Emilia S., która wspólnie m.in. z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem oczerniała w internecie sędziów, w połowie ub.r. dostarczyła Wojciechowi Biedroniowi z „Sieci” materiały dotyczące wypadku samochodowego spowodowanego przez sędzią – poinformowała „Gazeta Wyborcza”. Od zleceniodawców kobieta chciała otrzymywać pieniądze „na drobiazgi dla dziennikarzy”, którym „warto podziękować”. – Jako dziennikarz, który zajmuje się tematyką śledczą, pracuję z różnymi źródłami i informatorami, podobnie jak inni dziennikarze. Każdą informację dokładnie weryfikuję – zapewnia Biedroń.
W poniedziałek Onet ujawnił korespondencję internetową Emilii S. z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem, w której ustalali, jak rozpowszechniać informacje mające kompromitować niektórych sędziów, przede wszystkim ze stowarzyszenia Iustitia krytykującego reformę sądownictwa wprowadzaną przez obecny rząd.
Internautka chwaliła się m.in. tym, że wysłała 2,5 tys. anonimów oczerniających szefa tej organizacji Krystiana Markiewicza, a sporem prawnym sędziego Piotra Gąciarka z kobietą poznaną w sieci zainteresowała Przemysława Wenerskiego z „Alarmu!” TVP1. Reportaż o tej sprawie wyemitowano w programie pod koniec maja ub.r., Emilia S. i Piebiak pisali do siebie, że są z tego zadowoleni.
Redakcja „Alarmu!” zapewniała, że informacje dotyczące Piotra Gąciarka zostały zweryfikowane, a materiał przygotowano zgodnie z zasadami rzetelności dziennikarskiej. Zaznaczyła, że „nie posiadała żadnej wiedzy na temat relacji internautki z wiceministrem sprawiedliwości”.
Łukasz Piebiak we wtorek po południu poinformował, że składa rezygnację z funkcji wiceministra, podkreślając, że robi to „w poczuciu odpowiedzialności za powodzenie reform”, którymi zajmował się przez ostatnie cztery lata. Zapowiedział też działania prawne wobec Onetu za to, że „rozpowszechnia pomówienia na mój temat oparte na relacjach niewiarygodnej osoby”.
Emilia omawiała z dziennikarzem „Sieci” tekst o wypadku sędzi
W środę wieczorem na portalu „Gazety Wyborczej” opublikowano fragmenty prywatnych wiadomości wymienianych na Twitterze przez Emilię S. i Wojciecha Biedronia, dziennikarza „Sieci” i wPolityce.pl zajmującego się m.in. tematyką sądownictwa.
Kilka wiadomości pochodzi z wieczora 16 lipca ub.r. – Napisałam Ci coś ważnego na WA (być może chodzi o WhatsApp – przyp.) – przekazała Emilia Biedroniowi. – Mam, naniosłem część poprawek. Myślę, że materiał wpadnie za ok. 20 min. – odpowiedział dziennikarz. – Tekst wisi na stronie 😉 – dodał kilka minut później.
16 lipca na wPolityce.pl ukazał się tekst Wojciecha Biedronia zatytułowany: „UJAWNIAMY. Tak się ‘oczyszcza’ kasta sędziowska! Awans i śmieszny wyrok za wypadek drogowy spowodowany przez sędzię z Rybnika”.
– Historia sędzi Kamili Przeczek z Sądu Rejonowego w Rybniku potwierdza, że w polskim sądownictwie wszystko jest możliwe. Mimo wyroku skazującego ją za poważny wypadek, w którym ucierpiały m.in. dzieci, pani sędzia otrzymała awans na Przewodniczącego Wydziału I Cywilnego SR w Rybniku. Nikomu nie zależało też na postępowaniu dyscyplinarnym w jej sprawie – stwierdził dziennikarz na początku artykułu.
Zrelacjonował w nim szczegółowo przebieg procesu sądowego, w którym za spowodowanie wypadku Kamila Przeczek w pierwszej instancji została skazana na 10 tys. zł grzywny, a w drugiej podwyższono karę do 15 tys. zł. Zwrócił uwagę, że to mało dolegliwa kara dla sędzi z uwagi na jej stan posiadania ujawniony w oświadczeniu majątkowym. – Tylko z wynajmu nieruchomości osiąga dochód wysokości ponad 35 tys. złotych, ma też sporo gotówki na koncie oraz oczywiście sędziowskie uposażenie, które do niskich nie należy – zaznaczył.
Biedroń dodał, że Przeczek niedługo po wyroku dostała awans na przewodniczącą wydziału cywilnego Sądu Rejonowego w Rybniku, co pozytywnie zaopiniowało kierownictwo Sądu Okręgowego w Gliwicach. Jednak kilka miesięcy później nowi prezesi obu sądów odwołali ją z tego stanowiska, uznając, że nie radzi sobie z obowiązkami. Nie wiedzieli przy tym o wyroku za wypadek, bo do połowy czerwca ub.r. te informacje nie znalazły się w aktach osobowych sędzi.
– Nie wie o nim także nowy prezes SO w Gliwicach Arkadiusz Cichocki, który odwołuje Kamilę Przeczek z funkcji, której nigdy nie powinna obejmować – zaznaczył autor tekstu. Dodał, że ponieważ nie zrobiło tego kolegium sędziowskie, Cichocki skierował do rzecznika dyscyplinarnego wniosek o postępowanie wyjaśniające w sprawie sędzi Przeczek.
Dialog między Emi a sędzią Arkadiuszem Cichockim. Sędzia:”Podajesz kwotę.Nie zostawiamy śladów Polska jest tego warta.”Emi:”to na drobiazgi dla dziennikarzy”.Jakich dziennikarzy? Patrz https://t.co/ubV7DVRsohłość na https://t.co/grPSXS9mMK pic.twitter.com/3psALDsu2p
— wojciech czuchnowski (@czuchnowski) August 21, 2019
W innej z ujawnionych wiadomości twitterowych, z końca lipca ub.r., Wojciech Biedroń tłumaczył Emilii S., że nie mógł przeprowadzić ustalonego wywiadu dotyczącego Krajowej Rady Sądownictwa.
– Emi, bardzo Cię przepraszam, ale musiałem wstrzymać się z KRS: ( Wsadzili mnie w sądy itd., a dziś rzucili na komisję weryfikacyjną. No tak mam, niestety. Mam nadzieję, że jutro uda mi się z nim porozmawiać i wrzucić. Nie zawsze jestem panem swojego czasu – wyjaśnił. – Jutro po godz. 12:00 będę miał troszkę lżej i mam nadzieję, że uda się zrobić ten obiecany wywiad – stwierdził. – Nie musisz się tłumaczyć – odpisała mu Emilia S.
„Na drobiazgi dla dziennikarzy”
„Gazeta Wyborcza” ujawniła też fragment korespondencji internautki z drugiej połowy lipca ub.r. z sędzią Arkadiuszem Cichockim. Ten zapewniał ją, że zarabia obecnie „naprawdę dobrze”.
– Umówmy się, że w tego typu sprawach podajesz tylko kwotę. Ale przelewy idą do Tomka. Nie zostawiamy śladów, a Ciebie przeciez nie znam. Łukasz dał mi dodatkowe zadania. Wchodzę w to. Z czasem, zaangażowaniem i portfelem. To żadne poświęcenie, Polska jest tego warta. Dawaj znać co potrzeba i działamy – napisał do Emilii S. – Dziękuję. Tak jak mówiłam to na drobiazgi w podziękowaniu dla kilku dziennikarzy – wyjaśniła kobieta.
Według „GW” to Arkadiusz Cichocki, awansowany przez Zbigniewa Ziobrę na prezesa Sądu Okręgowego w Gliwicach, oraz zatrudniony w Ministerstwie Sprawiedliwości sędzia Jakub Iwaniec przekazywali Emilii S. informacje z teczek personalnych sędziów, których chciano oczerniać.
Mecenas Ewa Stępniak, pełnomocniczka Emilii S., poinformowała, że kobieta za działania w tej sprawie dostawała kwoty od 100 zł do 1 tys. zł, które oficjalnie były przeznaczone na ubrania i kosmetyki.
Biedroń: weryfikuję dane od informatorów
Co na to Wojciech Biedroń? – Jako dziennikarz, który zajmuje się tematyką śledczą, pracuję z różnymi źródłami i informatorami, podobnie jak inni dziennikarze. Każdą informację dokładnie weryfikuję – przekazał portalowi Wirtualnemedia.pl.
Jednocześnie zapewnił, że nie dostawał żadnych pieniędzy ani prezentów od Emilii S. – Pojawiające się sugestie, z których ma rzekomo wynikać, iż otrzymywałem jakąkolwiek gratyfikację w związku z tą sprawą, są nieprawdziwe i spotkają się z moją stanowczą odpowiedzią na gruncie prawnym – stwierdził Biedroń.
Na Twitterze przypomniano natomiast, że w ub.r. dziennikarz parokrotnie chwalił na tym portalu Emilię S. – Wielki szacun i ukłony dla @MalaEmiE (to nazwa twitterowego profilu kobiety – przyp.), mam taką cichą nadzieję, że kiedyś wszyscy się dowiedzą ile dobrego ta Kobieta zrobiła i robi dla sprawy. Potężne dzięki dla Ciebie – napisał Biedroń 20 kwietnia ub.r.
Nawet Pan Wojtek z @wPolityce_pl wyraża poparcie dla działań #Emi 😎 pic.twitter.com/SkcI8JCiZ5
— Paweł Strumiński (@p_hudini) August 21, 2019