W niedzielę rano Daniel Liszkiewicz zamieścił na Twitterze nagranie w zwolnionym tempie pokazujące, jak chłopak z włosami pofarbowanymi na zielono jest bity przez kilku mężczyzn. Jeden z nich kopie go, gdy ten kuca już na chodniku, starając się osłonić.
– Kino akcji w Białymstoku wygląda na ustawkę. Wystarczy obejrzeć video w slow-mo – skomentował Liszkewicz i wyliczył, że jego zdaniem ciosy zadawane chłopakowi były symulowane.
Kino akcji w Białymstoku wygląda na ustawkę. Wystarczy obejrzeć video w slow-mo, żeby zobaczyć:
🕛sek.14- rozluźnienie pięści kończące się klepnięciem w ramię otwartą dłonią.
🕜sek. 20 cios kolanem obok ofiary
🕧sek. 26 – symulowany cios kolanem
🕦sek 31- symulowany cios butem pic.twitter.com/p9poe44vDH
— Daniel Liszkiewicz (@Dan_Liszkiewicz) 21 lipca 2019
Liszkiewicz wiceszefem publicystyki TVP Info został na początku br., w Telewizji Polskiej pracuje od roku. Wcześniej, od 2007 do 2017 roku, był związany z Grupą TVN, gdzie pracował w „Superwizjerze” i „Uwadze”.
Liszkiewicz krytykowany m.in. przez dziennikarzy TVN
Właśnie dziennikarze z redakcji tych programów TVN skomentowali jego wpis z interpretacją zajścia na Marszu Równości. – Daniel, naprawdę wierzysz w to co piszesz? – spytał Jarosław Jabrzyk, szef zespołu „Superwizjera”. – Najgorsze że chyba tak… – dodał Szymon Jadczak, reporter „Superwizjera” i TVN24.pl.
– Wierzę, w to co widzę. A nie widzę tam groźnego pobicia, którym wczoraj żył cały Twitter a wyłącznie słaby teatrzyk. Z 4 rzekomych ciosów żaden nie trafił ofiary, więc robienie z tego wydarzenia na miarę jakiegoś pogromu jest kompletnie nieuzasadnione – odpowiedział Daniel Liszkiewicz.
– Jak to czytam to mam wrażenie że nasza znajomość była ustawka 🙁 – skomentował Szymon Jadczak. – Dawno mnie żaden wpis tutaj tak nie zasmucił – napisała Beata Biel z Konkret.TVN24.pl.
Nic. Dalej widzę, rzeczy których nie zauważają inni. Jakoś nikomu to nie przeszkadzało kiedy pracowałem w TVN-ie.
— Daniel Liszkiewicz (@Dan_Liszkiewicz) 21 lipca 2019
Wpis Liszkiewicza skrytykowali też dziennikarze z innych mediów. – Pracownik TVP to pisał. I wszystko jasne. Tacy tam pracują. Takich tam potrzebują – stwierdził Tomasz Lis z „Newsweek Polska”. – Wiceszef „publicystyki” pisowskiej stacji. Tak się to tam robi. Szkoła poszukiwania na filmie ze Smoleńska „dobijania rannych” i „machającej ręki”. Paranoja i Szarlataneria – skrytykował Przemysław Szubartowicz z Wiadomo.co.
– Dziennikarze TVP uważający, że film z pobiciem to ustawka powinni pomóc policji namierzyć prowokatorów. Proponuję puścić ich wizerunki w głównym wydaniu Wiadomości z apelem o identyfikację. No chyba, że świetnie wiedzą, że to najprawdziwsza patrioci – zasugerowała Kataryna, felietonistka „Do Rzeczy” i WP Opinie. – Dziękuje za recenzję. Warto dodać, że wcześniej 11 lat w TVN. Specjalizacja: Prowokacja dziennikarska i dziennikarstwo wcieleniowe (planowanie i realizacja) – odpowiedział jej Liszkiewicz.
– Ten film widzieli wszyscy, a nikt nie zobaczył budzących wątpliwości szczegółów. Ja oceniłem tylko fakty dotyczące tego konkretnego zdarzenia, które stało się ikoną tzw. wydarzeń białostockich. Zarówno sposób realizacji filmu jak i sposób dystrybucji są zastanawiające – tłumaczył, odpowiadając na zastrzeżenia innej internautki.
– Po publikacji filmu z Białegostoku w wersji slow-mo zostałem zaatakowany przez miłośników tolerancji i mowy miłości. Są to ataki ad personam, a najzabawniejsze jest to, że po tym jak film w 1h wyświetlono już 22 tys. razy nikt nie dyskutuje merytorycznie o tym co z niego wynika – podkreślił Daniel Liszkiewicz. Po publikacji filmu z Białegostoku w wersji slow-mo zostałem zaatakowany przez miłośników tolerancji i mowy miłości. Są to ataki ad personam, a najzabawniejsze jest to, że po tym jak film w 1h wyświetlono już 22 tys. razy nikt nie dyskutuje merytorycznie o tym co z niego wynika. pic.twitter.com/0d4sPP1lmV
— Daniel Liszkiewicz (@Dan_Liszkiewicz) 21 lipca 2019
Jego interpretację zajścia z nagrania poparł natomiast Wojciech Wybranowski z „Do Rzeczy”. – Daniel Liszkiewicz ma rację. Także dlatego, że nie nakręca się twitterowymi emocjami tylko analizuje na chłodno nagranie. Bardzo zastanawiający film – stwierdził. – Nie kwestionuję karygodnych zachowań niektórych uczestników tych wydarzeń, natomiast szczególnie krytycznie podchodzę do materiałów publikowanych w sieci, którym potem celowo dodaje się rozpędu. To właśnie sposób dystrybucji zwrócił moją uwagę, więc przyjrzałem się temu bliżej – zaznaczył Liszkiewicz.
Opluto reportera OKO.press
Marsz Równości z redakcji OKO.press relacjonowały trzy osoby: dziennikarze Anton Ambroziak i Magda Chrzczonowicz oraz fotoreporterka Agata Kubis. W ich transmisji wideo na Facebooku pojawił się fragment, jak Ambroziak został opluty przez jednego z kontrmanifestantów.
Ambroziak bezskutecznie próbował wytłumaczyć agresywnemu mężczyźnie, że jest dziennikarzem i ma potwierdzającą to plakietkę, zawołał na pomoc policjanta, który szybko rozdzielił od niego napastnika.
– To Kościół, PiS i jego akolici – jak Tomasz Sakiewicz wyhodowali tych bandytów. Karmią ich swoją nienawiścią, do „innych”, utwierdzają w przekonaniu, że to oni mają prawo decydować, czyje są ulice (najpierw każdego 11.11, a teraz już każdego dnia) – skomentowała to zajście Bianka Mikołajewska, szefowa zespołu śledczego w OKO.press.
Dziennikarz @oko_press został zaatakowany i opluty przez kontrmanifestantów Marszu Równości w Białymstoku, „Je*ać was! Ej ku*wy! Wypi*dalać!” – agresja i wulgarność tych środowisk jest obrzydliwa. Video – relacja OKOPress na Facebooku. #MarszRówności #LGBT #StopHomofobii🏳️🌈 pic.twitter.com/z5XkVyHlnJ
— LGBT+ News Polska🏳️🌈🇵🇱 (@LGBTNewsPL) 20 lipca 2019
W relacji OKO.press z manifestacji napisano, że dziennikarze serwisu „kilkakrotnie padli ofiara ataków, obrzuceni jajkami, wyzwiskami, Antonowi Ambroziakowi dwukrotnie wytrącano telefon z ręki”.
Policja zatrzymała 25 napastników
Podczas starć kontrdemonstrantów z uczestnikami Marszu Równości w Białymstoku oraz policją napastnicy użyli butelek, kamieni i kostki brukowej. Jedna policjantka została lekko ranna.
Policjanci zatrzymali 25 osób, cztery są podejrzewane o przestępstwa (m.in. rozbój, naruszenie nietykalności i znieważenie funkcjonariuszy policji), a pozostałe najprawdopodobniej usłyszą zarzuty z Kodeksu wykroczeń.
– Nie było i nie ma przyzwolenia na chuligańskie zachowania, godzące w prawa innych. Każda osoba, która dopuszcza się łamania prawa lub utrudnia policjantom wykonywanie zadań, musi liczyć się z konsekwencjami. Policja będzie zawsze stanowczo reagować na przejawy takich zachowań – stwierdziła w niedzielę przed południem na Twitterze minister spraw wewnętrznych i administracji Elżbieta Witek.
– W związku z wydarzeniami, do których doszło wczoraj w Białymstoku, 20 osób zostało doprowadzonych do jednostek Policji. Funkcjonariusze w dalszym ciągu analizują nagrania z monitoringu. Zebrane dowody będą przekazywane prokuraturze. Wobec osób naruszających prawo, będą wyciągane konsekwencje – zapowiedziała.
W związku z wczorajszymi wydarzeniami w Białymstoku zatrzymanych jest już 25 osób. Wizerunki osób, które naruszały prawo,a jeszcze nie zostały zatrzymane,będą upubliczniane. Dziękujemy za wskazywanie podejrzewanych o naruszenie prawa. Nie ma przyzwolenia na żadne agresywne czyny. pic.twitter.com/4yLH6IbI7Y
— Polska Policja 🇵🇱💯 (@PolskaPolicja) 21 lipca 2019
– Zatrzymaliśmy 25 osób i myślę, że to nie koniec. Każdy, kto naruszył prawo musi liczysz się z odpowiedzialnością za swoje czyny. Nie ma przyzwolenia na agresję. Osobom, które dostarczają informacji o naruszających prawo dziękujemy – stwierdził na Twitterze po godz. 13 Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.