Nowelizacja ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w błyskawicznym tempie przeszła przez sejmową komisję kultury. Rządowy projekt został poszerzony o szereg poprawek zgodnych z postulatami środowisk artystycznych. Tyle samo szczęście nie mieli wydawcy prasy. “Nie ma co ukrywać, jesteśmy zdumieni” – zaznacza prezes Izby Wydawców Prasy w rozmowie z Wirtualnedmedia.pl.
Po wielu latach oczekiwania nowelizacja prawa autorskiego mająca w założeniu wprowadzić do polskiego systemu prawnego założenia unijnych dyrektyw z 2019 roku nareszcie trafi pod obrady Sejmu. W środę 19 czerwca rządowy projekt przeszedł przez komisję kultury. Należący do niej posłowie przychylili się do części argumentów podnoszonych przez środowiska twórcze i ZASP w trakcie pierwszego posiedzenia i poszerzyli zapisy ustawy o kilka istotnych zapisów.
Do projektu włączone zostały poprawki dotyczące m.in. tantiem z reemisji, prawa do “odpowiedniego i godziwego wynagrodzenia” przysługującego twórcom czy poszerzenia katalogu utworów, za które przysługuje im rzeczone wynagrodzenie. Oznacza to, że środowisku artystów udało się wywalczyć większość ze zgłaszanych przez nich postulatów. Członkowie komisji kultury nie przychylili się natomiast do wniosku dotyczącego pośrednictwa organizacji zbiorowego zarządzania w wypłacie wynagrodzenia twórcom. Zdaniem posłów przepisy obecnie znajdujące się w nowelizacji nie wykluczają udziału OZZ, ale też go nie narzucają.
Google i Facebook mają powody do zadowolenia
O ile przedstawiciele branży artystycznej mogą być do pewnego stopnia zadowoleni, o tyle zupełnie inaczej wygląda sytuacja wydawców mediów. Oni również walczyli o dołączenie do projektu interesujących ich przepisów, lecz musieli obejść się smakiem. Organizacjom takim jak Izba Wydawców Prasy czy Związek Wydawców Cyfrowych zależało na załatwieniu przy okazji nowelizacji sprawy pieniędzy od koncernów cyfrowych, które korzystają z ich treści. Unijna dyrektywa DSM nakazuje im dzielenie się przychodami z reklam z twórcami treści dziennikarskich.
Rzecz w tym, że to strony mają same między sobą ustalić reguły i wysokość wynagrodzenia. A w tym układzie strona polska jest wyraźnie słabsza od Google’a czy Facebooka. Dlatego wydawcom mediów drukowanych i digitalowych zależało m.in. na wyznaczeniu nieprzekraczalnych terminów po których obie strony musiałyby siąść do negocjacji oraz wskazanie niezależnego organu (np. UOKiK) odpowiedzialnego za arbitraż w przypadku braku porozumienia. W tym celu jeszcze przed rozpoczęciem prac w komisji Izba Wydawców Prasy wysłała list otwarty do premiera Donalda Tuska, ale została przez stronę rządową zignorowana. Prezes rady ministrów w międzyczasie rozmawiał na specjalnym spotkaniu z CEO Google’a Sundarem Pichaiem.
Izba Wydawców Prasy zdumiona sytuacją
Prezes Izby Wydawców Prasy Marek Frąckowiak nie ukrywa w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że w środowisku panuje zdumienie i oburzenie tym, jak zostały potraktowane jego postulaty. Nie dość, że nikt z komisji kultury nie potraktował poważnie IWP, to w dodatku najwyraźniej nie uznaje się tam dziennikarzy za twórców: – Nasze stanowisko, z uzasadnieniem i propozycją konkretnych, właściwych przepisów przekazaliśmy nie tylko Ministerstwu Kultury, ale i wszystkim członkom sejmowej Komisji. Jak się okazało, nikt jednak z nich nie podjął tematów dotyczących wydawców prasy i dziennikarzy. Nie było nawet żadnej poważnej dyskusji w tej sprawie. Ponownie wyraźnie widzimy, iż wydawców nie traktuje się poważnie, a dziennikarzy nie uznaje się za twórców, skoro wprowadzano poprawki pod hasłem „powinniśmy pomóc twórcom”.
– Nie ma co ukrywać – jesteśmy zdumieni. Wydawcy i dziennikarze zadają sobie – i powinni to pytanie zadawać politykom – dlaczego decydenci nie chcą bronić dziennikarzy i wydawców przed hegemonią technologicznych gigantów. To jakieś nieporozumienie – zamiast chronić rodzimą kulturę, sprzyja się zagranicznym koncernom. Chyba nie wszyscy rozumieją, co oznaczają proponowane regulacje, a jednocześnie nie są otwarci na rzeczową dyskusję i poznanie stanowisk.
W teorii sytuacja nie jest jeszcze stracona, bo zanim nowelizacja prawa wejdzie w życie, musi przejść przez Sejm, Senat, a następnie zostać podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę. Z drugiej strony, skoro na wcześniejszych etapach prac wydawcy byli ignorowani i lekceważeni, trudno oczekiwać by teraz nagle z niczego podejście decydentów mogło się zmienić o 180 stopni. Mimo to prezes IWP deklaruje, że “nie będą biernie przyglądać się dewastacji polskiego rynku prasowego i osłabianiu roli dziennikarzy”.
Forum Prawa Autorskiego jako “nagroda pocieszenia”?
W związku z zaistniałą sytuacją w czwartek 20 czerwca odbyło się Walne Zgromadzenie Izby Wydawców Prasy. W jego trakcie uczestnicy zjazdu zdecydowali o wystosowaniu apelu “do najważniejszych osób w Sejmie i Senacie”. Zwracają w nim uwagę, iż zbytni pośpiech może skutkować wprowadzeniem prawa, które pozostanie martwe, bowiem przepisów nie da się wyegzekwować.
Środowisko stara się wykazać, że finalnie doszłoby wtedy do przyjęcia prawa, które zaszkodzi krajowym wydawcom i dziennikarzom, a tym samym będzie wbrew intencjom dyrektywy DSM. A nawet “ze szkodą dla funkcjonowania demokracji w Polsce”. W ciągu kilku najbliższych tygodni przekonamy się zapewne, czy przyjęta strategia przyniesie pozytywny dla mediów skutek.
Być może przedstawiciele środowiska będą mieli więcej szczęścia i uwagi strony rządowej w trakcie zapowiedzianego wstępnie na 10 września Forum Prawa Autorskiego. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego Andrzej Wyrobiec zaznaczał w trakcie prac komisji kultury, że “wszystkie ważne kwestie niepodjęte podczas obecnej nowelizacji znajdą się w agendzie prac” tegoż właśnie forum. Co na to przedstawiciele środowiska wydawców? Po raz ostatni oddajmy głos prezesowi Frąckowiakowi.
– Forum to cenna inicjatywa, która ma już tradycję. Ale poświęcone ono będzie dyskusjom, które są ważne, lecz nic zmienią w obecnej regulacji. A tu trzeba działać natychmiast, a nie sugerować, że w przyszłości coś zmienimy. Po co przyjmować niedoskonałe prawo i od razu proponować dyskusję o jego nowelizacji? Chyba lepiej od razu przyjąć prawo dobre. To jeszcze możliwe, a wydawcy i dziennikarze nie mogą czekać. Bez zmiany obecnej polityki, już wkrótce wydawcy i rzetelne dziennikarstwo mogą zniknąć – podsumowuje.