Wpis na Twitterze berlińskiego korespondenta TVP pojawił się kilkadziesiąt minut po północy, z środy na czwartek. „Odnoszę wrażenie, że PiS mogłoby jeszcze trochę wzrosnąć gdyby zdecydował się na lekki wpierdol” – napisał Cezary Gmyz. Twitter szybko zareagował. Pierwszym, który nagłośnił tam sprawę był Przemysław Szubartowicz. „Korespondent TV, na którą społeczeństwo płaci abonament, namawia władzę do siłowych rozwiązań’ – zaalarmował na swoim koncie dziennikarz.
– W normalnych warunkach reporter telewizji publicznej powinien ponieść konsekwencje dyscyplinarne. Tu nie chodzi o to, że nie ma prawa mieć własnych opinii. Chodzi o język, jakim je wyraża. Od pracownika publicznej telewizji mamy prawo wymagać, żeby nie operował chamskim słownictwem – mówi dla Wirtualnemedia.pl Przemysław Szubartowicz, który był dziennikarzem publicznego radia.
Wielu dziennikarzy aktywnych na Twitterze skrytykowało go za użycie wulgaryzmu oraz sugestię o tak zdecydowanych działaniach władzy wobec posłów PO blokujących mównicę sejmową.
– Dzień dobry Polsko! Dziennikarz, publicysta, korespondent TELEWIZJI PUBLICZNEJ w Berlinie… przemówił – napisała Kamila Biedrzycka-Osica z WP. – Korespondentowi TVP w #Niemcy wieczorami udziela się duch dawnego Berlina. Ciekawe kiedy doradzi PiS jakieś podpalenie i stan wyjątkowy – stwierdził Bartosz Wieliński z „Gazety Wyborczej”. – Kilka miesięcy pod Bramą Brandenburską tak działa na mózg człowieka – ocenił Przemysław Barankiewicz z Bankier.pl. – Wytrzeźwiał? Nie, chyba jednak nadal w przedświątecznym nastroju – stwierdził Michał Broniatowski z „Forbesa”. – Korespondent TV, na którą społeczeństwo płaci abonament, namawia władzę do siłowych rozwiązań – ocenił Przemysław Szubartowicz z Wiadomo.co. – Czarek, gdybyś był osobą prywatną to ok. Ale jesteś korespondentem telewizji publicznej. Dziennikarzem. My nie taplamy się w rynsztoku – napisał do Gmyza Jacek Czarnecki z Radia ZET. – To moje wrażenie z zasłyszanej w berlińskim metrze rozmowy rodaków, którzy nie wyglądali na elektorat PiS – odpisał Cezary Gmyz.
Cezary Gmyz, poproszony telefonicznie przez Wirtualnemedia.pl o komentarz do sprawy, najpierw zaczął tłumaczyć, że niewiele słyszy, bo ma słaby zasięg. Drugiego połączenia i następnych już nie odebrał; nie odpisał też na smsa z prośbą o skomentowanie sprawy. Potem jednak za swój wpis przeprosił.
– Przepraszam też za użycie w twittcie wulgaryzmu. Rzeczywiście korespondent TVP nie powinien używać takie słownictwa. Choć mój wczorajszy wpis był wrażeniem z zasłyszanej rozmowy, uważam go za niewłaściwy i za niego przepraszam – napisał.