Policjanci zawiadomili prokuraturę o reportażu Wojciecha Bojanowskiego nt. śmierci Igora Stachowiaka – dziennikarze oburzeni

Wojciech Bojanowski

Warszawska prokuratura prowadzi postępowanie dot. ujawnienia w reportażu Wojciecha Bojanowskiego w TVN24 nagrań z policyjnej interwencji wobec Igora Stachowiaka. Zawiadomienie w tej sprawie złożył dolnośląski związek zawodowy policjantów. Bojanowski został zwolniony przez sąd z tajemnicy dziennikarskiej, przy czym nie musi ujawniać swoich informatorów.

Nagrania z paralizatora, którego użyto wobec Igora Stachowiaka na komisariacie Wrocław Stare Miasto, znalazły się w reportażu Wojciecha Bojanowskiego pokazanym w maju br. w TVN24. Stachowiak, rażony przez policjantów kilka razy w toalecie, zmarł. Materiał Bojanowskiego był szeroko komentowany, funkcjonariuszom zarzucono rażące przekroczenie uprawnień, a policji i prokuraturze – bierność w wyjaśnianiu tego zajścia.

Kilka dni po pierwszej emisji reportażu minister spraw wewnętrznych i administracji odwołał komendanta wojewódzkiego policji na Dolnym Śląsku i jego zastępcę oraz komendanta miejskiego policji we Wrocławiu. Powołano też specjalny zespół kontrolny mający wyjaśnić działania policji w tej sprawie.

W zeszłym tygodniu Wojciech Bojanowski otrzymał za ten materiał Nagrodę Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego. Odbierając statuetkę, poinformował, że został zwolniony przez sąd z zachowania tajemnicy dziennikarskiej w sprawie interwencji wobec Igora Stachowiaka.

Dziennikarz zadeklarował, że nie zamierza ujawnić swoich informatorów. – Dostałem postanowienie sądu, który zwalnia mnie z niej, chociaż nie zostałem jeszcze ani przesłuchany, ani wezwany. Już na samym początku jestem zwolniony z tajemnicy, chociaż nie miałem okazji się nią posłużyć – dodał.

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, sąd zwolnił Bojanowskiego z tajemnicy dziennikarskiej na wniosek Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ursynów, która prowadzi postępowanie w sprawie ujawnienia w reportażu nagrań z kamery w policyjnym paralizatorze. Doniesienie złożył dolnośląski NSZZ Policjantów, którego członkami byli funkcjonariusze prowadzący interwencję przedstawioną w materiale.

– Publikując nagrania, dokonano linczu na policjantach. To wywołało falę hejtu. Ferowanie wyroków na tym etapie było nieuczciwe – uzasadnił Piotr Malon, szef dolnośląskiego NSZZ Policjantów.

Warszawska prokuratura postępowanie po zawiadomieniu policyjnych związkowców podjęła we wrześniu br. Jej rzecznik Łukasz Łapczyński zaznaczył, że doniesienie jest na razie poddawane analizie dowodowej, natomiast zwolnienie Wojciecha Bojanowskiego z tajemnicy dziennikarskiej nie dotyczy źródeł informacji.

Także, tak to wygląda…https://t.co/cY6hdB7V49

— Wojciech Bojanowski (@BojanowskiW) 21 listopada 2017 Większość dziennikarzy komentujących na Twitterze tę sprawę wyraziła oburzenie, że związek zawodowy policjantów zawiadomił prokuraturę o ujawnieniu nagrań pokazujących oczywiste przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy. Skrytykowano również zwolnienie Bojanowskiego z tajemnicy dziennikarskiej.

– Bo najważniejsze jest dobre samopoczucie policjantów, a nie wyjaśnienie patologii na komisariacie. Skandal! – napisał Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”. – Na ilu poziomach jest to oburzające. I jeszcze to zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej – stwierdziła Sylwia Czubkowska‏ z „Dziennika Gazety Prawnej”. – Policjanci „ze sprawy Stachowiaka” czują się pokrzywdzeni i pozywają dziennikarza. Niebywałe! – napisał Bartłomiej Graczak z „Wiadomości”. – Czyste kuriozum. Ochrona źródeł informacji to dla każdego dziennikarza wręcz świętość i obowiązek. A policja zamiast ścigać dziennikarzy powinna zająć się tymi, którzy w ich szeregach łamią prawo lub tuszują sprawy – ocenił Andrzej Gajcy z Onetu.

– Gratuluję policyjnym związkowcom dobrego samopoczucia – skomentował Tomasz Walczak z „Super Expressu”. – Zarządzanie tym kryzysem przez polską policję trafi do podręczników – ocenił Paweł Szot z „Wiadomości”.

Niektórzy dziennikarze we wpisach z tagiem „MuremzaBojanem” wyrażali solidarność z Wojciechem Bojanowskim. – Monitorujemy i nie damy go zastraszyć. Zresztą on sam się nie da, ale wsparcie środowiska i organizacji jest konieczne – stwierdził Jarosław Włodarczyk, prezes Press Club Polska, zapytany czy organizacja obserwuje tę sprawę.

Wojtek, spoko.

§ 3 nie pozwala Ci na ujawnienie danych UMOŻLIWIAJĄCYCH identyfikację informatora, i to Ty decydujesz jakie to dane.

A jeśli sąd wskazał na § 4, to masz potwierdzenie, że chodzi o zabójstwo lub ciężki uszczerbek na zdrowiu.

Przeczytaj to:https://t.co/tuC1MniU9y pic.twitter.com/29Tm5mF7TE

— Tomasz Skory (@TomaszSkory) 21 listopada 2017

Wojciech Bojanowski zwrócił natomiast uwagę na tekst z wtorkowej „Gazety Wrocławskiej”, w którym napisano, że krótko po śmierci Stachowiaka na komisariacie policjant z komendy miejskiej skopiował nagrania z paralizatora. – Co ważne, nagranie kopiowano i oglądano co najmniej kilka godzin przed formalnym uznaniem nagrań i paralizatora za dowód w sprawie – podała „Gazeta Wrocławska”.

– Komendant Główny Policji zarzekał się przed kamerami, że policja nie miała dostępu do nagrania z paralizatora którym torturowano Igora Stachowiaka. Jego podwładni oglądali i kopiowali nagranie kilka godzin po tym jak Igor zmarł w komisariacie – skomentował to Bojanowski.

Komendant Główny @PolskaPolicja zarzekał się przed kamerami, że policja nie miała dostępu do nagrania z paralizatora którym torturowano #IgorStachowiak | Jego podwładni oglądali i kopiowali nagranie kilka godzin po tym jak Igor zmarł w komisariaciehttps://t.co/gYxSs52TY0

— Wojciech Bojanowski (@BojanowskiW) 21 listopada 2017