Stefan W. kilka razu ugodzić Pawła Adamowicza nożem 13 stycznia wieczorem tuż przed światełkiem do nieba na koncercie w Gdańsku z okazji finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zajście zarejestrowało kilka kamer, a także niektóre osoby przed sceną nagrywające telefonami komórkowymi.
Atak na Adamowicza z najmniejszej odległości zarejestrowała kamera TVN ustawiona na scenie. W kanałach TVN wielokrotnie pokazywano to nagranie, ale z uwagi na drastyczność tylko do momentu, aż Stefan W. podbiegł do Pawła Adamowicza.
Kilkanaście dni później w internecie pojawił się filmik pokazujący, jak na monitorze to wideo jest odtwarzane w całości. Słychać przy tym dźwięki spoza nagrania: pracującą kuchenkę mikrofalową oraz słowa mężczyzny: „Dobra, Andrzejku, ty tam nikomu tego nie wysyłaj dalej, nie? Bo w TVN-ach tego nie będzie” i odpowiedź drugiego mężczyzny: „Jasne”.
Grupa TVN zapewniła, że nie zamieszczała ani nie udostępniała nigdzie tego materiału. – Nagranie nie pochodzi z TVN24. Zostało nielegalnie skopiowane z ekranu. Mimo, że nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za nielegalne skopiowanie materiału prowadzimy działania wespół z odpowiednimi służbami, by wyeliminować je z obiegu publicznego – przekazała portalowi Wirtualnemedia.pl Joanna Górska, dyrektor działu PR w Grupie TVN i Discovery Polska.
Wg prokuratury policjanci nagrali filmik i udostępnili go na WhatsAppie
Po tym jak filmik z odtwarzaniem nagrania od TVN pojawił się w mediach społecznościowych, Prokuratura Okręgowa w Gdańsku podjęła postępowanie w sprawie bezprawnego rozpowszechnienia materiałów z jej postępowania przygotowawczego dotyczącego zabójstwa Pawła Adamowicza.
Jak poinformowała w środę trójmiejska „Gazeta Wyborcza”, prokuratorzy ustalili, że na filmiku widać odtwarzanie materiału przez policjanta na służbowym komputerze w komendzie. Nagranie zostało wcześniej przekazane policji przez TVN na potrzeby śledztwa.
Funkcjonariusz, który zarejestrował telefonem odtwarzanie nagrania, przekazał potem ten plik koledze, który udostępnił go grupie policjantów w komunikatorze WhatsApp.
Obaj policjanci usłyszeli zarzut z art. 241. par. 1 Kodeksu karnego, zgodnie z którym „kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Nie przyznali się do tego czynu. Prokuratura zdecydowała o zawieszeniu ich w obowiązkach służbowych.
Gdańska prokuratura w ramach tego postępowania sprawdza też okoliczności publikacji w internecie zdjęć Stefana W. zrobionych tuż po tym, jak zaatakował Pawła Adamowicza. Według śledczych może to naruszać art. 107 ust 1 Ustawy o ochronie danych osobowych.
W ramach postępowania Biuro Spraw Wewnętrznych Policji zabezpieczyło telefony komórkowe wszystkich funkcjonariuszy, którzy mieli kontakt ze Stefanem W.