W zeszłym tygodniu przewodniczący KRRiT spotkał się z przedstawicielami organizacji pozarządowych i stowarzyszeń dziennikarskich. Dyskutowano o karze dla TVN24 za relacjonowanie protestów w grudniu 2016 roku. Na spotkaniu zaapelowano do przewodniczącego o anulowanie kary, bo może to wywołać tzw. efekt mrożący, czyli autocenzurę środowiska dziennikarskiego w obawie przed kolejną karą. SDP uznaje jednak, że regulator powinien dalej wyjaśniać sprawę relacji protestów przez TVN24.
W środę wieczorem Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji poinformowała, że przewodniczący Witold Kołodziejski uchylił decyzję w sprawie nałożenia kary na TVN24 i zapowiedział stworzenie Medialnego Okrągłego Stołu. Zrobił to w ostatnim dniu, w którym nadawca mógł się odwołać od decyzji regulatora do sądu.
Jeszcze kilka dni temu, w piątek 5 stycznia br., Kołodziejski spotkał się z przedstawicielami organizacji społecznych i stowarzyszeń, reprezentujących różne środowiska dziennikarskie. Zostali oni zaproszeni przez przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji żeby porozmawiać na temat decyzji regulatora o nałożeniu kary na Grupę TVN za relacjonowanie przez kanał TVN24 protestów w grudniu 2016 roku.
– Przewodniczący Witold Kołodziejski zapoznał się ze stanowiskiem uczestników spotkania. W dyskusji wymieniono opinie w sprawie zaistniałej sytuacji, szerszego kontekstu funkcjonowania mediów w Polsce, wolności słowa i odpowiedzialności nadawcy – podano w komunikacie.
W spotkaniu uczestniczyli: Krzysztof Bobiński (członek zarządu Towarzystwa Dziennikarskiego), Wojciech Borowik (prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa), Tomasz Truskawa (członek zarządu Stowarzyszenie Wolnego Słowa), dr Piotr Kładoczny (sekretarz zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka), Krzysztof Skowroński (prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich), Jolanta Hajdasz (wiceprezes SDP i dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy), Elżbieta Ruman (członek zarządu Warszawskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich), Tony Housh (przewodniczący rady dyrektorów Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce), Marek Sowa (z Amerykańskiej Izby Handlowej), Andrzej Maślankiewicz (sekretarz generalny zarządu głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy RP), Tomasz Miłkowski (sekretarz zarządu głównego SDRP ds. międzynarodowych) oraz Marek Frąckowiak (zastępca dyrektora Izby Wydawców Prasy).
Uczestnicy spotkania zaapelowali wówczas do przewodniczącego KRRiT o anulowanie kary, wskazując, że decyzja o jej nałożeniu budzi kontrowersje. Natomiast zdania zgromadzonych co do analizy medioznawczej, wykonanej przez Hannę Karp (doktora teologii i wykładowcy Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu), na podstawie której Krajowa Rada podjęła uchwałę o karze, były podzielone.
Towarzystwo Dziennikarskie: autorka ekspertyzy KRRiT widzi świat w osobliwy sposób
Na formę komunikatu KRRiT o nałożeniu kary zwrócił uwagę sekretarz generalny zarządu głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Andrzej Maślankiewicz. Jego zdaniem, z komunikatu, który ukazał się tuż po tych wydarzeniach, można było wywnioskować, że kara jest nałożona za jednostronne i fałszywe prezentowanie wydarzeń w Sejmie i przed gmachem Sejmu w dniach 16-18 grudnia 2016 r. Teraz przewodniczy KRRiT informuje, że kara jest nałożona za sposób relacji. Maślankiewicz zauważył, że to dwie różne sprawy. –
Należałoby przede wszystkim upublicznić raport, ponieważ jest to materiał podstawowy do jakiejkolwiek dyskusji na ten temat. Nie możemy się zgodzić z tym, aby na podstawie jednego raportu, który notabene też budzi pewne zastrzeżenia i kontrowersje, można było ocenić całą sytuację i na tej podstawie nałożyć karę. Dlatego też powinna być zachowana pełna transparentność – wyjaśniał Andrzej Maślankiewicz. – Raport powinien być przedstawiony zebranym tu dzisiaj organizacjom, aby mogły się z nim zapoznać. Być może zostalibyśmy przekonani do tego, że nie mamy racji. Dopiero wtedy dyskusja ta mogłaby się odbyć. Dzisiaj rozmawiamy o rzeczy, której nie znamy, bo każdy z nas ma zupełnie inny pogląd na wydarzenia, które tam miały miejsce – dodał.
– Przerzucanie problemu, że mogło dojść do przelewu krwi z winy TVN24 jest nie na miejscu. Może spowodować to efekt mrożący, dziennikarze będą bali się relacjonować różnych wydarzeń w obawie, że zostaną obciążeni odpowiedzialnością – skomentował Krzysztof Bobiński, członek zarządu Towarzystwa Dziennikarskiego.
Dodał, że śledzi publicystykę dr Hanny Karp w „Naszym Dzienniku” i na tej podstawie ocenił, że ekspertka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji „widzi świat w bardzo osobliwy sposób”. Doradził też przewodniczącemu Kołodziejskiemu korzystanie także z innych ekspertyz.
Prezes SDP apeluje: sprawa TVN24 powinna zostać wyjaśniona, a kara anulowana
Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszania Dziennikarzy Polskich, zaznaczył, że zadaniem dla dziennikarzy i stowarzyszeń dziennikarskich jest zmniejszenie poziomu wzajemnej agresji i poziomu nienawiści, która pojawiła się w polskiej przestrzeni publicznej. Jak określił „ta nienawiść jest niszcząca dla wszystkich stron i wszystkich uczestników konfliktu”. – Powinny być prowadzone debaty. Ocena zarówno mediów publicznych jak i mediów prywatnych. Akurat teraz medium prywatne, wobec niego leży na stole kara. Warto sobie przypomnieć, że nie mieliśmy do czynienia z sytuacją zwykłą i powtarzającą się, tylko z sytuacją niezwykłą – dodał.
– Gdy KRRiT podjęła decyzję o ukaraniu stacji TVN, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich zawiesiło głos. Nie zgadzaliśmy się ze sposobem opowiadania przez TVN o tym co się dzieje. Uważaliśmy, że TVN poszedł z fałszywymi sztandarami i fałszywą narracją na barykadę i chciał na barykadę wyprowadzić ludzi. Nie po to żeby zaprotestowali, bo przeciwko czemu? Po to, żeby sparaliżować funkcjonowanie państwa, jakby podważyć te wybory, które były rok wcześniej – wyjaśniał na spotkaniu Krzysztof Skowroński. – Zawiesiliśmy głos i zastanawialiśmy się nad tym, jak to powinno wyglądać, jakie powinno być zdanie SDP w tej sprawie. Po pierwsze uważamy, że powinna być jasno określona i zdefiniowana rola stacji telewizyjnej. To nie jest karanie za relacje na żywo, za warsztat dziennikarski, za opisywanie sytuacji, tylko za to coś więcej – opisywał.
Skowroński przywołał zmianę w niemieckim prawie, czyli wprowadzenie kary za mowę nienawiści w internecie w wysokości do 50 mln euro. Nałożenie takiej kary analizują urzędnicy niemieckiego ministerstwa sprawiedliwości. – Przekładając to na sytuację polityczną w Polsce. Gdyby nagle Minister Zbigniew Ziobro utworzył ze swoich urzędników radę, która ocenia co jest mową nienawiści, w całej Europie byłby wielki protest, że nie możemy tak zrobić, bo to łamie demokrację. I my tak uważamy. Takie rzeczy łamią demokrację – dodał.
– Administracyjne karanie podmiotu za to, co zostało powiedziane, powinno zostać zawieszone. Ten instrument powinien istnieć na wszelki wypadek, ale to broń ostateczna. Dużym efektem decyzji, którą podjęła KRRiT jest fakt tego spotkania i możliwość dalszych debat, zastanowienia się, czy coś zależy od nas. My nie możemy podejmować decyzji za dziennikarzy, ustalić jak opowiadać o Polsce. Wolność polega na braku takich ustaleń – zaznaczył prezes SDP. – Każdy z nas może znaleźć belkę w oku, czy w telewizji publicznej, czy w TVN i powiedzieć „no dobrze, z czegoś się trzeba wycofać”. Jeżeli taki jest efekt, to jest on wystarczający – zakończył.
„TVN postępował nieświadomie, starając się w ich pojęciu robić rzetelny program”
Wiceprezes SDP i dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Jolanta Hajdasz podziękowała KRRiT za podjęcie tematu odpowiedzialności mediów za publikowane treści. – Nawet jeśli jest to robione w niedoskonały sposób, bo oparcie się na jednej analizie jednej doktor medioznawcy to mało – dodała Hajdasz.
– Bardzo cenię publicystykę i dorobek pani doktor. Centrum Monitoringu Wolności Prasy nie dysponuje jednak narzędziami, by móc jednoznacznie odnieść się do jej raportu. Tak jak napisaliśmy w naszym stanowisku opublikowanym 12 grudnia, brak dostępu do materiałów wyjściowych, do raportu, przy ocenie stacji, która nadaje program na żywo kilkanaście godzin na dobę, sprawia, że wydanie opinii jest trudne – oceniła szefowa CMWP. – Od 12 grudnia minęło tyle dni i nadal nie znamy materiału, który był punktem wyjściowym, ale w naszej ocenie były przesłanki do tego, by tak surowo potraktować telewizję TVN – podkreśliła.
Jej zdaniem, relacjonując protesty w grudniu 2016 roku TVN „postępował nieświadomie, starając się w ich pojęciu robić rzetelny program”. Gdyby było inaczej, mielibyśmy do czynienia z bardzo dziwną, niebezpieczną sytuacją. Nie mam narzędzi, aby dzisiaj jednoznacznie to rozstrzygnąć. Popieram apel prezesa Krzysztofa Skowrońskiego w kwestii rozwiązania bieżącego konfliktu, pozostawiając KRRiT negocjacje, które prowadzi z nadawcą jako regulator rynku – wyjaśniła Jolanta Hajdasz.
Z kolei Elżbieta Ruman, członek zarządu Warszawskiego Oddziału SDP, poinformowała przewodniczącego KRRiT i pozostałych zgromadzonych, że Stowarzyszanie będzie organizować debatę na temat wolności słowa i roli misji mediów publicznych. Ruman uważa, że pokazywanie nawoływania do organizowania „Majdanu pod Sejmem” pokazywanie „blokowania mównicy sejmowej jako narzędzia demokracji” w momencie kiedy eskalacja napięcia była ogromna (w grudniu 2016 r.) jest całkowicie nie do przyjęcia i może podlegać karze. – OW SDP właśnie stając na straży prawdy, mówi, że demokracja nie jest to obrona kłamstwa. Chodzi nam o to, żeby przekaz dziennikarski był taki, jakiego nie chcemy się wstydzić, a inny należy zdecydowanie piętnować – podkreślała Elżbieta Ruman.
Wycofanie się z kary zlikwiduje efekt mrożący
Marek Frąckowiak z Izby Wydawców Prasy, zasiadający w zarządzie Rady Reklamy, zastanawiał się, czy to przypadek, że pierwsza tak wysoka i poważna kara dotyczy „stacji ostro krytykującej obecny rząd”. – Kojarzy mi się to jednoznacznie z art. 212 kodeksu karnego (odpowiedzialność karna za zniesławienie), o zniesienie którego z obecnymi tu organizacjami walczymy wspólnie od lat, i który jest używany powszechnie w dokładnie w taki sam sposób, tzn. nie tylko aby ukarać kogoś konkretnie, ale przede wszystkim, żeby przestraszyć wszystkich innych, którzy mogliby w przyszłości sprawić kłopot władzy, na każdym szczeblu lub jakiemuś przedsiębiorcy. Trudno nam wyrażać opinie, bo rozmowy z TVN trwają i sprawa jakoś zostanie rozwiązana. Można mieć tylko nadzieję, że rozwiązanie będzie jasne i klarowne dla wszystkich, dla całego środowiska nadawców, wydawców oraz dziennikarzy i niezależnie od tego, jakie to rozwiązanie będzie, rozwieje obawy, że nie zastosowano mechanizmu zastraszenia – tłumaczył.
Sekretarz zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Piotr Kładoczny nie zgodził się, że w sytuacji sporu pomiędzy podmiotem prywatnym (Grupa TVN) a regulatorem i organem konstytucyjnym (KRRiT) istnieje symetryczność. Przy takim rozumowaniu obstawał przewodniczący Krajowej Rady. Kładoczny zwrócił uwagę, że KRRiT jako organ konstytucyjny podlega dostępowi do informacji publicznej.
– Tak się składa, niefortunnie można powiedzieć, że to TVN jest medium – opozycyjnie nastawionym do władz publicznych w Polsce. Jeżeli KRRiT nie chce być uznana za przynależącą do jednej ze stron, a zależy jej na uznaniu, że jest organem bezstronnym, bardzo niefortunnie się stało, że na spółkę TVN padła ta kara – ocenił ekspert HFPC.
– Kara jest stosunkowo wysoka. Znakiem, że KRRiT zależy na tym, żeby nie została uznana na stronę w sporze, byłoby wycofanie się z tej kary. Mogłoby to zlikwidować efekt mrożący, a przynajmniej go ograniczyć. W interesie społecznym i pluralizmu mediów byłoby to, żeby z tej kary się wycofać w sposób roztropny, pokazując jednocześnie, że chodziło o dobre intencje i wskazanie na pewne zjawiska, które na pewno są dobre. Jeżeli chodzi o te sytuacje niebezpieczne, to sytuacje niebezpieczne są i będą się zdarzać – stwierdził.