– Bycie wydawcą to coś więcej niż zwykły biznes. Naszym biznesem jest wolność – stwierdził Jerzy Baczyński, redaktor naczelny „Polityki”, na kongresie organizacji FIPP. Opisał też działania, które obecny obóz rządzący podejmuje wobec krytycznych wobec niego mediów. – Rząd powtarza drogę, którą na Węgrzech przeszedł ich polityczny przyjaciel Victor Orban – uważa Baczyński.
Jerzy Baczyński wygłosił przemówienie inaugurujące światowy kongres FIPP – organizacji skupiającej ponad 500 różnego typu wydawców czasopism z kilkudziesięciu krajów. W kongresie brali też udział przedstawiciele wydawców internetowych, firm konsultingowych i marketingowe. Wydarzenie odbyło się w tym tygodniu w Londynie.
W swoim wystąpieniu Baczyński podkreślił, jak ważna i zarazem jak bardzo krucha może być w dzisiejszych czasach wolność mediów i wolność słowa. Opisał przy tym działania obecnego obozu rządzącego w Polsce wobec mediów – zarówno publicznych, jak i prywatnych.
– Jednym z pierwszych celów nowej władzy stały się wolne, niezależne media. Bardzo silne w Polsce publiczne radio i telewizja zostały przejęte pod bezpośrednią kontrolę rządu i zamienione w propagandową tubę, która ludziom z mojego pokolenia przypomina najgorsze wzory komunizmu. Prawie 300 dziennikarzy i komentatorów związanych z publicznymi mediami zostało zwolnionych lub musiało odejść – stwierdził naczelny „Polityki”.
– Prywatne media opozycyjne zostały natychmiast pozbawione wszelkich kontraktów reklamowych ze strony wielkich spółek skarbu państwa, rządowe agendy dostały polecenie rezygnacji z prenumeraty „wrogich” tytułów. Urzędnicy odmawiają udzielania informacji – dodał.
Jak opisywaliśmy szczegółowo rok temu, w ub.r. większość ministerstw mocno ograniczyła prenumeratę „Gazety Wyborczej”, „Polityki” i „Newsweek Polska”, natomiast zaczęła zamawiać więcej egz. „Gazety Polskiej”, „Naszego Dziennika” i „Sieci”. W tych ostatnich tytułach ministerstwa i największe spółki państwowe zwiększyły też wydatki reklamowe. – Z pewnością można mówić o ograniczeniach prenumeraty „Polityki” przez wszystkie instytucje państwowe o około 40-50 proc. – powiedział nam w sierpniu ub.r. Piotr Zmelonek, dyrektor wydawniczy „Polityki”.
Z kolei dziennikarz tego tygodnika Juliusz Ćwieluch po tym, jak w ustawowym terminie nie dostał odpowiedzi na pytania do Ministerstwa Obrony Narodowej, skierował sprawę do sądu administracyjnego, który w połowie ub.r. zobowiązał szefa MON do udzielenia odpowiedzi i nałożył na niego 500 zł grzywny.
Dekoncentracja to próba przejęcie przez państwo
Jerzy Baczyński w swoim wystąpieniu skrytykował też zapowiadaną przez rząd dekoncentrację kapitałową mediów. Różne warianty przepisów w tym zakresie przygotowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
– W praktyce oznacza to próby przejęcia przez państwo zwłaszcza prasy regionalnej, gdzie spory udział ma kapitał niemiecki, być może także największej niezależnej telewizji, należącej do koncernu amerykańskiego. Rząd powtarza drogę, którą na Węgrzech przeszedł ich polityczny przyjaciel Victor Orban przejmując, poprzez zaprzyjaźnionych oligarchów, i likwidując wszystkie opozycyjne tytuły prasowe, w tym słynny „Nepszabdsag” – skomentował to Baczyński.
Jego zdaniem takie działania wobec mediów wynikają z dojścia do władzy populistycznych polityków. – Tych z Was, którzy sądzą, że mówiąc o Polsce, opisuję jakieś egzotyczne parkosyzmy nowych, niedojrzałych demokracji, chciałbym ostrzec: żadna liberalna demokracja nie jest zaszczepiona przeciwko wirusowi populizmu, odporna na retorykę „Make our country great again”, „Put our nation first”, „bring our bussiness back home”, „zbudujmy przeciw obcym mur na granicy, zawróćmy ich łódki” -wyliczył.
– Ludzie są gotowi oddać wolność za iluzje bezpieczeństwa. Ten nastrój jest skrajnie niebezpieczny dla wolności mediów. I nie chodzi tylko o kraje rządzone przez autorytarne reżimy, od Chin, przez Rosję, Turcję, po Kubę i Wenezuelę, które przyzwyczaiły nas, że nie respektują niezależnych mediów – stwierdził naczelny „Polityki”. – Opublikowany właśnie przez Reporters Without Borders globalny raport o wolności mediów pokazuje dramatyczny spadek wszystkich wskaźników. Wskazuje, że nawet w krajach o tak utrwalonych demokratycznych tradycjach jak Niemcy, Włochy czy Finlandia, nowe regulacje antyterrorystyczne i nowe uprawnienia służb specjalnych, mogą nadmiernie naruszać reguły wolności słowa i prywatności – dodał.
Ciemna strona internetu jako zagrożenie dla mediów tradycyjnych
Jerzy Baczyński zwrócił też uwagę, że media tradycyjne, chcąc nie chcąc, biorą udział w „wielkiej rewolucji cyfrowej”. – O tym, jakie ona stwarza przed naszym biznesem szanse i możliwości będziemy mówić przez najbliższe dwa dni. Ale wiemy też, że istnieje ciemna strona internetu i mediów społecznościowych. Wiemy, że przez lata grzeszyliśmy nadmiernym optymizmem i entuzjazmem. Wreszcie zaczynamy mówić o tym co nowe media robią z nami, naszymi dziećmi, naszym społeczeństwem, nasza demokracją – powiedział.
Odwołał się do popularnych w ostatnim okresie terminów postprawda, fake news i fakty alternatywne. – Infotainment – najlepsze określenie dla mieszaniny informacji i rozrywki, jaką stały się nasze newsy Trolle i boty jako nowa generacja dziennikarzy. Algorytm jak następca redaktora i wydawcy. Twitter jako narzędzie uprawiania polityki. Informacyjne bąble jako opis izolowanych komunikacyjnych światów, w których jesteśmy uwięzieni. Piractwo treści jako dominujący biznes model – wyliczył naczelny „Polityki”.
Co w takiej sytuacji powinni robić wydawcy i zrzeszające ich organizacje takie jak FIPP? – Musimy domagać się od władz ochrony wolnego rynku medialnego i równych na nim praw dla wszystkich wydawców. Promować rozwiązania służące racjonalnej ochronie praw autorskich w cyfrowym świecie. Sponsorować programy edukacyjne i badawcze dotyczące nowych mediów. Powinniśmy, jeśli będzie taka potrzeba, występować w obronie wolności mediów i dziennikarzy w każdym kraju, gdzie one są zagrożone, demonstrować solidarność, wywierać nacisk na łamiących podstawowe prawa dziennikarzy, może organizować pomoc – stwierdził Jerzy Baczyński.
– Jako dziennikarz i wydawca, który znaczna część swego życia spędził w warunkach braku wolności, w świecie kłamstwa, propagandy, cenzury, władzy autorytarnych kacyków, a teraz obserwuje, jak ta przeszłość powraca, wiem, że wolność jest cenna i delikatna, nie jest dana na zawsze. Musi być stale na nowo odkrywana i zabezpieczana. Więc mój key-note na otwarcie tego kongresu jest proste: bycie wydawcą to coś więcej niż zwykły biznes. Naszym biznesem jest wolność – podkreślił redaktor naczelny „Polityki”.
W trzydniowym kongresie FIPP brało udział około tysiąca delegacji z całego świata. Odbyło się ponad sto prezentacji i wystąpień, warsztatów i paneli dotyczących obecnej kondycji oraz przyszłości rynku medialnego. Rozmawiano m.in. o sprawach związanych z finansowaniem i modelami biznesowymi rynku czasopism, cyfryzacji mediów drukowanych, relacji z platformami społecznościowymi oraz nowych trendach w marketingu.