Korespondent TVP obraził na Twitterze prezes Sądu Najwyższego

Korespondent TVP w Berlinie Cezary nazwał I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzatę Gersdorf „szlampą”.

„Sorry ale jak słyszę, że taka szlampa jak I prezes SN robi za wzór cnót to mi się miesiączka cofa” – napisał w czwartek na Twitterze Cezary Gmyz.

„Niemieckie słowo „Schlampe” oznacza w najdelikatniejszym znaczeniu szmatę” – zwrócił uwagę na Twitterze Bartosz T. Wieliński z „Gazety Wyborczej”.

#Sprzątamytwittera!

Niemieckie słowo „Schlampe” oznacza w najdelikatniejszym znaczeniu szmatę.
Nie wiem, co trzeba zażyć, by określić tak Prezesa Sądu Najwyższego.
Czarkowi trzeba jasno zakomunikować, że przekroczył wszelkie granice.
Zgłaszajmy tego prostaka!@cezarygmyz pic.twitter.com/Wn8pcTBNGW

— Bartosz T. Wieliński (@Bart_Wielinski) 4 lipca 2018

W styczniu 2017 roku Cezary Gmyz napisał na Twitterze: „Odnoszę wrażenie, że PiS mogłoby jeszcze trochę wzrosnąć gdyby zdecydował się na lekki wpierdol”. Te słowa padły, gdy po wznowieniu obrad Sejmu posłowie Platformy Obywatelskiej nie zrezygnowali z okupowania sali plenarnej i pojawiły się pogłoski o możliwości usunięcia ich siłą. TVP uznała jego wypowiedź za „wysoce naganną”, a dziennikarz „został upomniany przez kierownictwo TAI”.

Później Cezary Gmyz nadal nie przebierał w słowach, TVP już nie reagowała. We wrześniu 2017 roku, pisząc o „Fakcie”, Gmyz stwierdził, że dziennik ma „nazistowskiego wydawcę”. Za swoje słowa nie przeprosił.

W listopadzie 2017 roku, komentując na Twitterze wpis na temat Marszu Niepodległości 2017, napisał: „Kto za młodu nie był faszystą ten na starość będzie świnią”. Wtedy TVP nie odpowiedziała na nasze pytanie, czy wyciągnie konsekwencje wobec Gmyza.

Z kolei kiedy w grudniu 2016 roku dziennikarze krytykowali Gmyza za relacje po zamach w Berlinie (m.in. za chaotyczność, na wizji pojawił się z papierosem), kierownictwo TAI nie miało nic do zarzucenia, ani nie miało zastrzeżeń wobec sposobu, w jaki były relacjonowania wydarzenia w stolicy Niemiec. Jednak kierownictwo Telewizyjnej Agencji Informacyjnej – jak nas zapewniło biuro prasowe TVP – „nie ma nic do zarzucenia korespondentowi w Niemczech ani nie ma zastrzeżeń wobec sposobu, w jaki były relacjonowane tragiczne wydarzenia w Berlinie”.

Komentowanie poziomu korespondenta Telewizji Publicznej z Niemiec jest niczym dyskutowanie o poziomie czystości w szaletach publicznych. Jak jest, każdy widzi i wie. Tylko pieniędzy podatników na to szkoda.

— Jacek Nizinkiewicz (@JNizinkiewicz) 5 lipca 2018

Jaka telewizja, taki korespondent…

— Robert Feluś (@RobertFelus) 5 lipca 2018