Jak poinformowało „Presserwis” biuro rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Łodzi, Wojciech Biedroń został skazany za to, że w tekstach opublikowanych w serwisie wPolityce.pl pomówił i naraził Wojciecha Łączewskiego „na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu sędziego”. Zdaniem sądu Biedroń pomówił sędziego, pisząc, że „wobec pokrzywdzonego toczy się postępowanie dyscyplinarne” i sugerując, że „w związku z medialnymi doniesieniami na temat kontaktów pokrzywdzonego z dziennikarzem został przeniesiony z wydziału karnego do wydziału cywilnego sądu”.
W 2016 roku Wojciech Biedroń opisywał sprawę prywatnych wiadomości, jakie Wojciech Łączewski miał wysłać na fałszywy profil twitterowy Tomasza Lisa. Sędzia, pisząc z konta założonego na inne nazwisko, chciał umówić się z redaktorem naczelnym „Newsweek Polska”, aby omówić z nim strategię walki z rządem PiS. W drugiej wysłanej wiadomości zdradził swoją prawdziwą tożsamość.
Biedroń w tekstach dotyczących tej sprawy dwukrotnie podał błędną informację, że wobec Łączewskiego toczy się postępowanie dyscyplinarnie, a tymczasem prowadzone było postępowanie wyjaśniające. Łączewski oskarżył dziennikarza o zniesławienie (art. 212 kodeksu karnego). Sąd Rejonowy w Łodzi skazał Biedronia na 25 tys. zł grzywny. Dziennikarz złożył apelację. We wtorek Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok, ale zmniejszył karę do 3 tys. zł.
„Chętnie spojrzę na akta sprawy i zastanowię się nad kasacją. Bo jak rozumiem, wyrok jest już prawomocny. W takiej sytuacji kasacja przysługuje tylko RPO i ProkGen” – napisał na Twitterze Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Z Wojciechem Biedroniem nie udało nam się skontaktować. W rozmowie z Telewizją wPolsce dziennikarz powiedział, że zastosowanie wobec niego art. 212 to „kaganiec”. „Dla mnie nie ulega wątpliwości, że tak naprawdę sądowi okręgowemu, a wcześniej rejonowemu chodzi o to, żeby zamknąć usta nam dziennikarzom” – twierdzi Biedroń.
Wykorzystanie w tej sprawie art. 212 kk skrytykowali dziennikarze. Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej” napisał na Twitterze: „Stosowanie art. 212 kk wobec dziennikarzy to skandal. Bat na media politykom ponad podziałami jest na rękę. I od lat nic się nie zmienia”. Michał Szułdrzyński, także dziennikarz „Rz”, podkreślił, że jego zdaniem w tej sprawie wystarczyłoby sprostowanie. Bianka Mikołajewska z OKO.press i Łukasz Warzecha z „Tygodnika do Rzeczy” przypomnieli, że PiS obiecywał zniesienie kontrowersyjnego przepisu.
Przeciwko skazaniu dziennikarza zaprotestowało Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. W oświadczeniu podkreślono, że wyrok „ma na celu zniechęcanie dziennikarzy do przedstawiania w postaci publikacji istotnego, wymagającego publicznego wyjaśnienia problemu, jakim jest zawsze próba wywierania nieformalnego wpływu na wydarzenia polityczne przez osoby do tego nieuprawnione”.
Swoje stanowisko w tej sprawie wyraził też Instytut Staszica, który podkreślił, że „samo skazanie dziennikarza i wymierzenie mu kary grzywny w niemałej wysokości jest zupełnie nieadekwatne do popełnionego czynu”.
W związku ze sprawą korespondencji sędziego z osobą podającą się za Tomasza Lisa krakowska prokuratura regionalna chce postawić Łączewskiemu zarzut zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie i składania fałszywych zeznań. Sędzia w lutym 2016 r. zawiadomił prokuraturę, że ktoś włamał się do jego komputera i posłużył się jego zdjęciem w internecie do potwierdzenia tożsamości. Krakowska prokuratura powołuje się na opinię biegłego informatyka, według której nikt poza sędzią nie miał dostępu do jego sprzętu i kont na Twitterze.
Jednak w poniedziałek sąd apelacyjny w Krakowie nie podjął decyzji w sprawie uchylenia sędziemu immunitetu. Obrońcy Łączewskiego chcą, aby sąd zapytał najpierw Trybunał Sprawiedliwości UE o zgodność postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów z prawem europejskim.
Wojciech Łączewski zasłynął skazaniem na 3 lata więzienia byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego za nadużycia władzy podczas prowokacji wymierzonej w Andrzeja Leppera.