Rząd w walce z nielegalnym hazardem, dopalaczami, niezgodnymi z prawem usługami finansowymi i transportowymi stopniowo wprowadza blokowanie stron internetowych. Operatorzy telekomunikacyjni mają uniemożliwiać dostęp do treści na żądanie urzędnika instytucji zajmującej się danym tematem. Powolne dotychczas wprowadzanie blokowania (działa tylko blokowanie hazardu, nad pozostałymi projektami od miesięcy trwają prace) może niebawem przyspieszyć – ostrzega Fundacja Panoptykon.
Resort finansów, Komisja Nadzoru Finansowego, Główny Inspektor Sanitarny i Ministerstwo Infrastruktury wspólnie ustaliły, że powstanie centralny rejestr, w którym dostępne będą wszystkie zakazane strony internetowe („centralny rejestr domen internetowych służących do oferowania towarów i usług niezgodnie z przepisami prawa”). Fundacja zawraca uwagę, że zgodnie z rządowymi dokumentami, zablokowanie dostępu do treści będzie arbitralną decyzją urzędnika, która dopiero po kilku miesiącach będzie mogła trafić na biurko sędziego. Zmiany mają zostać wprowadzone do prowadzonego przez Ministerstwo Infrastruktury projektu ustawy tzw. lex Uber.
Eksperci zawracają uwagę, że zmiany mogą spowodować, że strony będą blokowane z byle jakiego pretekstu. Może się okazać, że urzędnik za „niezgodne z prawem” uzna przykładowo strony mniejszości religijnych, seksualnych czy też organizacji krytykujących działalność obecnej władzy. Operatorzy będą mieli obowiązek blokady, zanim sąd oceni czy decyzja urzędnika jest zasadna.
Zajrzą w telefony i komputery
Gdyby tego było mało resort finansów, Komisja Nadzoru Finansowego, Główny Inspektor Sanitarny i Ministerstwo Infrastruktury będą mogli weryfikować, czy operatorzy telekomunikacyjni skutecznie wywiązują się ze swojego obowiązku blokowania stron internetowych poprzez sięganie po tzw. dane telekomunikacyjne. – Chodzi o informacje, kto próbował wejść i kto faktycznie wszedł na zabronioną stronę. Jeśli więc zajrzymy na taką stronę omijając blokadę, a jednocześnie nie dbając o skuteczne ukrycie swojej tożsamości, informacje o nas trafią do sanepidu. Podobnie stanie się wtedy, gdy zaintrygowani argumentami Panoptykonu przeciwko blokowaniu postanowicie sprawdzić, czy zakazane strony u Was działają. W rozmowie z przedstawicielami operatora telekomunikacyjnego usłyszeliśmy jednak, że w praktyce kontrowersyjny przepis może doprowadzić do tego, że m.in. sanepid uzyska w ten sposób dostęp do całego interfejsu operatora i wszystkich informacji o użytkownikach telefonów – tłumaczy Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Eksperci nie dziwią się, iż władza chce kontrolować czy operatorzy wywiązują się z obowiązki blokowania zakazanych stron. Podkreślają jednak, że niebezpieczeństwem gdy rządzący chcą w tym celu sięgać po dane osobowe ich użytkowników.