Kandydat PiS krytykowany za słowa o „eliminacji czarnych owiec” z mediów

Zbigniew Gryglas

Celem zapowiadanych przez PiS samorządów dziennikarskich będzie piętnowanie negatywnych zachowań dziennikarzy przez „eliminację czarnych owiec” – zapowiedział poseł Zjednoczonej Prawicy Zbigniew Gryglas. Zdaniem samych dziennikarzy to forma cenzury. „Czy »czarnymi owcami« są Żakowski, Węglarczyk i Chrabota, bo są niezależni, czy faceci z TVP Info od pisania propagandowych pasków?” – pyta Bogusław Chrabota.

Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota w czwartkowym komentarzu zastanawia się, czy Gryglas „wzywa do czystek wśród dziennikarzy?”. „Czy »czarnymi owcami« są Żakowski, Węglarczyk i Chrabota, bo są niezależni, czy faceci z TVP Info od pisania propagandowych pasków? I kto będzie »eliminował« z zawodu, dziennikarze z dorobkiem, czy ci od pasków, albo co gorsza, ich szef z Woronicza? I na czym będzie polegała »eliminacja« – czy na usuwaniu z zawodu z zakazem pracy, jak w stanie wojennym, czy na podrzynaniu gardeł, co w wypadku zarówno czarnych, jak i białych owiec, jest dość często stosowane?” – stawia pytania Chrabota.

Zbigniew Gryglas, poseł partii Porozumienie Jarosława Gowina (kandyduje w najbliższych wyborach z listy PiS), w środę podczas podcastu „Polityka z ludzką twarzą” Witolda Jurasza na Storytel powiedział, że celem samorządów dziennikarskich byłoby piętnowanie negatywnych zachowań. „Chodzi o to, żeby środowiska były zorganizowane i w skrajnych przypadkach eliminowały czarne owce” – mówił. Dopytywany, czy jeśli dany dziennikarz zostanie negatywnie oceniony przez samorząd, to nie będzie mógł wykonywać dalej zawodu, odparł, że nie zna szczegółów. „Ale jestem przekonany, że wy, dziennikarze, jesteście na tyle niezależni, że sobie poradzicie” – zapewnił polityk.

Zdaniem publicysty „Polityki” Jacka Żakowskiego to „autorytarny standard, wychodzący z założenia, że udział w debacie publicznej jest przywilejem wymagającym grzeczności i posłuszeństwa wobec autorytetu”. – Szczegóły nie są istotne. To działa na zasadzie: dajcie człowieka, a znajdzie się paragraf na niego. Autorytarni uczestnicy debaty chcieliby wyprostowanej rzeczywistości – zaznacza Żakowski.

Jak przyznaje Łukasz Warzecha, publicysta „Tygodnika do Rzeczy”, słowa posła pachną cenzurą. – Trudno wyobrazić sobie stworzenie samorządu w sytuacji tak głębokiego podziału w środowisku. On zawsze musiałby przypaść jednej lub drugiej stronie – zaznacza. Zdaniem Warzechy Gryglas nie jest zaznajomiony z tematem i jego „nieszczęśliwa wypowiedź” mogła wynikać z zaskoczenia.

Dziennikarz Onetu Andrzej Stankiewicz nie wierzy w wiarygodność posła, który dostał się do Sejmu z list Nowoczesnej, a potem przeszedł do partii Gowina i klubu PiS. – Jest ciałem obcym w PiS, próbuje się uwiarygodniać neofickim zapałem. Wolałbym, żeby politycy nie decydowali, kto jest czarną owcą, a kto nie. Mógłbym z głowy podać nazwiska bardzo dobrych dziennikarzy, którzy publikują niewygodne dla obozu władzy rzeczy. Na pewno byliby uznani za czarne owce – dodaje Stankiewicz.

14 września PiS przedstawił swój program zapowiadający m.in. uchwalenie ustawy o statusie zawodowym dziennikarza, przewidującej utworzenie samorządu, który „dbałby o standardy etyczne i zawodowe, dokonywał samoregulacji oraz odpowiadał za proces kształtowania adeptów dziennikarstwa”. Szefowie redakcji komentowali, że oznaczałoby to koniec wolności dziennikarskiej. Pomysł skrytykowała też Izba Wydawców Prasy.