Od stóp do głów zaintrygowały mnie hasła narodowców, którzy dreptali przez Katowice w Marszu Powstańców Śląskich na Stulecie Pierwszego Powstania. A szczególnie to pierwsze: „Gorole won ze śląskich stron”. Ja, gorol, do tego śląski gorol, poczułem się mocno podbechtany – nie jestem nikim! Jestem ważny! Dla około setki facetów otoczonych około trzystoma policjantami – jestem wrzodem na narodowej dupie!
Z drugiej strony, przez moje przesiąknięte śląskim klimatem ciało przeszedł dreszcz niepokoju. Jak to won! A jak won, to gdzie? Na Madagaskar, jak przed wojną? Gdzie dzisiaj, do cholery, można upchać miliony goroli?
Zatroskany szukaniem odpowiedzi na powyższe pytania, dojrzałem kolejne demonstracji zawołanie: „Nadchodzą hanysy!”. W mej głowie zabełtał się błękit. Bać się, czy śmiać? Wszak jasne jak słońce, że za manifestacją stoi Młodzież Wszechpolska, o czym zaświadczały transparenty z Romanem Dmowskim i Wojciechem Korfantym…
Jak więc kwiat naszej młodzieży, polskiej do szpiku kości, mógłby wykrzykiwać takie głupoty? Musiałaby sama siebie kopnąć w tyłek i wylecieć ze Śląska! To co jest grane? Deklaracja „Nadchodzą hanysy” pasowałaby bardziej do Ślonzoków Razem albo nawet autonomistów, ale ponoć ich w tym tłumie nie było. To co jest grane? Żeby jeden Polak – wprawdzie Wszech – drugiemu Polakowi taką świnię podkładał na ziemi polskiej i śląskiej zarazem?
W trakcie rozpaczliwej egzegezy haseł o hanysach i go-rolach, przed mymi oczami przeparadował kolejny transparent: „Polski honor, śląska duma”. Moje myśli mkną jak rącze konie. Gdyby za tym hasłem stali Wszechpolacy, to duma byłaby polska, bo wiadomo, że wszystko, co śląskie, zajeżdża zakamuflowaną opcją niemiecką.
Na wietrze kiwał się następny transparent: „To my, to my, Ślązacy!” – co wskazywałoby na to, że z czarnej podziemnej czeluści wypełzła pełną gębą kutzowska ślązakowatość… Tylko dlaczego tak dumnie niosą ją Wszechpolacy?
Jak mówią bracia Rosjanie: biez litra nie panimajesz! Czy jednak flaszka wystarczy, żeby ogarnąć myśli przewodnie Marszu Powstańców Śląskich? No, może jedną kumam nawet bez wódki: „Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa”. Nikt się nie podszyje pod tę myśl prawdziwych patriotów, jak przed laty nazwał kiboli pewien prezes. Pozostaje problem z won… Jak wygumkować ze śląskiej ziemi goroli – czyli większość? Historia zna przypadki, kiedy większość gumkowała mniejszość, ale na odwrót? No, chyba że odnieść do czasów Azteków i Inków. Tamtej mniejszości wówczas się udało.
No cóż… nalewam, zabieram się za globus. Ślinię palec, zamykam oczy. Rodzina kręci, a ja wybieram na chybił trafił. Patrzę, a mój palec serdeczny zatrzymał się na… Sosnowcu. A żeby was, narodowcy, pokręciło… Przecież i bez wielkich manifestacji wiem, gdzie mi najbliżej.