Pasmo śniadaniowe „Halo tu Polsat” chwalone za studio i prowadzących. Ale są też minusy

– Jeśli ktoś może stracić na obecności "Halo tu Polsat", to bardziej TVP niż TVN – ocenia Odeta Moro

Polsat ruszył z programem śniadaniowym „Halo tu Polsat”. Pytane przez „Presserwis” ekspertki chwalą scenografię i prowadzących. Wśród minusów wymieniają małe wykorzystanie obecnej w studiu publiczności, w tematach postawienie na show zamiast merytorykę i poświęcanie czasu na promowanie programów Polsatu.

„Halo tu Polsat” zadebiutował w piątek 30 sierpnia i jest emitowany od piątku do niedzieli między 8 a 11. Program prowadzą na zmianę trzy pary: Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski, Agnieszka Hyży i Maciej Rock oraz Paulina Sykut-Jeżyna i Krzysztof Ibisz.

Marzenia Niny Terentiew

Barbara Bilińska, w latach 2000-2006 wicedyrektorka TVP 2 (za czasów jej pracy startowało „Pytanie na śniadanie”) przypomina, że Polsat długo nie decydował się na program śniadaniowy. – Takie marzenia miała Nina Terentiew (poprzednia dyrektorka programowa Polsatu – przyp. red.), ale zawsze rachunek ekonomiczny decydował i decyzja była na „nie”.

Odeta Moro, w przeszłości m.in. prowadząca „Pytanie na śniadanie”, obecnie np. współwłaścicielka spółki producenckiej Cool Company i gospodyni „Onet Rano”, przyznaje: – Wszystkie inne stacje mogą na pewno pozazdrościć „Halo tu Polsat” budżetu. Widać ogrom włożonej tam pracy i pieniędzy. To pokazuje, że dla Polsatu jest to bardzo ważny format.

Także Barbara Bilińska zwraca uwagę, że program jest przygotowywany z wielkim rozmachem. Wylicza m.in. wielofunkcyjne studio, obrotową scenę, publiczność na antresoli i okazałą wyspę kuchenną. – Scenografia na pięć, energetyczne kolory. Doskonała realizacja telewizyjna. Czuć dobrą energię – stwierdza.

Scenografię dobrze ocenia też Odeta Moro. Zaznacza jednak: – Trochę brakuje w niej światła dziennego, które pozwala widzowi poczuć, że jest tu i teraz.

„Agnieszka Hyży wypadła bardzo dobrze”

Aleksandra Chmielewska, kierowniczka projektów telewizyjnych w firmie Gemius, a w przeszłości współtwórczyni codziennego programu „Halo Polonia” w TVP Polonia, zauważa, że w pierwszym odcinku „Halo tu Polsat” było widać stres towarzyszący zespołowi. – Zdarzały się też problemy techniczne, np. z nagłośnieniem i mikrofonami, ale to zapewne uda się poprawić w kolejnych odcinkach – komentuje.

Jak dodaje Chmielewska, bardzo dobrze wypadła prowadząca pierwsze wydanie Agnieszka Hyży. – Była perfekcyjnie przygotowana do programu. Maciej Rock lekko od niej odstawał, ale to wszystko jeszcze kwestia dotarcia się i nabrania doświadczenia w tym formacie. Na pewno prowadzący nie dominowali nad gośćmi, co czasem zdarza się w innych programach – mówi ekspertka Gemiusa.

Odeta Moro przyznaje, że widać było dużą pracę zespołu. – Wybrał on do pierwszego odcinka takich gości, którzy dobrze mówią i dobrze wyglądają, np. Karolina Gilon powiedziała o swojej ciąży i to na pewno przez media będzie cytowane. W tym świetnym przygotowaniu, też prowadzących, zabrakło miejsca na spontaniczność. Gospodarze (Agnieszka Hyży i Maciej Rock – przyp. red.) mieli co prawda w sobie luz, ale wynikał on bardziej z ich ogromnego doświadczenia. Odetchnęłam dopiero, gdy pojawiła się prezenterka „Wydarzeń” (Karolina Soczewka – przyp. red., prezentowała serwis informacyjny). Była tam naturalność i prawda, czego brakowało w pozostałej części „Halo tu Polsat” – ocenia Moro.

Aleksandra Chmielewska: – W programie jest duży rozstrzał tematyczny – od prostej rozrywki, poprzez wyrafinowane kulinaria, do tematyki beauty, więc może być on kierowany do szerokiej grupy odbiorców.

Miszczak o budowaniu kształtu merytorycznego

Barbara Bilińska zwraca uwagę, że „Halo tu Polsat” kosztuje i musi się zwrócić. – Dlatego dominuje tematyka pudelkowa w stylu Polsatu – na start Zenek Martyniuk, wesela, disco polo, sensacje, wróżka, plotki.

Odeta Moro komentuje pierwsze wydanie: – Mimo dobrego show, pytanie co z tego programu zapamiętali widzowie, o czym będą mogli później porozmawiać? Poza tematem ciąży Karoliny Gilon chyba nie było innego takiego elementu.

Edward Miszczak, dyrektor programowy Polsatu, w niedzielnym wydaniu „Halo tu Polsat” zaapelował do widzów, żeby podpowiadali stacji, w którą stronę powinna pójść z tematami poruszanymi w programie. „My dopiero ten kształt merytoryczny budujemy. Jeszcze nie jesteśmy gotowi co do kierunku – o czym będziemy rozmawiać” – podkreślił.

Barbara Bilińska zauważa, że programy śniadaniowe w stacjach telewizyjnych, zwłaszcza komercyjnych, to „choinka reklamowa i autopromocyjna”. – Tak postępuje też Polsat. Ogromna liczba reklam, promocja kabaretów i premier jesiennych. Treści dla bardziej wyrobionego widza trudno tam szukać – wylicza.

„Oglądalność nie jest jedyną miarą”

Joanna Nowakowska, konsultantka w GroupM, przyznaje: – Śniadaniówki pracują dla nadawcy nie tylko poprzez dowożenie widzów, reklamodawców i sponsorów, to też narzędzie kreowania gwiazd i promocji produkcji własnych nadawcy – nowych seriali czy talent show. Dlatego oglądalność nie jest jedyną miarą sensu ich umieszczania w ramówce. Te dodatkowe korzyści przyświecają pewnie Polsatowi – stwierdza.

I tak w weekend w „Halo tu Polsat” promowano m.in. serial „Malanowski. Nowe rozdanie”, serial „Grzechy sąsiadów” i program randkowy „Moja mama i twój tata”.

Odeta Moro po obejrzeniu pierwszego odcinka ocenia, że „Halo tu Polsat” to bardziej show niż spotkanie rano z kawą na kanapie. – Słowo show nie zawsze musi jednak oznaczać merytoryczność. Program śniadaniowy często oglądamy jednym okiem, podczas krzątania się po kuchni. Dlatego tak ważne jest to, co słyszymy. Oceniając ten przekaz jako radio – to wystawiłabym trójkę. Z obrazem, jako show – piątkę – stwierdza.

Moro dodaje: – Zaskoczyło mnie zainteresowanie aspektem naukowym, ale to pewnie dlatego, że takie doświadczenia naukowe po prostu spektakularnie wyglądają, co wpisuje się we wspomniany show.

Publiczność „Halo tu Polsat” zepchnięta na antresolę

Wśród minusów Odeta Moro wymienia zbyt mały kontakt z publicznością. – Widownia była na antresoli, w oddaleniu od reszty studia. Myślę, że z czasem ona zniknie, bo brawa można emitować z taśmy, a jest to na pewno mniej kosztowne – zaznacza.

Podobnie ocenia to Aleksandra Chmielewska: – Amerykańskie programy pokazują, że publiczność może być ważną częścią programu. Tutaj została zepchnięta na antresolę, gdzie tak naprawdę nie było z nią większego kontaktu i ona sama miała problem z reagowaniem na to, co dzieje się w studiu na dole. Może, gdyby obok publiczności był cały czas trzeci prowadzący i mógł w każdej chwili o coś zapytać, ta interakcja byłaby rzeczywista – zastanawia się Chmielewska.

Edward Miszczak w niedzielnym wydaniu „Halo tu Polsat” stwierdził, zwracając się do obecnej w studiu widowni: „Myślę, że dopracujemy taką sytuację w perspektywie, że będziecie czuć się współprowadzącymi”.

Odeta Moro komentuje: – Tak naprawdę nie widzę czegoś, co mocno wyróżnia program na tle konkurencji. Obecność Katarzyny Cichopek i Macieja Kurzajewskiego, dawnych twarzy „Pytania na śniadanie”, też na pewno nie sprawi, że widzowie będą odróżniać ten program od reszty.

Program przygotowany pod widza Polsatu

Zdaniem Moro dla Polsatu „Halo tu Polsat” to sprawa honorowa. – Tworzą go osoby, które były zaangażowane w „Dzień dobry TVN” (m.in. Edward Miszczak, Luiza Zając – przyp. red.). Mają więc ambicję, żeby robić ten program jeszcze lepiej niż tamten. Jeśli ktoś może stracić na obecności „Halo tu Polsat”, to bardziej TVP niż TVN. Telewizja Polska po prostu może nie mieć wystarczających środków finansowych, żeby np. wprowadzić do programu jakieś nowe elementy.

Aleksandra Chmielewska konkluduje: – Program wpisuje się w charakterystykę stacji, nie wyłamuje się z niej. Jest przygotowany pod widza Polsatu. Jednocześnie pozwala promować swoje gwiazdy i programy.

Odeta Moro dodaje: – Debiuty zawsze są bardzo trudne. Ciążąca odpowiedzialność za program przekłada się zarówno na prowadzących, jak i zespół. Za parę odcinków, gdy pojawi się większy luz i słuchanie zamiast słyszenia, może być dużo lepiej. Taki program to też długofalowy projekt, który potrzebuje czasu, żeby można ogłosić jego komercyjny sukces.

Joanna Nowakowska z GroupM przypomina, że zmiany w konkurencyjnym „Pytaniu na śniadanie” TVP 2, gdzie na początku roku wymieniono ekipę prezenterów, zaowocowały spadkiem widowni. W pierwszym półroczu 2024 roku śniadaniówkę Dwójki oglądało średnio 334 tys. widzów, podczas gdy rok wcześniej – 442 tys. (dla porównania „Dzień dobry TVN” miało 332 tys. widzów w pierwszej połowie 2024 roku i 366 tys. w pierwszej połowie 2023 roku (dane Nielsen Media).