PWPW uważa, że „GW” naruszyła dobra osobiste spółki. Żąda wpłacenia 100 tys. zł zadośćuczynienia na konto fundacji Reduta PWPW. „Ma zastrzeżenia do poszczególnych określeń, tytułów, leadów, a nawet wypowiedzi ekspertów, których zapytaliśmy o opinię. To w sumie 27 fragmentów, często składających się z kilku wyrazów” – pisze Łukasz Woźnicki na stronie Wyborcza.pl. Pozywający żąda usunięcia tych fragmentów z tekstów na stronie internetowej.
„GW” opublikowała cykl tekstów dotyczących działalności PWPW. Zaczęło się od artykułu Łukasza Woźnickiego pt. „Prezes państwowej spółki, człowiek Macierewicza, zaprasza na mszę”. Potem były jeszcze m.in.: felieton Tomasza Piątka, oświadczenie redakcji po żądaniach przeprosin wystosowanych przez szefostwo PWPW i tekst omawiający artykuł Michała Krzymowskiego z „Newsweek Polska” pt. „Wielki strach w fabryce dokumentów”.
– To kuriozalna próba cenzury realizowanej w drodze tzw. powództwa zabezpieczającego i wywołania tzw. „efektu mrożącego”. Ani pozwy, ani inne formy nacisku nie zmuszą nas do odstąpienia od zasad rzetelności dziennikarskiej. Nie przestraszymy się – komentuje Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego „GW”. Teksty, za które PWPW pozwała „GW”, w dużej mierze dotyczą kroków prawnych podejmowanych przez państwową spółkę względem dziennikarzy i mediów.