Jarosław Juszkiewicz był głosem w nawigacji Google Maps

Teraz zastąpiła go maszyna

Redaktor Jarosław Juszkiewicz przez kilkanaście lat był głosem w nawigacji Google Maps

Od rana znajomi pytają mnie, co się stało z moim głosem w Google Maps. To samo, co z robotnikami pod koniec XIX wieku. Zostałem zastąpiony przez maszynę – napisał na swoim profilu na Facebooku Jarosław Juszkiewicz, dziennikarz Radia Katowice, ale także znakomity lektor, który użyczył głosu polskiej nawigacji Google Maps. – Wiedziałem, że ten moment prędzej czy później nastąpi. Nie jestem zaskoczony, ale to dziwne uczucie – mówi w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim.

Jakie to uczucie zostać zastąpionym przez maszynę?

Dziwne (śmiech). Wiedziałem, że ten moment prędzej czy później nastąpi. Jestem także pozytywnie zaskoczony reakcją wszystkich moich znajomych na Facebooku, kiedy tę informacje przekazałem. Zresztą sam dowiedziałem się o tym, że mnie zmieniono – właśnie z Facebooka. Można to porównać do sytuacji robotników z XIX wieku, kiedy w fabrykach zastąpiły ich maszyny parowe. Jednak nie zamierzam niszczyć infrastruktury systemu. Po prostu, taka jest kolej rzeczy. Ta moja kariera głosu Google trwała długo, bo chyba ze 13 lat. To długo, jak na głos istniejący w sieci. A zatem jest to koniec pewnego etapu i początek następnego, w którym będę mówił, że „byłem” głosem Google. Muszę dodać, że to powiedzenie „Kieruj się na południe” wryło się głębiej i – jak sądzę – ludzie przez długi czas będą je kojarzyć. Cieszę się także, że zostałem zastąpiony przez maszynę, a nie przez człowieka. To mnie dowartościowuje, jako lektora.

Był pan zaskoczony, że zastąpił pana głos syntetyczny?

Google od pewnego czasu ogłaszał, że wprowadzi taką możliwość w nawigacji – że nawigacja będzie mówiła: „Za kościołem skręć w lewo” lub za jakimś punktem charakterystycznym. Wiedziałem, że wtedy tych kilkudziesięciu komunikatów, które nagrałem, nie będzie można do tego przystosować. To więc nie zaskoczenie, a dziwne uczucie… Nie potrafię tego zdefiniować.

Słyszał pan już ten głos maszyny? Podoba się?

Nie podoba mi się, jako użytkownikowi, ale prawda jest taka, że ja nigdy nie jeździłem z włączoną nawigacją, bo słuchać się w samochodzie to byłaby lekka przesada. To syntetyczny głos, głos Asystenta Google, o ile go rozpoznaję, więc rozumiem filozofię, tzn. cały system będzie teraz zunifikowany. Nie jestem też zaskoczony, bo kiedy wszedł Asystent Google, czułem, że ten syntetyczny głos może mnie zastąpić.

Czy to dobry kierunek?

Nie wiem, czy to jest dobry kierunek. Nie mówię tego dlatego, że byłem tym głosem Google, tylko dlatego, że ludzie jednak lubią, kiedy do nich mówią żywi ludzie. I dlatego, jako lektor i radiowiec, jestem o swoją pracę spokojny. Nasz mózg ma w sobie coś takiego, że – tak samo mamy z robotami – kiedy robot staje się zbyt podobny do człowieka wizualnie, to przestaje nam się podobać – nie lubimy czegoś, co jest do nas podobne, a nami nie jest. Chyba podobnie mamy z głosami. Dopóki ten system nie stanie się doskonały, czyli nie będziemy w stanie odróżnić głosu syntetycznego od prawdziwego, to będziemy z niego korzystać. Ale nie będzie dla nas miły.

Liczy się pan z tym, że za kilkanaście lat ludzie znów zatęsknią za ludzkim głosem w nawigacji samochodowej?

Nie sądzę, żeby taka była idea jakiejkolwiek korporacji. Po drugie jestem dziennikarzem spełnionym zawodowo, także spełnionym zawodowo lektorem, więc traktuję to jako ważny etap w moim życiu, który otworzył mi bardzo wiele drzwi i zdecydował o tym, że zostałem lektorem. Ale nie było to coś, od czego było uzależnione moje życie.

A jak w ogóle zaczęła się pana przygoda z Google Maps?

Wziąłem udział w castingu, zorganizowanym przez firmę, która przygotowywała dla firmy Google tę nawigację. Szczerze mówiąc, nawet nie przywiązywałem do tego wagi, bo to było kilka lat po tym, jak dopiero wystartowały mapy Google. Były popularnym systemem, ale nie dominującym na rynku. Nawigacja istniała tylko w postaci osobnych pudełek, bo było to – proszę sobie wyobrazić! – przed erą smartfonów, zaś przez długi czas iPhony nie wspierały nawigacji Google. Miały swój system. I w momencie, kiedy ta aplikacja stała się powszechna, okazało się, że mój głos jest znany. A przetestowałem to w bardzo prosty sposób. Stojąc kiedyś w hipermarkecie, powiedziałem słynne: „Kieruj się na południe”. I połowa kolejki się obejrzała. Być może jest to moja rola życia, ale nie jestem do niej przyspawany, bo parę innych rzeczy udało mi się w życiu zrobić. Aczkolwiek nie ukrywam, że to otworzyło przede mną bardzo wiele drzwi i one chyba dalej pozostaną otwarte.

Gdyby jednak ktoś bardzo pragnął posłuchać pana wskazówek dotyczących drogi, to może włączyć aplikację Yanoosik…

Jestem nadal w aplikacji Yanosik, do której dostałem się m.in. dlatego, że byłem głosem Googla. I myślę, że oni raczej szybko z mojego głosu nie zrezygnują. Tym bardziej, że Yanosik zrobił dokładnie coś odwrotnego – miał głos syntetyczny i uznał, że woli żywego człowieka. Tak więc jeszcze przez jakiś czas będę tam ostrzegał przed radarami.