Sebastian Furtak miał 29 lat. Był dziennikarzem, podróżnikiem. Jak podaje trójmiejska „Gazeta Wyborcza”, chińska policja wykluczyła w przypadku jego śmierci udział osób trzecich, a jako przyczynę zgonu podano to, że Sebastian Furtak spadł ze schodów. Śmierć nastąpiła 27 grudnia, a rodzina dowiedziała się o tym dopiero po tym, gdy zgłoszono jego zaginięcie.
Kremacja Sebastiana Furtaka, transport prochów do Polski plus dodatkowe koszty rodzina wyceniła na 40 tys. zł – i na taką kwotę opiewa też zbiórka w internecie, przeprowadzana pod hasłem „Ostatnia podróż Sebka”. Udostępniają ją na Facebooku m.in. trójmiejscy dziennikarze i rzecznicy, w tym Mikołaj Chrzan z „Gazety Wyborczej” czy Anna Dyksińska, rzeczniczka sopockiego ratusza. –
W jego towarzystwie zapominaliśmy o wszystkich troskach, a jego uśmiech rozjaśniał nam dzień. Tak trudno się nam pogodzić się z ogromną tragedią jaka nas spotkała. Ból po stracie Sebka dotknął nie tylko nas ale każdego kto go znał – stwierdziła rodzina zmarłego dziennikarza na stronie zbiórki. Wczoraj wieczorem (po trzech dniach trwania) zebrano już ponad 28 tys. zł z zamierzonych 40 tys. zł.
Sebastian Furtak pracował m.in. w TVP Info, w Superstacji, biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku i w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Gdańsku. Ostatnim miejscem pracy Furtaka była redakcja TOK FM.