„Transakcja jest zgodna z długoterminową strategię Grupy Agora, w szczególności z planem wzmacniania pozycji grupy kapitałowej w wybranych obszarach dotychczasowej działalności” – informuje spółka w raporcie bieżącym.
Eksperci zwracają uwagę, że inwestując w Eurozet, Agora zyskuje przede wszystkim koncesję ogólnopolską Radia Zet. Były redaktor naczelny tej stacji Jarosław Paszkowski komentuje: – Na pewno zagrają w pierwszej lidze. Mamy teraz dwóch graczy na podobnym poziomie. Agora będzie miała szansę powalczyć o pierwsze miejsce.
– Eurozet może być klejnotem w koronie Agory, który może generować duże przychody – ocenia Piotr Piętka, prezes Publicis Media. Zwraca uwagę, że pozycja Radia Zet jest bardzo dobra i sprawdza się pod względem efektywności. – Ale przed wszystkim daje olbrzymie szanse Agorze na stworzenie konkurencyjnej oferty reklamowej w związku z posiadaniem również stacji lokalnych – dodaje Piętka.
Według eksperta rynku mediów Marka Sowy Agora wraca do gry w sektorze radiowym i potwierdza, że strategicznie jest przede wszystkim grupą mediową, a biznesy pozamediowe są tylko uzupełnieniem jej portfolio. – Połączenie potencjału stacji radiowych Eurozetu i Agory umożliwi grupie nawiązanie walki z RMF FM o pozycję lidera w segmencie radiowym, znacząco wzmacniając pozycję Agory w negocjacjach z reklamodawcami – uważa Sowa.
Agora w radiowym portfolio ma ponadregionalne Tok FM, a także trzy sieci radiowe: Radio Złote Przeboje, Radio Pogoda i Rock Radio. Łącznie radia te w fali listopad 2018 – styczeń miały 6,4 proc. udziału w czasie słuchania. Natomiast należące do Eurozetu Radio Zet, Antyradio, Meloradio i Chillizet razem uzyskały 15,5 proc.
Na razie nowi właściciele Eurozetu nie informują o planach wobec przejętej spółki. „Z całego serca wspieramy bezstronne programy informacyjne Eurozetu, które są bardzo potrzebne przy obecnej polaryzacji” – zapewnia w komunikacie Marie Nemcova, dyrektor wykonawcza SFS Ventures, do której należy teraz 60 proc. Eurozetu.
Pracownicy Radia Zet o nowym właścicielu dowiedzieli się z e-maila zarządu nadawcy. Przyszedł w tym samym czasie co opublikowany przez Agorę komunikat giełdowy. Pracowników zaproszono na dzisiejsze spotkanie z szefostwem Eurozetu.
– Przyjęliśmy tego newsa pozytywnie, wisiał nad nami gorszy los – mówi jeden z dziennikarzy Radia Zet. Chodzi mu o potencjalne kupno Eurozetu przez Fratrię, wspierającą w swoich mediach obecny rząd.
– Bardziej liczyliśmy na przejęcie przez Jakubasa – stwierdza inny dziennikarz Zetki. – Teraz jest obawa, że będą cięcia kosztów, bo Agora ma możliwość zwiększenia swoich udziałów w Eurozecie i wtedy będzie zarządzała nim operacyjnie. Przecież nie będzie utrzymywać dwóch newsroomów – dodaje nasz rozmówca. Spodziewa się, że sprawa rozstrzygnie się jednak po jesiennych wyborach do parlamentu.
W ocenie Joanny Lichockiej, posłanki PiS i członkini Rady Mediów Narodowych, transakcja Agory nie jest do końca czysto biznesową relacją. – Agora jest w posiadaniu koncesji na rozgłośnie radiowe i już ma duży zasięg. Pojawia się pytanie, czy kupno Radia Zet nie powoduje, że Agora staje się nieomal monopolistą – mówi Lichocka. Jej zdaniem transakcji powinny przyjrzeć się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. – Niepokoi mnie skupienie w jednym ręku bardzo dużej części segmentu medialnego. To jest coś, co zagraża pluralizmowi. Niepokojące jest również to, że Agora wzięła kredyt na tę transakcję w niemieckim banku (DNB jest bankiem norweskim – przyp. red.). Jeśli chodzi o tak wrażliwy rynek, jakim jest rynek mediów, mamy nie tylko kumulację segmentu medialnego, ale mamy też przez ten kredyt wzmocnienie kapitału zagranicznego w polskich mediach – mówi Lichocka. Według nieoficjalnych informacji Fratria, starając się o kupno Eurozetu, mogła liczyć na kredyt z państwowego Pekao. Agora, aby zapłacić za 40 proc. Eurozetu, skorzystała z 75 mln zł z linii kredytowej w rachunku bieżącym, co zostanie skonwertowane na kredyt nieodnawialny w DNB Bank Polska SA (właścicielem banku jest Grupa DNB – największa norweska grupa finansowa).
– Repolonizacja mediów staje się faktem, tyle że jest to efekt rynkowej gry, a nie partyjnej decyzji realizowanej za publiczne pieniądze – podsumowuje Marek Sowa.