaniu pracownikowi z wieloletnim stażem wypowiedzenia w ten sposób źle wpływa na wizerunek stacji.
Mateusz Borek podczas sobotniego programu na żywo na Kanale Sportowym na YouTube powiedział, że pod koniec kwietnia otrzymał wypowiedzenie datowane na 29 lutego. „Potwierdziłem, że się podpisuję pod tym zwolnieniem z pracy. Mam troszeczkę inną optykę na sposób zwolnienia. Nie wiedziałem, że nie jestem pracownikiem Polsatu od 29 lutego, dowiedziałem się o tym 28 kwietnia, odbierając list polecony datowany na 21 kwietnia” – mówił Borek, który z Polsatem związany był od 7 sierpnia 2000 roku.
– Mateusz Borek bardzo kojarzy się z Polsatem, była to kultowa postać i jego odejście na pewno oznacza dla stacji dużą zmianę, która jednak nastąpiła chwilę wcześniej, ponieważ Borek od pewnego czasu nie prowadził w niej programów – komentuje Aleksandra Marciniak, head of Havas Sports & Entertainment. I dodaje: – Trudno będzie go zastąpić, ale w mediach jest tylu świetnych dziennikarzy sportowych, że luka po nim z pewnością się zapełni – mówi Marciniak.
Zdaniem Anny Gołębickiej, strateg i ekspertki od marketingu, decyzja Polsatu o wysłaniu pracownikowi z wieloletnim stażem wypowiedzenia drogą listowną źle wpływa na wizerunek stacji. – Widać, że w tej relacji od dawna nie działo się dobrze. Bez względu jednak na to, kto zawinił, to tak szanująca się marka jaką jest Polsat, powinna unikać tego rodzaju wpadek, czyli próbować współpracować, na przykład zapraszając pracownika do siebie. Jeśli tak się nie stało, to tylko świadczy o tchórzostwie marki – ocenia Gołębicka. – Reakcja stacji nie służy employer brandingowi, który współcześnie jest bardzo ważny. Ludzie zawsze będą po stronie poszkodowanego, czyli w tym przypadku zwolnionego dziennikarza, bez zagłębiania się w szczegóły, kto zawinił – mówi Anna Gołębicka.
Inne zdanie ma specjalista od marketingu sportowego, który chce pozostać anonimowy: – Borek, będąc etatowym pracownikiem Polsatu, jednocześnie stał się w pewnym momencie biznesmenem i to na dużą skalę. W dodatku konkurencyjnym dla macierzystej stacji. Polsat zawalił sprawę, przesypiając moment, kiedy tę sytuację dało się załagodzić. A co do formy wypowiedzenia – to nie wiemy do końca, jak było. Być może Mateusz Borek był nieuchwytny dla firmy – stwierdza ekspert.
– Żadna stacja, nawet o tak silnej pozycji jaką ma Polsat, nie powinna przez dwa dni milczeć. Polsat powinien jak najszybciej odnieść się do słów Borka, gdyż tego typu komentarze muszą być szybko ucinane bądź wyjaśniane. Nie można zostawić opinii publicznej bez odpowiedzi – mówi medioznawca Maciej Myśliwiec.
Marian Kmita, dyrektor ds. sportu w Telewizji Polsat, odesłał nas z pytaniami o zwolnienie Mateusza Borka do rzecznika prasowego, który odniósł się do sprawy w niedzielę wieczorem. – Nie będę publicznie dyskutował z Mateuszem o powodach naszego rozstania, gdyż są mu znane. Staramy się nie komentować tej kwestii ze względu na wspólną historię i szacunek dla Mateusza Borka. Skupiamy się na swojej pracy, mamy świetnych ludzi w redakcji sportowej Polsatu, a być może również Mateusz skupi się na swoich nowych przedsięwzięciach. I zwykle publicznie nie informujemy o warunkach umów z naszymi pracownikami czy też współpracownikami – poinformował „Presserwis” Tomasz Matwiejczuk, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej i rzecznik prasowy Polsatu.
Losy współpracy Borka z Polsatem były od kilku tygodni przedmiotem spekulacji, ponieważ nadawca zdecydował się niedawno uregulować działalność internetową swoich dziennikarzy, a Borek zaangażował się w projekt Kanał Sportowy. Na skutek tego Tomasz Smokowski odszedł ze stacji (też jest w Kanale Sportowym), Roman Kołtoń został niezależnym ekspertem, a Sebastian Staszewski zmienił formę zatrudnienia. Borek wcześniej przekonywał, że szefom stacji nie przeszkadza jego pozatelewizyjna aktywność.