Piotr Gembarowski: mam niezależność w Superstacji, politycy PiS nie chcieli przychodzić, bo u mnie są trudne pytania, a nie propaganda

Piotr Gembarowski

Piotr Gembarowski uzgodnił z kierownictwem Superstacji pokazywanie w swoim programie przekreślonego logo PiS-u i rezygnację z dalszego zapraszania polityków tej partii. – Superstacja daje mi pełną wolność i swobodę dziennikarską. Dziennikarstwo, które uprawiam – i zawsze uprawiałem – polega na krytycznej ocenie działań polityków i na prowokowaniu ich do merytorycznej dyskusji. A nie na przymilaniu się do nich i umożliwianiu im nieskrępowanego uprawiania propagandy – podkreśla Gembarowski.

Od miesiąca w kolejnych wydaniach „Debaty Piotr Gembarowskiego” w Superstacji prezentowane jest logo PiS-u przekreślone w stylu drogowego znaku zakazu. W odcinku z końca listopada dziennikarz wyjaśnił, że oznacza to, że nie będzie już starał się, żeby gościli u niego przedstawiciele tej partii. – W związku z systematycznym odrzucaniem naszych zaproszeń przez polityków PiS, przestajemy się narzucać i rezygnujemy z dalszego zapraszania polityków tej partii. Mój program ogłaszam niniejszym strefą wolną od PiS. A do polityków tej partii mam jeszcze jedną wiadomość: to jest debata – rzeczowa, merytoryczna, uczciwa, ale i krytyczna. Wabik na jelenia jest gdzie indziej – powiedział Gembarowski.

W odpowiedzi na pytania portalu Wirtualnemedia.pl dziennikarz zapewnia, że poinformował kierownictwo Superstacji o zamiarze pokazywania w programie takiego znaczka. – Nie spotkałem się ze sprzeciwem – stwierdza. – Superstacja daje mi pełną wolność i swobodę dziennikarską, z tego co wiem, w przypadku pozostałych dziennikarzy jest tak samo – dodaje.

Piotr Gembarowski nie uważa, że demonstracyjne rezygnując z zapraszania polityków PiS może sprawić, że zniechęcą się oni także do innych programów publicystycznych w Superstacji. Zwłaszcza że niektórzy z gospodarzy tych programów, m.in. Eliza Michalik, Jacek Żakowski i Kuba Wątły, wiele razy krytycznie wypowiadali się o obozie rządzącym.

– Każdy z nas odpowiada w pełni za swój wizerunek i za swój program, nie za programy kolegów. Nie doświadczyłem tu ani odpowiedzialności zbiorowej, ani najmniejszych nawet prób ingerowania w moją autonomię dziennikarską, co jest dla mnie nie tylko dużym komfortem, ale wręcz warunkiem współpracy dziennikarskiej – tłumaczy Gembarowski. – W związku z tym – podejmując decyzję o ogłoszeniu bojkotu PiS, nie kierowałem się niczym innym, jak własną oceną sytuacji i dobrem mojego programu. Interesuje mnie wyłącznie dziennikarstwo w pełni niezależne – niekoniecznie masowe – dodaje.

Jako ostatni polityk PiS w „Debacie Piotra Gembarowskiego” parę razy gościł wiosną i latem br. poseł Łukasz Schreiber. Czy politycy tej partii dopiero po przejściu władzy jesienią ub.r. zaczęli ignorować ten program, czy może odmawiali udziału także wcześniej, w trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi? – Tak, zdarzały się takie zachowania we wspomnianych okresach. Do tej pory byłem cierpliwy. Teraz uznałem jednak, że nie ma to żadnego sensu. Nie zamierzam nikogo uszczęśliwiać na siłę – ani polityków, ani widzów – deklaruje Piotr Gembarowski.

– Tym bardziej, że wartość merytoryczną większości publicznych wypowiedzi polityków partii rządzącej uważam za znikomą – zazwyczaj nie odnoszą się oni bezpośrednio do niewygodnych pytań zadawanych przez dziennikarzy i odpowiadają nie na temat. Co sprawa, że dialog na takim poziomie przestaje mieć sens. Dziennikarstwo, które uprawiam – i zawsze uprawiałem – polega na krytycznej ocenie działań polityków i na prowokowaniu ich do merytorycznej dyskusji. A nie na przymilaniu się do nich i umożliwianiu im nieskrępowanego uprawiania propagandy. Ta druga rola mnie nie interesuje – dodaje dziennikarz.

Polityków PiS trudno jest przekonać do udziału także w innych programach publicystycznych Superstacji. – Problem dotyczy podobno całej stacji – nie tylko mojego programu. Nie znam uzasadnień, ale też nie zajmuję się zapraszaniem gości osobiście, robi to w moim imieniu wydawca – wyjaśnia Piotr Gembarowski. – Wychodzę z założenia, że zadawane w moim programie pytania były / mogły być uznane za niewygodne dla partii rządzącej. W przeciwieństwie do stacji prorządowych, w moim programie nie unika się trudnych pytań, a co więcej – nie przyjmuje się wykrętnych odpowiedzi nie na temat. W razie potrzeby drąży się trudne tematy, a w razie braku odpowiedzi – wprost się o tym mówi, a nie zadowala się populistycznym bełkotem – opisuje.

W przypadku niektórych innych mediów politycy obozu rządzącego udzielają wywiadów wybranym dziennikarzom. Jeśli chodzi o TVN24, to premier Beta Szydło i prezydent Andrzej Duda rozmawiali już parę razy w „Kawie na ławę” i „Jeden na jeden” z Bogdanem Rymanowskim, natomiast nie gościli jeszcze w „Faktach po Faktach” ani „Kropce nad i”. Z kolei prezydent w czerwcu br. udzielił Bartoszowi Węglarczykowi z Onetu wywiadu na temat polityki zagranicznej, za to przedstawiciele władzy nie pojawili się w emitowanych na portalu programach Tomasza Lisa i Jarosława Kuźniara. Ten ostatni niedawno napisał na Twitterze: „Kolejny telefon do PiS z prośbą o gościa do rozmowy w ‘Onet Rano’. Odpowiedź: ‚NIE!’. Widać kręci ich bardziej jazda bez trzymanki”.