Wojciech Czuchnowski w „Gazecie Wyborczej” w połowie października 2017 r. pisał o związkach Julii Przyłębskiej, prezes Trybunału Konstytucyjnego, ze służbami specjalnymi. Natomiast 20 listopada br. w kolejnym tekście dziennikarz informował o powiązaniach ambasadora RP w Berlinie Andrzeja Przyłębskiego ze Służbą Bezpieczeństwa.
Michał Karnowski twierdzi, że na Przyłębskich „zrzucono lawinę pomówień i oszczerstw”. Uważa, że zarzuty, które pojawiły się w „GW”, nie opierają się na dowodach i wzywa organizacje dziennikarskie, „a zwłaszcza Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, by zaprotestowały przeciw przemysłowi pogardy”.
Jednak nawet SDP nie widzi powodu, żeby odpowiadać na apel Karnowskiego. – Trudno mi odpowiedzieć na ten apel pozytywnie, ponieważ w państwie demokratycznym zasada wolności słowa oznacza swobodę wypowiedzi i swobodę wyboru tematów dla wszystkich dziennikarzy i wszystkich redakcji. Nie powinno się i nie wolno zabraniać nikomu publikowania na temat, który uznaje za ważny – zauważa Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.
Potrzeby reagowania na apel Karnowskiego nie widzi też Towarzystwo Dziennikarskie. – Teksty Czuchnowskiego o Przyłębskich są dobrze udokumentowane. Teoria o „przemyśle pogardy” nie ma tutaj racji bytu – twierdzi Jan Ordyński, członek zarządu TD.
Jerzy Domański, przewodniczący zarządu głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczpospolitej Polskiej, dodaje: – W mediach panów Karnowskich pojawiły się artykuły, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Niech Karnowscy zaczną sprzątanie od swojego podwórka.
– Ujawnienie przez dziennikarzy faktów niewygodnych dla władzy jest wpisane w ten zawód – mówi Jarosław Włodarczyk z rady Press Club Polska.
Wojciech Czuchnowski, autor tekstów o Przyłębskich, nie przyjmuje zarzutów Michała Karnowskiego. – Apel Karnowskiego opiera się na dwóch nieprawdziwych tezach. Pierwsza jest taka, że prześladujemy lub „uprawiamy przemysł pogardy” wobec małżeństwa Przyłębskich. Tymczasem nie zajmujemy się nimi jako prywatnymi osobami. Opisujemy ich życiorysy i związki ze służbami specjalnymi ze względu na pełnione przez nich funkcje. Druga fałszywa teza Karnowskiego jest taka, że w tekstach z serii „TK a służby specjalne” „GW” nie podaje żadnych dowodów. To kłamstwo. 20 października br. napisaliśmy, że nie mamy twardych dowodów. Co nie znaczy, że w ogóle ich nie ma – podkreśla Wojciech Czuchnowski.
Michał Karnowski, autor apelu, odmówił nam komentarza. – Michał Karnowski ma prawo do swoich poglądów – ucina temat Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Tygodnika do Rzeczy”.
Większość dziennikarzy, z którymi rozmawialiśmy, różnie ocenia teksty o Przyłębskich w „GW”, ale jest zgodna, że apelowanie o potępienie „GW” i Wojciecha Czuchnowskiego to o krok za daleko. – Mam wrażenie, że „Gazeta Wyborcza” maluje grubymi kreskami obraz dziwnych uwikłań państwa Przyłębskich, na które nie widzę bardzo twardych dowodów – mówi Konrad Piasecki dziennikarz Radia Zet. – Ale z drugiej strony, dostrzegam niekonsekwencję u Michała Karnowskiego, bo on zazwyczaj w sprawach lustracyjnych bywał surowy. Pisanie przez niego o przemyśle pogardy odbiega od tego, co on sam, jego portale i pisma publikowały” – dodaje Piasecki.
Andrzej Stankiewicz, publicysta Onetu, stwierdza: – Moje prywatne zdanie na temat tekstów Wojciecha Czuchnowskiego w „GW” jest takie, że oparte one były na słabych dowodach. Żadnego apelu do dziennikarzy nie trzeba jednak ogłaszać, bo Przyłębska broni się sama, oddając sprawę do prokuratury. W tym wypadku używa ona aparatu państwa do własnej obrony, choć teksty w „GW” dotyczyły jej działalności, zanim została przewodniczącą TK.
Przypomnijmy, że Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, złożyła doniesienie do prokuratury na „Gazetę Wyborczą” i Wojciecha Czuchnowskiego.