„Gazeta Wyborcza” oprócz autorów tekstów zaczęła podpisywać pod nimi także redaktorów. Nowe zasady wprowadzono od końca ubiegłego tygodnia, na dobre weszły w poniedziałek – dowiedział się „Presserwis”. Wraz z likwidacją korekty do poprawiania tekstów używane jest narzędzie oparte na sztucznej inteligencji.
W poniedziałek po południu na stronie głównej jeszcze nie pod wszystkimi tekstami podpisani byli redaktorzy, ale jak mówi nam Roman Imielski, pierwszy wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, to kwestia czasu i wdrożenia się redakcji do nowych zasad. Obowiązują one wszystkie działy dziennika.
Zmiana służąca docenieniu redaktorów
Przypomnijmy, że już od stycznia 2022 roku redaktorów pod tekstami podpisuje Magazyn Spider’s Web+. „To autor i redaktor wspólnie odpowiadają za końcowy wygląd tekstu. I to autor i redaktor powinni być pod tekstem podpisani” – stwierdził na Facebooku ówczesny dziennikarz magazynu Jakub Wątor.
Według dra hab. Adama Szynola, medioznawcy z Zakładu Dziennikarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego, podpisywanie redaktorów przez kolejną redakcję, tym razem „Gazetę Wyborczą”, to bardzo dobra decyzja. – Transparentność co do tego, jak powstawał tekst i kto nad nim pracował jest słusznym pomysłem. Łatwiej wtedy też zorientować się, kto ponosi odpowiedzialność za to, że tekst ewentualnie nie spełnia pewnych wymogów – dodaje Szynol, zaznaczając, że przede wszystkim to także dobry ruch wizerunkowy.
Czy podpisywanie redaktorów ma służyć podkreśleniu, że „Gazeta Wyborcza” dba o poprawność językową w tekstach? – Też, choć to przede wszystkim zmiana służąca docenieniu redaktorów, którzy zawsze są bardzo ważnym ogniwem przy powstawaniu materiałów – mówi Roman Imielski, zaznaczając, że nowe zasady nie są związane z likwidacją działu korekty. – Już od dawna pojawiały się głosy, by podpisywać redaktorów – dodaje.
Jak ta zmiana podoba się redaktorom? Jeden z nich mówi nam anonimowo (pracownicy Agory bez upoważnienia oficjalnie nie wypowiadają się w mediach), że czuje się doceniony i że jego praca jest bardziej widoczna niż dotychczas. To jego zdaniem także sposób na usprawnienie pracy redakcji w przypadku, gdy nie można skontaktować się szybko z autorem, a trzeba jeszcze dodać do tekstu brakującą informację czy poprawkę.
„Gazeta Wyborcza” korzysta z programu Language Tool
– W oczach odbiorców podpisywanie pod tekstem redaktorów ma podnosić prestiż tytułu. Fakt, że tekst przed publikacją został przez kogoś zredagowany, może być gwarancją wyższej jakości. To dobra próba wyrównania straty wizerunkowej po tym, jak zlikwidowano dział korekty w „Gazecie Wyborczej” – ocenia Adam Szynol.
Różnie wygląda to w mediach zagranicznych. Agencje prasowe Reuters i Bloomberg z reguły podpisują pod tekstami dziennikarzy i redaktorów. Serwis Politico podpisuje jedynie autorów, podobnie jak brytyjski „The Guardian”.
Podpisywanie redaktorów to nie koniec zmian w „Gazecie Wyborczej”. Jak dowiedział się „Presserwis”, od kilku tygodni dziennikarze tytułu korzystają z wersji premium programu Language Tool – narzędzia opartego na sztucznej inteligencji i służącego do sprawdzania pisowni, interpunkcji i gramatyki w różnych językach, w tym także języku polskim.
– Language Tool wprowadzony został w redakcji wraz ze zmianami dotyczącymi korekty – tłumaczy Roman Imielski. Podkreśla, że nowe narzędzie w wersji premium jest znacznie bardziej zaawansowane niż stosowany do tej pory w redakcji wewnętrzny program do autokorekty. – Language Tool bardzo się rozwija, jeśli chodzi o język polski – zaznacza Roman Imielski.
Sztuczna inteligencja zamiast korekty w „GW”
Z naszych rozmów z dziennikarzami i redaktorami „Gazety Wyborczej” wynika, że są oni z programu zadowoleni. – To dość skuteczne narzędzie. Wychwytuje, jeśli nie ma zgodności między przymiotnikiem a rzeczownikiem, np. program podkreśla frazę „zielone dach” i poprawia na „zielone dachy”. Wyłapuje także inne błędy – mówi nam jeden z dziennikarzy.
Ale nie wszystkie błędy da się wychwycić przed publikacją. W związku z likwidacją działu korekty na używanych do komunikacji w redakcji Teamsach powstała grupa o nazwie „Poprawki”, gdzie można zgłaszać błędy zauważone w tekstach innych autorów.
– To trochę jak korekta obywatelska. Odkąd nie mamy wsparcia korektorów, częściej widać w materiałach błędy interpunkcyjne. Czasem trafiają się błędy rzeczowe – tłumaczy nam jeden z redaktorów.
W ramach zwolnień grupowych Agora pod koniec lutego zwolniła prawie wszystkich korektorów. – W wielu współczesnych redakcjach dzienników prasowych – także zagranicznych – nie ma tradycyjnych, wyodrębnionych działów korekty, a jego zadania realizują redaktorki i redaktorzy, wspomagani rozwiązaniami technologicznymi. W takim trybie będzie pracować także redakcja „Wyborczej” – przekazało nam wówczas biuro prasowe Agory.