Od poniedziałku pod tekstami „Gazety Wyborczej” obok autorów wskazywane są także nazwiska redaktorów. – Jak to w dużej organizacji, jeszcze nie wszyscy zdążyli dostosować się do tych zasad – przekazał nam Roman Imielski, pierwszy wicenaczelny „GW”.
Podkreślenie roli redaktorów
A skąd w ogóle pomysł wyróżnienia także redaktorów? – Już od lat pojawiały się takie głosy, że są w stosunku do autorów niedoceniani. Redaktor spełnia często kluczową rolę w pracy nad tekstem, o czym jednak na zewnątrz nikt nie wie – tłumaczy Imielski.
I dodaje: „Ponadto chcemy być także transparentni wobec czytelników. Osobiście jestem fanem szkoły anglosaskiej, a w tamtejszych mediach obok autora wymienianych jest często kilku redaktorów. Z trzeciej strony jest to też zawsze dodatkowy punkt kontrolny, bo redaktor podpisujący się pod artykułem również bierze odpowiedzialność za jego treść. W naszym systemie widzimy dokładnie, kto redaguje dany tekst, ale wychodzimy też z tym na zewnątrz. Główna motywacja przy tej zmianie zakłada jednak przede wszystkim docenienie redaktorów.”
„Gazeta Wyborcza” w ramach restrukturyzacji zwolniła dział korekty. Jak jednak ustaliliśmy, w redakcji zostało kilka osób, które pracują przede wszystkim nad drukowanym wydaniem gazety. „GW” ma się także posiłkować przy korekcie programem sztucznej inteligencji Language Tool w wersji premium.
Sztuczna inteligencja przy korekcie
– Długo szukaliśmy odpowiedniego narzędzia i w końcu uznaliśmy, że to rozwiązanie będzie najlepsze. Naprawdę szybko rozwija się, jesteśmy pozytywnie nastawieni. W przypadku języka angielskiego program jest doskonały, a w zakresie polskiego robi ogromne postępy i już jest bardzo dobry. Wbrew sygnałom, jakie poszły w świat, nadal mamy korektorów, a do tego redaktorów, którzy pracowali wcześniej w korekcie i wszyscy są zadowoleni z tego narzędzia – wskazuje Roman Imielski.
Language Tool ma służyć do sprawdzania artykułów pod względem gramatyki, interpunkcji oraz stylu. To popularne rozwiązanie, z którego korzystają także inne redakcje.