Szef działu zagranicznego „Gazety Wyborczej” Bartosz Wieliński skierował prywatny akt oskarżenia publicysty „Do Rzeczy” Rafała Ziemkiewicza o zniesławienie. Powód? Ziemkiewicz w TVP Info i na Twitterze określił Wielińskiego jako „wyjątkowo nikczemną kreaturę i folskdojcza”. – Nie robił tego przypadkowo, w emocjach, tylko celowo, żeby jak najbardziej mnie poniżyć i zohydzić w oczach opinii publicznej. Muszę się bronić – mówi Wieliński. – Uważam, że volksdeutsch poza ścisłym znaczeniem historycznym jest również określeniem pewnej postawy, delikatnie mówiąc, wynarodowienia i obrócenia się przeciw własnemu krajowi – tłumaczy Ziemkiewicz.
W środę Rafał Ziemkiewicz zamieścił na Twitterze odpis prywatnego aktu oskarżenia, który 18 stycznia br. za pośrednictwem prawników skierował przeciw niemu Bartosz Wieliński. Oskarżenie dotyczy wypowiedzi, w których Ziemkiewicz określił Wielińskiego jako „wyjątkowo nikczemną kreaturę i folskdojcza”.
Wsławiony wczorajszym wydaniem GW Pan Bartuś poznawszy mą opinię o jego pluciu na Polskę w niemieckich mediach poszedł poskarżyć się do mec Duboisa i razem z nim – do sądu. Jego prawo, ale użyli art 212… Kilka dni po tym, jak GW narobiła wrzasku, że użyto go przeciw niej!♂️♂️♂️ pic.twitter.com/pZ6DQs9Kbx
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) 27 lutego 2019
Publicysta powiedział tak 15 lutego ub.r. we „W tyle wizji” w TVP Info, kiedy wspólnie z Magdaleną Ogórek komentowali zamieszanie, jakie wywołał przedruk w „Gazecie Wyborczej” wywiadu udzielonego przez Mateusza Morawieckiego dziennikowi „Die Zeit”.
Wywiad zapowiadano na pierwszej stronie jako pierwszą w „GW” rozmowę z Morawieckim, co rzeczniczka PiS określiła na Twitterze jako „manipulację 110 procent”. – W każdym miejscu (proszę zajrzeć do skrinów poniżej) zaznaczaliśmy, że to wywiad udostępniony przez „Die Welt” – odpowiedział jej Bartosz Wieliński.
We „W tyle wizji” Magdalena Ogórek określiła dziennikarza „GW” jako seksistę i mizogina, natomiast Rafał Ziemkiewicz swoje epitety pod jego adresem uzasadnił tym, że jego zdaniem Wieliński w niemieckich mediach bezpodstawnie krytykował sytuację społeczno-polityczną w Polsce.
Po opinii szefa KRRiT usunięto odcinek, Ziemkiewicz powtórzył epitety na Twitterze
Wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski skierował do Krajowej Rady Radiofonii Telewizji skargę na te wypowiedzi gospodarzy „W tyle wizji” (dotyczyły one także ówczesnej wicenaczelnej „GW” Aleksandry Klich). – Nie trzeba chyba wyjaśniać nikomu, jak obelżywy charakter ma porównanie kogoś czy wręcz nazwanie „folksdojczem” albo „nikczemną kreaturą”. Tego typu personalna i obelżywa napaść stanowi zaprzeczenie uniwersalnych zasad etyki, które winien respektować publiczny nadawca – stwierdził Kurski.
Po przeanalizowaniu sprawy przewodniczący KRRiT w połowie września przysłał odpowiedź, w której zgodził się z zastrzeżeniami wiceszefa „GW”. Ocenił, że zarówno okoliczności publikacji przez dziennik wywiadu z Morawieckim, jak też satyryczny charakter „W tyle wizji” nie uzasadniały użycia określeń takich jak „nikczemna kreatura” czy „folksdojcz”.
Szef KRRiT skierował też wniosek do prezesa TVP o usunięcie tego odcinka „W tyle wizji” z portalu internetowego nadawcy. Odcinek zniknął z serwisu. „
Gazeta Wyborcza” poinformowała o tym 21 września, a trzy dni później Rafał Ziemkiewicz skomentował to na Twitterze. – Prawda musiała zaboleć, skoro Jarosław Kurski poleciał się poskarżyć do brata. Ze swojej strony potwierdzam: Bartosz Wieliński to wyjątkowo nikczemna kreatura i folksdojcz – stwierdził.
Prawda musiała zaboleć, skoro @JaroslawKurski poleciał się poskarżyć do brata. Ze swojej strony potwierdzam: @Bart_Wielinski to wyjątkowo nikczemna kreatura i folksdojczhttps://t.co/rIJDf6Hkki
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) 24 września 2018
Wieliński: Ziemkiewicz sugeruje, że jestem hitlerowskim kolaborantem
Podstawą aktu oskarżenia Ziemkiewicza przez Wielińskiego są art. 212 i 2016 Kodeksu karnego mówiące zniesławieniu i znieważeniu. Według obu przepisów taki czyn podlega karze grzywny, ograniczenia wolności lub do roku więzienia.
– Od kiedy pojawiłem się na Twitterze, pan Ziemkiewicz co jakiś nazywał mnie volksdeutschem. Jako dziennikarz, pisarz wiedział dokładnie, co te słowo oznacza. Nie robił tego przypadkowo, w emocjach, tylko celowo, żeby jak najbardziej mnie poniżyć i zohydzić w oczach opinii publicznej. Sięgnął po wyjątkowo obrzydliwy termin. Muszę się bronić – tłumaczy Bartosz Wieliński w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Zwraca uwagę, że publicysta „Do Rzeczy” nie zmienił swojego zachowania po opinii wyrażonej przez szefa KRRiT. – Ziemkiewicz powtórzył, że jestem kanalią i volksdeutschem. Nie próbował przeprosić ani wyjaśnić tej sytuacji. Sądzi, że można bezkarnie określać tak ludzi – komentuje dziennikarz „GW”.
Określenie volksdeutsch interpretuje dosłownie. – Pan Ziemkiewicz sugeruje, że jestem hitlerowskim kolaborantem. To bowiem oznacza słowo volksdeutsch. Pan Ziemkiewicz szkaluje w ten sposób mnie oraz moją rodzinę – podkreśla Bartosz Wieliński. – We wrześniu 1939 r. mój dziadek musiał uciekać z Katowic, bo był na liście ludzie przeznaczonych do likwidacji przez Niemców. Udało mu się uciec ostatnim pociągiem. Był członkiem Armii Krajowej, poszukiwało go gestapo, musiał się ukrywać – opisuje.
Za to Rafał Ziemkiewicz mówi, że miał na myśli jedynie działalność dziennikarską Bartosza Wielińskiego. – Chodzi mi generalnie o jego aktywność w Niemczech, gdzie wielokrotnie wypowiadał kompletne bzdury o tym, co dzieje się w Polsce, obliczone na nastawienie przeciw własnemu krajowi niemieckiej opinii publicznej i władz. Jest dużo cytatów, które zbiorę i na pewno zostaną przedstawione w sądzie. Moim zdaniem sprawiają one, że nazwanie tego człowieka wyjątkowo nikczemną kreaturą to naprawdę bardzo uprzejme podsumowanie jego działalności – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl.
Jego zdaniem określenia volksdeutsch można używać jako metafory. – Uważam, że volksdeutsch poza ścisłym znaczeniem historycznym jest również określeniem pewnej postawy, delikatnie mówiąc, wynarodowienia i obrócenia się przeciw własnemu krajowi. Używa się takich określeń jak mentalność volksdeutscha – stwierdza Ziemkiewicz.
– Gdyby przyjąć wyłącznie jego ścisłe znacznie, nie można by go dzisiaj w ogóle używać. To tak jak twierdzenie, że jeżeli kogoś nazwę osłem, to ma przeprowadzić dowód z DNA, że on rzeczywiście należy do tego gatunku – dodaje.
Ziemkiewicz: art. 212 haniebny, zawsze tak sądziłem
Bartosz Wieliński wytoczył proces Rafałowi Ziemkiewiczowi z art. 212 Kodeksu karnego, który od lat jest krytykowany prze środowisko dziennikarskie jako narzędzie represji wobec mediów. Ponadto procesie karnym, inaczej niż w procesie cywilnym dot. ochrony dóbr osobistych, nie można wyegzekwować np. publikacji przeprosin.
– Nie oskarżam Ziemkiewicza za jego teksty dziennikarskie, tylko za powtarzające się zniesławiające wypowiedzi w mediach społecznościowych i programie TVP – wyjaśnia nam Wieliński. – Inaczej niż pan Kaczyński nie idę do prokuratury i nie żądam rozpoczęcia śledztwa, tylko skierowałem prywatny akt oskarżenia. Moim zdaniem pan Ziemkiewicz popełnił przestępstwo – ocenia.
– Nie mamy do czynienia z sytuacją, gdy ktoś w tekście minął się z prawdą, tylko z celowym wielokrotnym zniesławieniem. Dodatkowo w sytuacji, w której przekonaliśmy się niedawno, że słowa mogą zabijać, a temperatura sporów publicznych się podnosi, oczekuję od wymiaru sprawiedliwości zdecydowanych działań. Nie tylko ja padam ofiarą tego typu wypowiedzi, chcę żeby zostało to rozpoznane przez sąd – dodaje dziennikarz „GW”. Zupełnie inaczej ten aspekt sprawy ocenia Rafał Ziemkiewicz. – To sugeruje, że bardziej zależy mu na wsadzeniu mnie do więzienia, co jest oczywiście jego prawem, bo może marzyć o różnych rzeczach. Ma oczywiście prawo wytoczyć mi proces karny – mówi o Bartoszu Wielińskim.
– Prześmiesznie zbiegło się to z faktem, że Jarosław Kaczyński użył wobec „Gazety Wyborczej” art. 212. Ja zawsze miałem o tym artykule jednoznacznie zdanie: to coś haniebnego, co w cywilizowanym kodeksie nie powinno istnieć – dodaje Ziemkiewicz.
Jarosław Kaczyński na początku lutego skierował o prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu zniesławienia go przez „Gazetę Wyborczą”, a także polityków Platformy Obywatelskiej. Chodzi o publikacje dotyczące jego ujawnionych przez „GW” rozmów, które prowadził z austriackim biznesmenem, o planach budowy w Warszawie dwóch wieżowców. Lider PiS chce, żeby prokuratura podjęła śledztwo w sprawie tych publikacji.
Takie działanie Kaczyńskiego skrytykowały m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka (jej zdaniem nie ma tu interesu publicznego, więc to nie sprawa dla prokuratury) oraz Reporterzy bez Granic (wezwali prezesa PiS do „porzucenia tych autorytarnych metod”).
– Kiedy prominentny członek tej redakcji występuje przeciw innemu dziennikarzowi z oskarżeniem z art. 212 – co chyba jest precedensem, wydaje mi się, że nie było wcześniej czegoś takiego – a jednocześnie „Wyborcza” oburza, że użyto wobec niej art. 212 i próbuje robić międzynarodowy krzyk, że to jakieś prześladowanie dziennikarzy i tłumienie wolności w Polsce, to moim zdaniem jest to równie śmieszne jak ta historia z „jedynką” z wtorkowej „Wyborczej”, której redaktorem prowadzącym był Bartosz Wieliński, a potem sam się od niej odciął na Twitterze – komentuje Rafał Ziemkiewicz, nawiązują do infografiki z pierwszej strony wtorkowej „GW” o „hojnym rozdawnictwie naszych pieniędzy” na podwyżki dla nauczycieli i pielęgniarek, za którą redakcja dziennika przeprosiła we wtorek po południu.
– Przy takim upolitycznieniu sądów, jakie obserwujemy teraz, wyrok jest kwestią loterii – ocenia Ziemkiewicz. – Jak trafię na sędziego z jakieś Iustitii, który chodzi w koszulkach z napisem „Konstytucja” i demonstruje ze świeczkami przed sądem, to mogę zostać skazany za sam fakt, że nazywam się Ziemkiewicz. Ale nie takie rzeczy trzeba wliczać w koszty uprawiania tego zawodu w Polsce. Sądzę, że właśnie na to liczy pan Wieliński – dodaje.
Szef RASP oskarża dziennikarza „Sieci”
Od ponad roku toczy się proces karny wytoczony Wojciechowi Biedroniowi, dziennikarzowi wPolityce.pl i „Sieci”, przez Marka Dekana, szefa Ringier Axel Springer Polska. Chodzi o tekst Biedronia sprzed dwóch lat opisujący newsletter, w którym Dekan zachęcał pracowników swojej firmy (należą do niej m.in. Onet, „Fakt” i „Newsweek”), że skoro większość Polaków jest za członkostwem naszego kraju w Unii Europejskiej, należy podpowiedzieć im, „co zrobić, żeby pozostać na pasie szybkiego ruchu i nie skończyć na parkingu”, ponieważ „stawką w tej grze jest wolność i pomyślność przyszłych pokoleń”.
Szef Ringier Axel Springer Polska skierował prywatny akt oskarżenia z art. 212, a rozpatrujący go Sąd Rejonowy w Warszawie umorzył sprawę. Dekan złożył odwołanie, po czym Sąd Okręgowy w zeszłym tygodniu uchylił tę decyzję i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia w pierwszej instancji.
W połowie lutego Wojciech Biedroń został natomiast prawomocnie skazany przez Sąd Okręgowy w Łodzi za zniesławienie sędziego Wojciecha Łączewskiego. Powodem jest błąd w dwóch tekstach o sędzim (dziennikarz napisał, że podjęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne, podczas gdy było to postępowanie wyjaśniające). Wyrok wobec Biedronia skrytykowało wielu dziennikarzy, także z redakcji krytycznie nastawionych wobec „Sieci” i wPolityce.pl, oraz Centrum Monitoringu Wolności Prasy działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zapowiedział, że rozważy kasację tego wyroku.
Ziemkiewicz wygrał z Michnikiem proces dot. „terroryzowania pozwami”
Rafał Ziemkiewicz ma już za sobą proces sądowy z dziennikarzem „Gazety Wyborczej” związany z tym, na ile dosłownie można interpretować sformułowania z jego artykułów. W 2012 roku redaktor naczelny „GW” Adam Michnik pozwał go o ochronę dóbr osobistych, Chodziło o fragment tekstu, w którym Ziemkiewicz napisał o nim, że zwykł terroryzować swoich przeciwników pozwami sądowymi, wykorzystując do tego „usłużnych, rozgrzanych sędziów”. Według Michnika sugerowało to, że stosuje terror.
Jesienią 2013 roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew, oceniając, że Rafał Ziemkiewicz nie przekroczył granic dopuszczalnej krytyki i działał w interesie społecznym, jakim jest swoboda wypowiedzi. W uzasadnieniu stwierdzono, że w słowach o terroryzowaniu nie chodzi o korzystanie z metod terroru, tylko o procesy sądowe, a stwierdzenie „usłużnych, rozgrzanych sędziów” może co najwyżej naruszać dobre imię sędziów, natomiast nie sugeruje korumpowania ich przez Michnika, jest też nawiązaniem do słów Bronisława Komorowskiego z 2010 roku.
Ponad rok później Sąd Apelacyjny oddalił odwołanie skierowane przez Adama Michnika, a w połowie 2016 roku Sąd Najwyższy nie uwzględnił skargi kasacyjnej. – Sąd Najwyższy odrzucił skargę kasacyjną Adama Michnika. Definitywnie wolno mówić że terroryzuje przeciwników pozwami – skomentował to Rafał Ziemkiewicz.