O decyzji sądu drugiej instancji w tej sprawie Wojciech Biedroń poinformował w piątek po południu na Twitterze. – Znany obrońca wolnego słowa i dziennikarskich swobód Mark Dekan dopiął swego. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję SR (Sądu Rejonowego – przyp.) o umorzeniu sprawy z 212 kk przeciwko mojej osobie – opisał.
– Sprawa wraca do rejonu, a ja znów jestem oskarżony z haniebnego art. 212, który jest kagańcem na media – dodał Biedroń.
– Możecie uwierzyć, że CEO Ringier Axel Springer Polska AG Mark Dekan użył w Polsce Kodeksu karnego przeciw dziennikarzowi Wojciechowi Biedroniowi? – skomentował Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii (wydawcy „Sieci” i wPolityce.pl).
Znany obrońca wolnego słowa i dziennikarskich swobód Mark Dekan dopiął swego. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję SR o umorzeniu sprawy z 212 kk przeciwko mojej osobie.Sprawa wraca do rejonu,a ja znów jestem oskarżony z haniebnego art. 212,który jest kagańcem na media.
— Wojciech Biedroń (@WBiedron) 22 lutego 2019
Pozwy i prywatny akt oskarżenia za teksty Biedronia o redakcji „Faktu”
Mark Dekan i Ringier Axel Springer Polska podjęli działania prawne wobec Wojciecha Biedronia i Fratrii dotyczące artykułów po tym, jak wiosną 2017 roku Biedroń na wPolityce.pl ujawnił jeden z cotygodniowych maili Dekana do pracowników firmy. Menedżer komentując wybór Donalda Tuska na drugą kadencję w funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej, zwrócił uwagę, że większość Polaków (a więc także odbiorców mediów RASP) mocno popiera członkostwo Polski w UE. – Podpowiedzmy im co zrobić, żeby pozostać na pasie szybkiego ruchu i nie skończyć na parkingu. Stawką w tej grze jest wolność i pomyślność przyszłych pokoleń – dodał Dekan.
Mail został skrytykowany przez część mediów, m.in. wPolityce i „Sieci”. Szybko stał się też tematem politycznym, negatywnie ocenili go przedstawiciele obozu rządzącego. Był wspominany w dyskusjach o planach repolonizacji mediów.
W tygodniku „Sieci” pisał na ten temat przede wszystkim Wojciech Biedroń, który w latach 2003-2014 pracował w „Fakcie”. W artykule „Redaktorzy pod nadzorem” stwierdził, że teksty w „Fakcie” o tematyce politycznej w tym dzienniku miał oceniać Peter Prior, niemiecki menedżer z Axel Springer. – Artykuły przygotowywane przez dziennikarzy były najpierw tłumaczone przez sekretarkę, a potem przesyłane mu mailem. Prior czytał i pouczał dziennikarzy, jeśli ci napisali artykuły krytyczne wobec rządu PO, Donalda Tuska czy Lecha Wałęsy – opisał Biedroń.
Mark Dekan w związku z tym tekstem pozwał Biedronia i Fratrię o ochronę dóbr osobistych. Z kolei Ringier Axel Springer Polska skierował analogiczny pozew dotyczący artykułu Biedronia „Maski opadły”. W obu pozwach domagano się publikacji przeprosin (nie udało nam się ustalić, czy także odszkodowania lub zadośćuczynienia).
Ponadto Mark Dekan skierował przeciw Wojciechowi Biedroniowi prywatny akt oskarżenia z artykułu 212 Kodeksu karnego dotyczącego zniesławienia i pomówienia. Takie przestępstwo podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku, a sąd może też przyznać nawiązkę pokrzywdzonemu lub na wskazany przez niego cel.
Ringier Axel Springer Polska nie komentował przebiegu procesu karnego. – W sprawie karnej, która jest prowadzona przed sądem pierwszej instancji nie odbyła się jeszcze żadna rozprawa. Sprawa jest prowadzona z wyłączeniem jawności, wobec czego szczegółów dotyczących tej sprawy nie możemy ujawniać – przekazało nam biuro prasowe firmy w lutym ub.r.
Rozpatrujący tę sprawę Sąd Rejonowy umorzył akt oskarżenia przeciw Wojciechowi Biedroniowi. Teraz tę decyzję zmienił Sąd Okręgowy.
Wojciech Biedroń skazany za błąd w tekście o sędzim Łączewskim
W połowie lutego Sąd Okręgowy w Łodzi podtrzymał wyrok skazujący Wojciecha Biedronia za zniesławienie w dwóch artykułach o sprawie sędziego Wojciecha Łączewskiego. Jednocześnie zmniejszył grzywnę z 25 do 3 tys. zł.
Proces był prowadzony z prywatnego aktu oskarżenia skierowanego przez Łączewskiego. Wojciech Biedroń opisywał działania wobec sędziego po tym, jak Kulisy24.com i „Warszawska Gazeta” na początku 2016 roku podały, że sędzia nabrał się na fałszywy profil twitterowy Tomasza Lisa i przyszedł na spotkanie z nim, żeby omówić nową strategię walki z rządem PiS.
Biedroń w tekstach dwa razy błędnie podał, że wobec sędziego podjęto postępowanie dyscyplinarne, podczas gdy wtedy prowadzono jeszcze postępowanie wyjaśniające. Dziennikarz zapewnił, że była to niezamierzona pomyłka. Zwrócił też uwagę, że sąd nie miał zastrzeżeń do pozostałych treści z jego tekstów i wpisów twitterowych o Łączewskim.
Skazanie Biedronia skrytykowało wielu dziennikarzy, także z redakcji krytycznie nastawionych wobec „Sieci” i wPolityce.pl, a także Centrum Monitoringu Wolności Prasy działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Według organizacji ten wyrok „narusza fundamentalną dla ustroju demokratycznego zasadę wolności słowa, ponieważ poza wyjątkowo dotkliwą dla dziennikarzy sumą odszkodowania, jaką ma zapłacić Autor spornego artykułu, orzeczenie to zawiera element dodatkowy tzn. ma na celu zniechęcanie dziennikarzy do przedstawiania w postaci publikacji istotnego, wymagającego publicznego wyjaśnienia problemu, jakim jest zawsze próba wywierania nieformalnego wpływu na wydarzenia polityczne przez osoby do tego nieuprawnione”.
– Chętnie spojrzę na akta sprawy i zastanowię się nad kasacją. Bo jak rozumiem wyrok jest już prawomocny – stwierdził Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Według danych ZKDP w ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Sieci” wynosiła 44 215 egz., 28,5 proc. mniej niż rok wcześniej.
Natomiast portal wPolityce.pl w październiku ub.r. zanotował 1,2 mln realnych użytkowników i 27,32 mln odsłon (według badania Gemius/PBI).