Prace nad unijną dyrektywą o prawach autorskich trwają od dwóch lat. Największe kontrowersje w komisji prawnej PE wywołały dwa artykuły – 11 i 13. Ze względu na to, że przeszły przez komisję niewielką różnicą głosów w ich sprawie musi się jeszcze odbyć głosowanie zgromadzenia plenarnego Parlamentu Europejskiego, wstępnie planowane na 4 lipca br. Po nim dojdzie do trilogu (cyklu spotkań Rady Europejskiej, Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego). W razie uchwalenia dyrektywy kraje członkowskie będą miały dwa lata na jej implementację do swojego prawa.
Artykuł 11 dyrektywy nadaje wydawcom prawa pokrewne, obecnie przysługujące m.in. producentom muzyki i filmów. W myśl nowych przepisów powstaną taryfikatory ze stawkami za wykorzystanie treści (również we fragmentach i wyimkach), a wszystkie podmioty, które wykorzystują je w sposób komercyjny, będą musiały dzielić się zyskiem z twórcami. W ten sposób prawo ma chronić wydawców ponoszących nakłady przy tworzeniu materiałów wykorzystywanych później m.in. przez portale internetowe oraz agregatory w rodzaju Google News.
Krytycy nazywają regulacje „podatkiem od linków”. Zbliżone przepisy przyjęte na poziomie krajowym w 2014 roku skłoniły Google do wycofania usługi Google News z Hiszpanii.
Art. 13 unijnej reformy praw autorskich nakłada na platformy internetowe, takie jak YouTube, Facebook i Instagram, obowiązek systematycznego skanowania treści udostępnianych przez użytkowników i filtrowania treści (w tym muzyki i filmów), które mogą naruszać prawa autorskie. Dotychczasowe przepisy wymagają jedynie bezzwłocznej reakcji na zgłoszenie naruszeń.
Według krytyków uderzy to w swobodę wypowiedzi i twórczości internetowej, m.in. w memy, może też wiązać się z trudnościami technicznymi.