Glapiński o pozwaniu „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”: chodzi o ochronę dobra narodowego, jakim jest NBP

Adam Glapiński

Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński stwierdził, że działania prawne dotyczące niedawnych tekstów w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku” nie mają na celu ochrony jego wizerunku, tylko dotyczą „dobra narodowego, jakim jest NBP”. – W żaden sposób nie chcemy ograniczać wolności słowa – zapewnił.

W zeszłym tygodniu Narodowy Bank Polski wy Bank Polski skierował do Sądu Okręgowego w Warszawie sześć wniosków o zabezpieczenie roszczeń procesowych. Wnioski dotyczą siedmiu artykułów z „Gazety Wyborczej” (autorstwa Wojciecha Czuchnowskiego, Agnieszki Kublik, Dominiki Wielowieyskiej, Jarosława Kurskiego i Rafała Wójcika) oraz dwóch z „Newsweeka” (napisanych przez Cezarego Michalskiego i Radosław Omachela).

Takie wnioski składa się przed pozwani cywilnymi, po to żeby na czas procesu kwestionowane publikacje nie były dostępne.

NBP argumentuje, że we wskazanych artykułach bezpodstawnie sugerowano, że prezes tej instytucji Adam Glapiński był zaangażowany w tzw. aferę KNF, a tym samym organa NBP działały niezgodnie z prawem. Sąd ma 7 dni na rozpatrzenie tych wniosków.

W wielu tekstach i aferze KNF opisywano też Glapińskiego, ponieważ był uważany za nieoficjalnego patrona byłego szefa KNF Marka Chrzanowskiego oraz chwalił go publicznie już po ujawnieniu nagrania rozmowy z Leszkiem Czarneckim z wiosny br. W związku z tym nagraniem oraz wyjaśnieniami złożonymi przez świadków Chrzanowskiego został w zeszłym tygodniu aresztowany, postawiono mu zarzut przekroczenia uprawnień.

„Obrona dobrego imienia NBP wynika z jego ustrojowej pozycji”

W środę podczas konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej Adam Glapiński zapewnił, że wnioski sądowe skierowane przez NBP to rutynowe działania „mające na celu ochronę dóbr osobistych instytucji zaufania publicznego na drodze sądowej”.

Zapewnił, że nie chodzi o jego własne dobra osobiste, ponieważ w przeszłości nie reagował pozwami, kiedy był atakowany przez media. – To zdarzało mi się wiele razy. Ale jeśli dotyczy to dobra narodowego, jakim jest NBP, odpowiednie służby prawne muszą działać – stwierdził.

– Tak robią wszystkie korporacje, instytucje, urzędy. Konieczność obrony dobrego imienia NBP wynika z jego ustrojowej pozycji, centralnej, z troski o szeroko rozumiane bezpieczeństwo ekonomiczne kraju – tłumaczył Glapiński. Jego zdaniem ochrona wizerunku NBP jest ważna także dlatego, że w wielu rankingach międzynarodowych ocena działania tej instytucji jest pierwszym punktem analizowania sytuacji w naszym kraju.

– W żaden sposób nie chcemy ograniczać wolności słowa, mój osobisty życiorys i pracą w podziemnych wydawnictwach o tym świadczy, ale pozostawiam sądom do oceny, czy pisanie kłamstw, insynuacji oszczerstw też się mieści w wolności słowa – dodał prezes NBP.

Zupełnie inaczej tę sytuację ocenia większość dziennikarzy. Ich zdaniem tak zdecydowane działania prawne wobec dziennikarzy mogą wywołać skutki odwrotne od zamierzonych i zostać zinterpretowane jako próba represji wobec mediów.

Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, w komentarzu zamieszczonym we wtorek na pierwszej stronie dziennika, ocenił, że wnioski sądowe skierowane przez NBP to „cenzura, której zakazuje konstytucja, i element strategii nękania mediów”. Natomiast dziennikarze „GW” Wojciech Czuchnowski i Agnieszka Kublik, którzy jako pierwsi opisali aferę KNF, w poniedziałek zażartowali z tego, że wnioski NBP zakładają usunięcie tekstów także z drukowanej wersji „Gazety Wyborczej”. Wycięli te artykuły z papierowych wydań dziennika i wysłali prezesowi NBP.

Podobne wątpliwości jak Kurski ma Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. – Wnioski NBP mogą uniemożliwiać realizację interesu publicznego w postaci transparentności debaty publicznej oraz praw obywatelskich, związanych z wolnością prasy i wypowiedzi. Organ władzy publicznej powinien uwzględniać, że kierując taki wniosek do sądu, może wywrzeć tzw. efekt mrożący (uznawany w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka za naruszający art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka) w odniesieniu do debaty publicznej o sprawach ważnych dla społeczeństwa, państwa i gospodarki. Może to być równie z uznane za naruszenie Prawa prasowego, które zakazuje tłumienia krytyki prasowej – ocenił w oświadczeniu wydanym we wtorek.

Członkini RPP: przez ataki prasy na nas obniżono rating Polski

Działania prawne Narodowego Banku Polskiego wobec publikacji „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka” poparli obecni na konferencji członkowie Rady Polityki Pieniężnej Grażyna Ancyparowicz i Rafał Sura.

– To co zrobiliśmy jako NBP to była jedyna rozsądna operacja, nie można utożsamiać bezkarnego rzucania oszczerstw czy pomówień z obroną prawa do swobodnej krytyki, to nie ma nic wspólnego – stwierdziła Ancyparowicz. Natomiast Sura zwrócił uwagę, że konstytucyjne prawo do wolności wypowiedzi i krytyki organów władzy nie odbiera instytucjom państwowym możliwości dochodzenia swoich praw, jeśli uważają, że są pomawiane.

Grażyna Ancyparowicz nawiązała też do wydarzeń z przełomu 2015 i 2016 roku. – Zwłaszcza że mamy bardzo złe doświadczenia z prasą z tego okresu, kiedy zmieniał się w dość istotnym stopniu skład całej Rady. Wtedy jakieś napaści personalne na nas, niemające żadnego pokrycia w wiarygodnych źródłach spowodowały, że rating Polski przez jedną z liczących się agencji, Standard & Poor’s został obniżony – stwierdziła.

Standard & Poor’s ograniczył rating naszego kraju na początku 2016 roku, natomiast w październiku br. podwyższył go do poprzedniego poziomu.

– A więc tutaj nie chodzi o nasze dobra osobiste jako osób fizycznych, ale o renomę instytucji i jej prestiż na forum międzynarodowym – podkreśliła Grażyna Ancyparowicz.

Glapiński: nie mamy żadnego trupa w szafie

Na środową konferencję nie zostało wpuszczonych troje dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, m.in. Wojciech Czuchnowski i Agnieszka Kublik. Czuchnowski powiedział portalowi Wirtualnemedia.pl, że uzasadniono to brakiem wolnych miejsc.

– W związku z tym, że od 12 listopada NBP nie odpowiada na nasze podstawowe pytania, a jednocześnie straszy nas nakazem usunięcia tekstów, stwierdziliśmy, że konferencja może być okazją, żeby zadać te pytania. No ale jak widać, nie możemy z tej okazji skorzystać – skomentował dziennikarz.

Natomiast Maciej Antes, dyrektor biura prasowego NBP, pod koniec konferencji wyjaśnił, że dziennikarze „GW” za późno złożyli wnioski o akredytację. Zgodnie z zasadami obowiązującymi od początku ub.r. we względów bezpieczeństwa przedstawiciele mediów muszą zgłosić się najwcześniej dwa dni przed konferencją.

Adam Glapiński zapewnił, że nie obawia się niewygodnych pytań od dziennikarzy. – Nie mamy żadnego trupa w szafie, wszystko jest otwarte, mogą państwo o wszystko pytać – zapewnił. Zaznaczył nawet, że odpowiadanie na trudne pytania jest ciekawsze.