Rosja, która prowadzi wojnę informacyjną przeciwko Ukrainie i Zachodowi, zmienia cele w zależności od potrzeb i uczy się wykorzystywania nowych narzędzi do szerzenia dezinformacji – przekonywali w Kijowie na spotkaniu z polskimi dziennikarzami przedstawiciele ukraińskich organizacji zajmujących się przeciwdziałaniem rosyjskiej dezinformacji i propagandzie.
Rosjanie na długo przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku prowadzili w ramach wojny hybrydowej zmasowane ataki dezinformacyjne na ten kraj. Nic dziwnego, że władze w Kijowie powoływały do życia państwowe instytucje mające rozpoznawać, analizować i zwalczać rosyjską dezinformację. Ukraiński rząd wspiera też pozarządowe organizacje zajmujące się tym obszarem.
Rosjanie szybko uczą się wykorzystywać nowe kanały
Z polskimi dziennikarzami spotkali się w Kijowie Ljubow Cybulska, była dziennikarka, założycielka Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji przy Ministerstwie Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy, Jehor Brajljan, analityk Detector Media i Jewhen Bondarenko z organizacji Krymska Platforma, działającej przy Przedstawicielstwie Prezydenta Ukrainy w Autonomicznej Republice Krymu, która obecnie siedzibę ma w Kijowie. Zastrzegli oni, by ze względów bezpieczeństwa nie podawać, kto z nich jakie tezy wygłosił podczas spotkania.
Ukraińscy eksperci podkreślali, że sterujący rosyjską machiną dezinformacyjną nauczyli się przystosowywać ją do zmieniających się celów rosyjskich władz na Kremlu. – Na początku zmasowanej inwazji na Ukrainę głównym celem Rosjan było zakłamywanie rzeczywistości i przekonywanie, że rosyjskie wojska odnoszą sukcesy w Ukrainie. Ostatnio obserwujemy zmianę działania, dobiera się nowe narzędzia. Obecnie widzimy, że przede wszystkim chcą nas podzielić, wywołując i pogłębiając istniejące podziały zarówno w Ukrainie, jak i w krajach zachodnich, które nas wspierają. Głównym celem tych działań ma być pozbawienie nas zachodniej pomocy militarnej – mówił jeden z ukraińskich prelegentów.
Eksperci zajmujący się od lat rosyjską dezinformacją w Ukrainie zwracają uwagę, że Rosjanie szybko uczą się wykorzystywać nowe kanały, w których rozprzestrzeniają swoją propagandę. – Początkowo swoje działania koncentrowali w mediach społecznościowych koncernu Meta, na przykład na Facebooku. Teraz wykorzystują też komunikatory takie jak Telegram czy Viber. Na Telegramie uruchamiają kanały, w większości anonimowe, które służą do rozsiewania informacji o rozmaitych problemach, głównie nieistniejących. W Ukrainie podsycają spory np. o mobilizację do armii czy demobilizację. Próbowaliśmy rozmawiać z władzami Telegrama, żeby blokowały te propagandowe kanały, ale nie były to zbyt owocne kontakty. Przekonywali nas, że jeżeli zablokują 30 czy 40 rosyjskich kanałów, będą musieli zamknąć tyle samo ukraińskich, bo według nich musi być zachowana równowaga – relacjonował podczas spotkania ukraiński badacz rosyjskiej propagandy.
– Ciekawym przykładem wykorzystywania przez Rosjan komunikatorów internetowych jest Viber. Na tym komunikatorze nie ma kanałów, lecz użytkownicy tworzą grupy, w których komunikują się w poszczególnych sprawach – na przykład ukraińscy użytkownicy szukają swoich bliskich, którzy zaginęli podczas wojny, i mogą wymieniać się informacjami. Łatwo sobie wyobrazić, w jakim stanie emocjonalnym są ci ludzie. Część tych grup jest inwigilowana przez rosyjskie służby specjalne. Rosjanie podsycają tam emocje i obwiniają ukraińskie władze, że są winne zaginięcia ludzi. Następnie nawołują Ukraińców do protestowania przeciwko swoim władzom, np. poprzez blokowanie dróg. Podobnie się działo po tym, jak w wyniku rosyjskich ataków na ukraińską infrastrukturę energetyczną w Ukrainie wprowadzono ograniczenia w dostawie prądu. Ludzie zakładali grupy w komunikatorze, żeby wymieniać się informacjami o wyłączeniach prądu. Rosjanie wykorzystują te grupy do przekonywania, że wszystkiemu winne są ukraińskie władze, które rzekomo tylko niektórym wyłączają prąd, a innym nie. I w ten sposób przekierowują negatywne emocje na rządzących – opowiadał ukraiński specjalista. I dodawał: – Rosjanie wykorzystują każdy najmniejszy błąd władz, rozdmuchując go do ogromnych rozmiarów.
Konieczne blokowanie mediów? Polacy sceptyczni
Ukraińscy eksperci podwali też przykłady rosyjskiej dezinformacji, która ma wprowadzać i pogłębiać podziały między Ukrainą a społeczeństwami krajów wspierających Kijów. – W tym przypadku Rosjanie wykorzystują m.in. spory historyczne. Na przykład publikują materiały, w których straszą, że Polacy chcą odzyskać swoje dawne ziemie w Ukrainie i że polskie wojska już weszły na nasze terytorium – opowiadał jeden z uczestników spotkania.
Jak można temu przeciwdziałać? – Przygotowujemy i publikujemy w internecie filmy wiralowe, w których dziękujemy naszym przyjaciołom za pomoc. Te filmy zyskują olbrzymią popularność, szczególnie kiedy promują je znani ludzie, na przykład popularni aktorzy – tłumaczył ukraiński ekspert, który zaprezentował film przygotowany dla Polaków, gdzie ścieżką dźwiękową jest piosenka „Hej, sokoły”.
Ukraińscy specjaliści przekonywali również, że w walce z rosyjską dezinformacją niezbędne jest blokowanie kanałów i mediów siejących rosyjską propagandę.
Dziennikarze z Polski wyrazili sceptycyzm co do tego rozwiązania, wskazując, że w Polsce mogłoby ono prowadzić do naruszeń wolności słowa, a nawet cenzury. Argumentowali, że w tak mocno spolaryzowanym politycznie kraju jak Polska władza – bez względu na to, kto ją sprawuje – mogłaby oskarżać krytyczne wobec siebie media o rosyjską propagandę, żeby móc je blokować.
W Kijowie na zaproszenie Centrum Mieroszewskiego i Instytutu Ukraińskiego przebywali: Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”, Tomasz Terlikowski z RMF FM, Jan Lorenc z Kanału Zero, Bartłomiej Radziejewski z wydawnictwa Nowa Konfederacja i Mariusz Kowalczyk z „Press”.